Moim rozmówcą jest Pan Grzegorz Panfil, który właśnie przed chwilą zakończył swój mecz w ćwierćfinale turnieju ITF rozgrywanego w Warszawie. Co warte podkreślenia był to zwycięski pojedynek. Zapraszam do przeczytania rozmowy z nie tylko tenisistą ale i bardzo sympatycznym człowiekiem.
Panie Grzegorzu, już drugi raz, ale tym razem oficjalnie gratuluję Panu zwycięstwa . Jest to już kolejny turniej ITF rozgrywany w naszym kraju, jednak ciążyła nad Panem klątwa „ćwierćfinałów”. W poprzednich zawodach dwukrotnie Andrzej Kapaś stawał na drodze do dalszej fazy, dziś udało się wygrać z Hiszpanem Bague Toledo właśnie w 1/4 turnieju. Jak ocenia Pan swój występ?
Tak jak Pan powiedział, ostatnie dwa ćwierćfinały przegrałem z Andrzejem. Jakoś tak się wylosowaliśmy, że w Koszalinie i Sopocie graliśmy przeciw sobie. W obu tych spotkaniach Andrzej był po prostu lepszy i nie ma co tu „gdybać”. Zagrał lepszy tenis i w pełni zasłużenie wygrał. W Sopocie jeszcze były 3 sety ale mimo to widać, że jest „w gazie” . Jeśli chodzi o dzisiejszy mecz to całe spotkanie miałem pod kontrolą. Szkoda tylko, że tak to się przeciągnęło, bo miałem 2:0 z „brejkiem”, własny serwis, nowe piłki, ale nastąpiło głupie przełamanie z mojej strony. Jednak udało się wygrać 6:4. Ogólnie tak jak wspomniałem, wszystko było pod kontrolą poza tym jednym gemem, którego nie powinienem przegrać a wyjść na prowadzenie 3:0.
Pana ulubioną nawierzchnią jest „mączka”, co widać po Pana historii gier, natomiast na początku roku challengery grał Pan na nawierzchni „twardej”, wyjątek stanowiło włoskie Napoli, jednak czemu częściej nie próbuje Pan swoich sił na „clay’u”?
Wie Pan, to było tak, że zimą miałem trenować na ziemi we Włoszech, jednak niektóre sprawy nie ułożyły się tak jak powinny, dlatego nie poleciałem do Argentyny, do Mendozy, gdzie grałem już ITFy. Zostałem w kraju, jednak w grudniu/ styczniu ciężko trenować na hali, bo każdy się szykuje na beton. Inna sprawa, że mam kontuzję stawu skokowego i na nawierzchni twardej „czuję” tę nogę. Manilę i Bangkok wybrałem tylko dlatego, że nie było mi dane z nikim trenować na ziemi. Gdybym trenował na „mączce” wyglądałoby to inaczej, jednak byłem zmuszony grać na „hardzie” bo tylko na nim trenowałem zimą. Niestety jednak moja noga nie zawsze wytrzymuje te obciążenie. Wiadomo, mam swoje lata i muszę dbać o swoje zdrowie. Od małego wszystkie mecze, treningi, turnieje były na „clay’u” i dlatego tam gram.
Patrząc jednak na Pana grę ciężko nie zauważyć, że ma Pan sporo siły w tej lewej ręce. Mocny serwis, silne returny. Może stąd wybór tych challengerów na „hard”, bo jak wiadomo na takiej nawierzchni siła ma kolosalne znaczenie?
Nie, wie Pan, jestem dobrze przygotowany fizycznie do sezonu i to sprawia,że nie ma znaczenia na jakiej nawierzchni gram. Wiadomo, jest inne poruszanie się po korcie, ale same uderzenia nie są aż tak istotne. Martwi mnie jedynie to, że jeszcze w zeszłym roku potrafiłem wygrać 3 turnieje w Gruzji a teraz pogubiłem trochę tych punktów, dlatego do końca roku muszę nadrobić straty. Wówczas będę również decydował, co dalej z moją karierą.
Jeszcze na chwilę nawiążę do dzisiejszego meczu. Patrzę na Pana i zastanawiam się czy większym rywalem był Hiszpan czy upał? Bo jest Pan zlany potem niemiłosiernie.
Było ciężko, nie ma lekko. Wczoraj też był ciężki mecz, bowiem wynik kompletnie nie odzwierciedlał przebiegu gry. Hiszpan grał, co prawda innym stylem niż Safranek.
No właśnie. Pokonanie Safranka 6:2, 6:3 to niespodzianka w Pana wykonaniu.
Powiem szczerze, że dla mnie to nie była niespodzianka. Safranka znam, wiem jak trzeba z nim grać i plan wykonałem w 100%. Dziś Hiszpana nie znałem i dopiero pierwsze gemy pokazały mi jak on gra i czego można się było po nim spodziewać. Wyłapałem jego słabe punkty i wykorzystałem słabszy serwis. Choć sam mecz był ciężki, bo w ćwierćfinale nie ma już przypadkowych graczy. Ważne było też moje nastawienie mentalne. Ja chciałem wygrać, ja chciałem dominować, ja chodziłem do siatki także to było kluczowe.
Myśli Pan, że później w grze deblowej wraz z Marcinem Gawronem będzie Pan w stanie powtórzyć wynik z gry singlowej?
Myślę, że tak, tym bardziej, że wczoraj zagraliśmy bardzo dobre spotkanie z Marcinem. Traktujemy to jako przetarcie przed MP, gdzie w deblu również wystąpimy razem. Poza tym wczorajsze spotkanie jest bardzo dobrym prognostykiem na dzisiejszy mecz. Jesteśmy faworytami i myślę, że wygramy.
Teraz pytanie trochę ogólniejsze. Onegdaj Jerzy Janowicz stwierdził, że musi trenować po szopach, bo nigdzie w Polsce nie ma warunków do trenowania tenisa. Ta siłownia, w której jesteśmy szopy nie przypomina w żaden sposób. Rzeczywiście ta infrastruktura tenisowa w Polsce wymaga solidnej dawki inwestycji, czy treningi za granicą wcale nie są takie złe?
Za granicą nie trenuję, bo jednak jest to związane z ogromnymi kosztami. Warunki w Polsce nie są najlepsze, nie ma co ukrywać. Tu wszystko jest prywatne. Jak zapłacisz to możesz i trenować i iść do kawiarni, na siłownię, na saunę. Nie mamy jednak takiego ośrodka, w którym pojawiam się rano jem, trenuję, znów jem, odpoczywam. Widzę po sobie. Jestem ze Śląska i na siłownię jadę do Zabrza, do fizjoterapeuty do Bytomia, trenuję też w Bytomiu. To pokazuje, że warunki w Polsce są słabe. Do Europy, nie mówię już o świecie, sporo nam brakuje.
Jakie plany ma Grzegorz Panfil na kolejne tygodnie tego sezonu?
Najpierw Mistrzostwa Polski, gdzie razem z Marcinem będziemy startować w grze deblowej. Potem ITF w Austrii a następnie zobaczymy. Forma idzie do góry, coraz lepiej mi się gra i jeżeli zdrowie dopisze to postaram się grać turnieje do końca roku. Po sezonie w grudniu pewnie usiądę sobie z karteczką, długopisem i przeliczę sobie jaki budżet jest, ile potrzebuję, no a jeżeli budżetu nie będzie no to… trzeba będzie zrobić wiadomo co. Wielka szkoda po tylu latach ale co zrobić.
Przykre. Ostatni pytanie nie związane z tenisem. Dziś wielki dzień o 21:00 Polska gra z Niemcami w ramach Euro 2016. Jaki wynik Pan obstawia?
Po tym co zaprezentowała Polska w pierwszym meczu myślę, że szanse są. Stawiam remis 1:1.
Niech tak będzie.
Taki wynik będzie dobry i da nam realne szanse na awans.
Dziękuję Panu bardzo za rozmowę, życzę żeby zdrowie dopisywało i by na meczu deblowym na niebie pojawiły się chmury przy takim słońcu.
Dziękuję.