„W kole jestem dość szybki i to mi daje przewagę” – Bartłomiej Stój specjalnie dla polski-sport.pl!

20 cze 2016, 23:37

Bartłomiej Stój jest dyskobolem, który reprezentuje obecnie barwy KKS Victorii Stalowa Wola. Urodzony w 1996 roku zawodnik, przebojem podbija krajowe areny lekkoatletyczne, goniąc wynikiem takie gwiazdy jak Robert Urbanek, czy Piotr Małachowski. Jego największym sukcesem jest Mistrzostwo Europy Juniorów (2015 rok), a także 5. miejsce na Mistrzostwach Świata w kategorii juniora młodszego (2013). 

 

Adam Kowalski: Masz dopiero 20 lat, a dyskiem o wadze 2 kilo regularnie rzucasz powyżej 60 metrów. Dojście do takiej formy kosztowało Cię wiele wyrzeczeń?

Bartłomiej Stój: Bez wątpienia, ale praca jaką wykonałem ja, nie równa się z tym jaka pracę wykonują seniorzy. Z moim trenerem uważamy, że nie mam być dobrym juniorem, a dobrym seniorem. W kole jestem dość szybki i to mi daje przewagę.

A.K: Świetny wynik, który kilkanaście dni temu uzyskałeś w Radomiu (61,87 metra), daje Ci w tym momencie 75. miejsce na świecie, a także 35. miejsce w Europie. Czy jest to obecnie szczyt Twoich możliwości?

B.S: Myślę, że szczyt moich możliwości na ten sezon jest troszkę dalej, a mianowicie w granicach 63 metrów. Na treningach kilkukrotnie przekroczyłem tą granicę. Cieszę się, że w każdym z siedmiu startów do tej pory, nie rzucałem poniżej 60 metrów.

A.K: Do klasy Mistrzowskiej Międzynarodowej (MM) zabrakło Ci tylko 13 centymetrów, a do minimum na Mistrzostwa Europy w Amsterdamie 1,13 metra. Czy uzyskanie tych dwóch wyników jest Twoim głównym celem postawionym na ten sezon?

B.S: Prawdę mówiąc nie sądziłem, że w tym sezonie będę tak daleko rzucał, ale wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia i tak jest w tym przypadku. Celem w tym roku była matura, która poszła mi dość dobrze, ale wiadomo że nie odpuszczę i powalczę chociażby o uzyskanie klasy MM (Mistrzowska Międzynarodowa). Jeśli się nie uda zrobić minimum na Amsterdam, to oczywiście nic się stanie. Nie mam wielkiego ciśnienia żeby za wszelką cenę tam pojechać.

A.K: W zeszłym roku zdobyłeś tytuł Mistrza Europy Juniorów, a w jednej z finałowych prób oddałeś rzut na odległość 68,02 metra. Czy uzyskanie tak wspaniałego wyniku, dodatkowo okraszonego złotym medalem, było dotychczas największym sukcesem w Twojej karierze?

B.S: Tak, zdobycie tytułu Mistrza Europy to było dla mnie niesamowite przeżycie. Pierwszy raz stałem na podium międzynarodowej imprezy lekkoatletycznej. Cieszyło też to, że pokonałem faworyta do złota – Martina Markovica, który przed eliminacjami prawe napluł mi na buta (śmiech).

A.K: Kto jest Twoim największym autorytetem i dlaczego?

B.S: Moim największym autorytetem jest moja mama, która samotnie wychowała trójkę dzieci, którzy wyszli na ludzi.

A.K: Kto obserwuje Twoją karierę doskonale wie, że bardzo dobrze radzisz sobie również w pchnięciu kulą. Traktowałeś to jako zabawę, czy jako uzupełnienie swojego treningu?

B.S: Kulę trenowałem średnio raz na miesiąc. Z trenerem skupialiśmy się głównie na dysku i traktowaliśmy to jako zabawę. W zasadzie moja przygodę z lekkoatletyka zaczynałem od pchnięcia kulą.

A.K: Twój sposób motywacji przed zawodami?

B.S: Często jest to jakiś zakład, głównie z moim sponsorem, który równie dobrze sprawdza się jako motywator. Podczas konkursu każdy ma inny sposób motywacji. Ja staram się wyłączyć i o niczym nie myśleć. Nie czuję wtedy stresu związanego z zawodami.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA