„Historia rodzi się na naszych oczach” – dwa lata od zdobycia siatkarskiego mistrzostwa świata

Aktualizacja: 22 wrz 2016, 15:39
21 wrz 2016, 19:39

21 września 2014 roku – każdy kibic siatkówki pamięta tę datę. To wtedy polscy siatkarze zdobyli mistrzostwo świata, po czterdziestu latach powtórzyli sukces reprezentacji z 1974 roku. Od tego wydarzenia mijają dzisiaj dwa lata. Zapraszamy na krótkie przypomnienie drogi Biało-Czerwonych do tytułu mistrzów świata.

Trener-debiutant

24 października 2013 roku PZPS poinformował o zakończeniu współpracy z dotychczasowym trenerem reprezentacji, Andreą Anastasim i ogłosił nazwisko nowego szkoleniowca reprezentacji Polski. Stołek selekcjonera objął Stephane Antiga – były reprezentant Francji i gracz PGE Skry Bełchatów. Drugim trenerem Polaków został były trener Antigi z reprezentacji trójkolorowych, Phillippe Blain.
Było to pierwsze zetknięcie Stephane’a Antigi z pracą trenera. Wybór, wówczas jeszcze czynnego zawodnika, wywołał wiele kontrowersji. Kibice i dziennikarze zastanawiali się, czy podoła postawionemu przed nim wyzwaniu i będzie mógł godnie zastąpić swojego poprzednika. Pierwszym sprawdzianem dla młodego selekcjonera była Liga Światowa 2014. Niestety, Biało-Czerwoni nie awansowali do turnieju finałowego imprezy. Ta sytuacja zasiała ziarno niepewności w sercach wielu kibiców, jednak czy po drużynie, która niedawno otrzymała nowego szkoleniowca, można by było spodziewać się od razu złotego medalu? Wszyscy z niecierpliwością czekali na mistrzostwa świata.

Rekordowy mecz otwarcia

Pierwszy mecz mistrzostw świata 2014 rozegrany został na Stadionie Narodowym w Warszawie. Rywalami Polaków była reprezentacja Serbii. 30 sierpnia 2014 roku 62 tysiące kibiców powitało reprezentację Polski głośnymi okrzykami. Mazurek Dąbrowskiego śpiewany a capella mógł zrobić wrażenie nawet na najgroźniejszych przeciwnikach. Niezwykła atmosfera na trybunach niosła naszych siatkarzy do zwycięstwa – pokonali wyraźnie przytłoczonych Serbów 3:0.

Droga do finału

Po zwycięstwie w Warszawie nasza reprezentacja przeniosła się do Wrocławia. Hala Stulecia okazała się równie szczęśliwa co Stadion Narodowy – w czterech pozostałych spotkaniach fazy grupowej Polacy stracili tylko jednego seta (wygrali 3:0 z Australią, Wenezuelą i Argentyną oraz 3:1 z Kamerunem – przyp. red.). Z kompletem punktów i pierwszym miejscem w grupie przenieśli się do Łodzi. To właśnie tam został rozegrany jedyny przegrany przez podopiecznych Antigi mecz. Reprezentacja USA przerwała pasmo zwycięstw Polaków po czterosetowym spotkaniu. Na szczęście porażka nie podłamała naszych zawodników, dalsze mecze w łódzkiej Atlas Arenie zostały wygrane. Biało-Czerwoni pokonali Włochów (3:1) oraz Irańczyków (3:2), ich ostatnim rywalem byli Francuzi. Do awansu do III fazy turnieju potrzebowaliśmy dwóch wygranych setów. Plan minimum został wykonany, wygraliśmy z Trójkolorowymi 3:2.
Następnymi rywalami Biało-Czerwonych, wybranymi drogą losowania, byli Brazylijczycy i Rosjanie. Po niesamowitej walce Polacy pokonali Canarinhos 3:2, a dziennikarze i kibice coraz częściej podkreślali, że Polacy mają szansę na medal mistrzostw świata. Do awansu do fazy finałowej Polakom potrzebne były jedynie dwa wygrane sety. Ostatecznie Biało-Czerwoni pokonali Rosjan po pięciu setach.

Spodek znowu odleciał

Faza finałowa rozgrywana była w katowickim Spodku, przez wielu nazywanym mekką polskiej siatkówki. Pierwszym rywalem była niespodzianka całego turnieju i późniejszy brązowy medalista- reprezentacja Niemiec. Spotkanie nie należało do łatwych, na szczęście zostało wygrane przez Biało-Czerwonych 3:1. Polacy znaleźli się w finale mistrzostw świata!
Ostatnie ze spotkań imprezy przyszło nam rozegrać z reprezentacją Brazylii. Po raz drugi podczas całego turnieju drogi zespołów skrzyżowały się. Pierwszy set niestety nie poszedł po myśli Biało-Czerwonych. Przegrana do 18 rozczarowała lekko kibiców. Jednak w dalszych partiach spotkania Polacy pokazali, że nie grają w finale przez przypadek. Ostatecznie pokonali Canarinhos 3:1, tym samym przerywając serię zdobytych przez nich trzech tytułów mistrzów świata pod rząd (lata 2002, 2006, 2010 – przyp. red.).

