W rozgrywanym w Lublinie meczu finałowym Pucharu Polski koszykarek spotkały się Ślęza Wrocław i Pszczółka AZS UMCS Lublin. Wrocławianki opromienione wygraną Wisłą musiały się przeciwstawić miejscowym i ich kibicom.
Jak każdy mecz o krajowy puchar, rozpoczął się od “Mazurka Dąbrowskiego”.
Pierwsze punkty w spotkaniu zdobywa po stu sekundach gry Agnieszka Makowska z Pszczółki. Po trójkach Jhasmin Player i Leah Metcalf oraz dwóch punktach z linii Agnieszki Makowski lublinianki prowadzą 10:0 po niespełna trzech minutach i czterdziestu sekundach. W grze Pszczółek widać niesamowitą determinację. Po chwili dwa punkty z osobistych dorzuca Dominika Owczarzak. AZS rozpoczął od prowadzenia 12:0. Tego się mało kto chyba spodziewał. Dopiero w tym momencie trójkę trafia wprowadzona z ławki Katarzyna Krężel. Pierwsze punkty dla Ślęzy padły łupem dopiero w szóstej minucie. Jednak przełamanie musiało w grze wrocławianek przyjść w tym spotkaniu. Na niespełna minutę po akcji 2+1 w wykonaniu Marissy Kastanek strata do lublinianek wynosiła raptem cztery oczka.
W drugiej kwarcie widać dalszy ciąg walki zwłaszcza w obronie. Jednak w lepszej sytuacji są dalej zawodniczki z Lublina. Wrocławianki mimo prób nie mogą przekroczyć bariery siedmiu punktów straty. Powód był widoczny. Aż dziewięć niecelnych rzutów z gry w ich wykonaniu z rzędu w tej kwarcie. To się musiało zemścić na zawodniczkach Ślęzy. Po akcji 2+1 i celnej trójce na koniec tej kwarty Kateryny Dorogobuzowej przewaga urosła aż do stanu 37:22 dla AZS UMCS. Kompletnie nie widoczna jest w pierwszej połowie Sharnee Zoll (5 pkt, 2 zbiórki, 1 asysta).
Wynik trzeciej kwarty podobnie jak pierwszej otwiera Agnieszka Makowska. Widać, że w trakcie pobytu w Lublinie pochodząca z Łodzi skrzydłowa zaczyna się odbudowywać jako zawodniczka. Tą kwartę akademiczki również z rozpoczęły z wysokiego C, czyli od serii 8:2 na otwarcie. Po trójce Leah Metcalf na tablicy widnieje wynik 45:24 dla miejscowych. W tym momencie zryw zaliczają wrocławianki. Prawie z zaświatów wraca wspomniana wcześniej Zoll po jej indywidualnych akcjach w tym 2+1 na 20 sekund do końca przewaga lublinianek stopniała do stanu 49:46. Ale równo z końcową syreną trójkę trafiła Metcalf. Nie zmienia to faktu, iż w szeregi Akademiczek wkradł się chaos i błędy w obronie. Ten chaos to właśnie w dużej mierze gra Sharnee Zoll.
Sześcio punktowa zaliczka na starcie tej kwarty zapowiadała tylko walkę do końca. Wrocławianki, mimo trzeciego meczu w trzy dni walczą po obu stronach boiska. Nie przekłada się to na skuteczność. Pudłują jednak kolejno Leciejewska i Shegog. Trafia z gry w końcu znowu Zoll i po trzydziestu pięciu minutach Pszczółka prowadzi tylko 55:50, by kilka chwil później po dwójkowej akcji Shegog i Leciejewskiej już tylko trzema oczkami. Teraz w grę lublinianek wkrada się niepewność oraz słabsza postawa na bronionej tablicy. dodatkowo na niespełna trzy minuty Pszczółki popełniają błąd dwudziestu czterech sekund w ataku, ale na ich szczęście Ślęza odpowiedziała … tym samym. Na 56 sekund do końca kolejny celny rzut za trzy zalicza Leah Metcalf, czym wyprowadza AZS UMCS na prowadzenie 60:52. Po tej akcji ostatni czas bierze trener Ślęzy. Na nic się to jednak zdało, gdyż wrocławianki nie były już w stanie odrobić strat, dzięki czemu Puchar Polski powędrował do Lublina.
Pszczółka AZS UMCS Lublin – Ślęza Wrocław 66:58 (20:12, 17:10, 15:24, 14:12)
Pszczółka AZS UMCS: Makowska 15, Metcalf 15 (5), Owczarzak 10, Player 9 (1), Mingo 2 oraz Dorogobuzowa 13 (1), Szczepanik 2, Szumełda-Krzycka 0
Ślęza: Zoll 21 (1), Leciejewska 7 (1), Linkeviciene, Shegog, Śnieżek oraz Kastanek 11 (2), Krężel 9 (2), Sulciute 7 (1), Mistygacz 3 (1)