Po dwóch zwycięstwach na własnym parkiecie koszykarze Stelmetu BC Zielona Góra przybyli dziś do hali w Radomiu, aby zmierzyć się w trzecim meczu finałowym z tamtejszą Rosą. Ekipa Saso Filipovskiego znajdowała się w znakomitych nastrojach i to gospodarze musieli martwić się o to, aby wygrać dzisiejsze starcie, gdyż przegrana postawiłaby ich w bardzo niekorzystnej sytuacji. Jednak lider Stelmetu Mateusz Ponitka ostrzegał rywali mówiąc: „Do Radomia nie jedziemy na wycieczkę. Celem minimum jest wywiezienie stąd przynajmniej jednego zwycięstwa”.
Spotkanie rozpoczęło się od trafienia Thoreya Thomasa i prowadzenia Rosy 2:0. Radomianie w początkowej fazie meczu na tyle dobrze spisywali się w defensywie, że goście swoje pierwsze punkty zdobyli dopiero po upływie trzech minut i rzutach wolnych Dejana Borovnjaka, który po chwili dołożył kolejne dwa „oczka”. Pięcioma punktami z rzędu odpowiedział jednak Michał Sokołowski i Rosa ponownie wygrywała 7:6. Po prawie 6 minutach gry na tablicy widniał wynik, który świadczył o słabej skuteczności obu zespołów. W dalszej części pierwszej kwarty zawodnicy wreszcie zaczęli częściej trafiać zza łuku: Igor Zajcew dla gospodarzy oraz Vlad Moldoveanu i Karol Gruszecki dla Stelmetu. Znakomita dwójkowa akcja Sokołowski – Seid Hajric dała Rosie prowadzenie 16:14, ale prawie równo z syreną zapunktował dla przyjezdnych Dee Bost i mieliśmy 16:16 na koniec tego fragmentu meczu.
Drugą odsłonę z przytupem zaczęli zielonogórzanie, dla których trafiali Adam Hrycaniuk i Nemanja Djurisic, co dało Stelmetowi run 7-0 i rezultat 23:16. Wówczas o przerwę na żądanie poprosił trener Rosy Wojciech Kamiński. Po celnych rzutach wolnych gracze Rosy zmniejszyli dystans do przeciwników na 19:23, ale kolejny raz przypomnieli o sobie Dee Bost i Gruszecki, co zapewniło kolejną przewagę 27:21 dla Stelmetu. Po chwili pierwsze zdobycze meczowe zaliczył celnym lay-upem Robert Witka, ale po asyście Dee Bosta, ciągle szalejącego na parkiecie – Szymon Szewczyk „trójką” podwyższył wynik i było 30:23. Niedługo potem wsad Djurisica zapewnił ładną zaliczkę dla gości, 32:23! Niestety dla fanów Rosy ich ulubieńcy razili nieskutecznością, dopiero celny rzut z wyskoku Sokołowskiego pod koniec pierwszej połowy dał im kolejne punkty, ale rezultat wciąż był niekorzystny dla radomian: 25:32. Podkreślić też należy dobrą grę obronną mistrzów Polski, dzięki której wygrali druga kwartę 16:9.
Początek trzeciej „ćwiartki” to celne trafienie Kima Adamsa oraz celny lay-up Thomasa dla gospodarzy i raptem przewaga Stelmetu stopniała do 29:32. Tymczasem gracze z Zielonej Góry przez ponad dwie minuty nie potrafili zdobyć ani jednego punktu. Wtedy do gry wkroczył Ponitka trafiając za trzy i zdobywając zarazem swoje pierwsze punkty. Po jego kolejnej asyście Rumun Moldoveanu strzelił zza łuku, co pozwoliło drużynie Filipovskiego uzyskać przewagę 38:29. Niedługo później pierwsze trafienie zaliczył Łukasz Koszarek, ale rzutami wolnymi dla Rosy odgryzł się C. J. Harris i mieliśmy 34:40 dla gości. Niska przewaga podziałała jak płachta na byka na graczy broniących tytułu mistrzowskiego: na parkiecie swą dominację pokazali znakomity dzisiaj Gruszecki i Ponitka a wynik 51:37 znów brzmiał okazale dla Stelmetu. Trzecią kwartę zakończyła celna „trójka” Thomasa, ale na tablicy nadal widniała 10-punktowa przewaga zielonogórzan 55:45.
Decydująca odsłona pojedynku w hali Rosy rozpoczęła się od nieporadnych rzutów z obu stron, dość wspomnieć, że trafienie Przemysława Zamojskiego dla Stelmetu nastąpiło dopiero po 3 minutach ostatniej kwarty! Z kolei trener radomian Kamiński mógł tylko bezradnie patrzeć jak jego zawodnicy marnują kolejne szanse i nie punktują przez ponad 5 minut! Dopiero trzy punkty Harrisa dały gospodarzom pierwsze zdobycze w kwarcie, ale dogonienie Stelmetu było już coraz mniej realne. Po faulu Witki celnie rzucał wolne Ponitka a wynik brzmiał 48:59. Swój dobry występ Mateusz Ponitka okrasił kolejnymi 4 punktami, a rywali dobił Dee Bost, czym zakończył dzisiejsze starcie rezultatem 65:53 dla ekipy z Zielonej Góry!
Obrońcy mistrzowskiego tytułu – Stelmet BC Zielona Góra są już tylko o krok od kolejnego ligowego triumfu. Cóż, jeśli radomianie zdobyli zaledwie 9 pkt w drugiej kwarcie oraz 8 „oczek” w 4 „ćwiartce” dzisiejszej potyczki, to trudno było marzyć o tym, aby Rosa mogła wydrzeć zwycięstwo świetnie zorganizowanej drużynie Saso Filipovskiego. Tym samym zawodnicy z Radomia muszą teraz dokonać rzeczy praktycznie niemożliwej, czyli wygrać trzy kolejne mecze, aby uzyskać 3-3 w serii finałowej. Już tylko najwięksi optymiści wśród fanów Rosy mogą liczyć na odwrócenie losów rywalizacji. W najbliższy czwartek mecz ostatniej szansy dla Rosy odbędzie się ponownie w Radomiu.
Rosa Radom – Stelmet BC Zielona Góra 53:65 (16:16, 9:16, 20:23, 8:10)
Rosa: Harris 15, Thomas 11, Sokołowski 7, Zajcew 5, Adams 5, Bonarek 3, Szymkiewicz 3, Witka 2, Hajrić 2, Jeszke 0.
Stelmet BC: Gruszecki 16, Ponitka 11, Moldoveanu 8, Bost 8, Djurisić 7, Hrycaniuk 4, Borovnjak 4, Szewczyk 3, Koszarek 2, Zamojski 2.
Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 3-0 dla Stelmetu