Pożegnanie gwiazd

Podczas mistrzostw świata mogliśmy cieszyć się doskonałą grą naszej reprezentacji. Zawodnicy doskonale uzupełniali się, młodość mieszała się z doświadczeniem. To był świetny turniej Karola Kłosa, który zdobył tytuł najlepiej blokującego, czy Mateusza Miki – niejednokrotnie ratował on sytuację, w której znajdowała się reprezentacja, wykorzystując swoje charakterystyczne, techniczne zagrania. Wszystkie oczy zwrócone były na powracającego do kadry Marusza Wlazłego. Atakujący rozegrał świetny turniej i jakby na potwierdzenie, to on był tym, który wbił w parkiet ostatnią piłkę meczu finałowego. Paweł Zagumny doskonale prowadził naszą drużynę podczas całego turnieju, wymieniając się z Fabianem Drzyzgą, który wówczas również prezentował świetną formę. Doświadczony rozgrywający już przed turniejem zapowiedział, że będzie to jego ostatnia impreza w biało-czerwonych barwach. Niestety, nie był on jedyną postacią, która odwiesiła reprezentacyjną koszulkę do szafy. To były także ostatnie zawody Krzysztofa Ignaczaka, Mariusza Wlazłego, czy Michała Winiarskiego. Dwaj ostatni oznajmili swoje odejście z reprezentacji podczas ceremonii dekoracyjnej czym zaskoczyli wszystkich kibiców.

Coś się kończy, coś się zaczyna

Mistrzostwa świata 2014 na długo zostaną w pamięci kibiców, dziennikarzy i samych zawodników. Po czterdziestu latach Polska drugi raz w swojej historii zdobyła złoto na turnieju tej rangi. Sama kadra narodowa również przeszła dużo zmian. Odeszło czterech wielkich zawodników, bez których większość kibiców nie wyobraża sobie reprezentacji Polski. Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy, Mateusz Bieniek, nazywany odkryciem trenera Antigi, czy Bartosz Bednorz, który wywalczył miejsce w „dwunastce” na igrzyska olimpijskie w Rio. Do kadry powrócili tacy gracze jak Bartosz Kurek, Grzegorz Łomacz, czy Damian Wojtaszek.

Co po mistrzostwie?

Następny sezon po zdobyciu mistrzostwa nie był już tak udany. Na mistrzostwach Europy (rok 2015) znaleźliśmy się poza podium, na piątym miejscu. Podobna sytuacja była podczas Ligi Światowej w 2015 roku, wtedy musieliśmy zadowolić się tzw. „medalem z buraka” czyli czwartym miejscem. W tym roku szczyt formy szykowany był na igrzyska olimpijskie, więc pomimo wysokich oczekiwań nie martwiono się piątym miejscem na Lidze Światowej.
Sam awans do igrzysk olimpijskich kosztował naszą reprezentacje niemało wysiłku. Najpierw trzecie miejsce w Pucharze Świata, które niestety nie dawało kwalifikacji olimpijskiej (a o którym niestety mało się mówi, zostało przysłonięte sezonowymi „porażkami”), następnie trzecie miejsce na turnieju w Berlinie, które dawało prawo do gry w turnieju interkontynentalnym w Japonii. Była to ostatnia szansa Biało-Czerwonych na wyjazd do Rio. Polacy wygrali zawody w Tokio i to dało im możliwość udziału w igrzyskach olimpijskich. Niestety, w Rio de Janeiro Polakom również nie udało się wywalczyć medalu, odpadli z turnieju przegrywając w ćwierćfinale.

Niepewna przyszłość trenera Antigi

Nieudane dla nas igrzyska olimpijskie zapoczątkowały dyskusję na temat zmiany trenera reprezentacji. Pomimo tego, że PZPS wydał oświadczenie, że jak na razie nie podadzą stanowiska w tej sprawie, media typują kto zajmie miejsce Stephane’a Antigi a kandydatów jest wielu. Głosy wśród kibiców są podzielone – jedni chcą, aby Francuz pozostał na stanowisku, inni wręcz żądają zmiany. Jedno jest pewne – Stephane Antiga ma ważną umowę do 30 września i do tego czasu to on pozostaje trenerem Polaków.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA