LOTTO EKSTRAKLASA: Przez 45 minut nuda, potem było meczycho! Cracovia ogrywa Jagiellonię!

Aktualizacja: 3 lut 2022, 10:40
24 lut 2019, 20:11

Dzisiaj Ekstraklasa zrównała się z Premier League. Kibice zarówno w Polsce, jak i w Anglii mogli się nieźle wynudzić. W hicie 27. kolejki na wyspach 0:0, w finale EFL Cup też 0:0, po 90. minutach. U nas również nudy… przynajmniej przez 45 minut. Jednak od 46 minuty zaczęło się prawdziwe “meczycho”!

Tak z pewnością czuli się kibice, którzy oglądali zarówno spotkanie Miedzi Legnica z Wisłą Płock oraz pierwsze 45 minut Cracovii z Jagiellonią Białystok. No delikatnie mówiąc, szału nie było:

Kibiców gości też.

W pierwszej połowie Cracovia miała dwie wyborne sytuacje, po których mogła zdobyć bramkę. Za pierwszym razem na minimalnym spalonym był Cabrera.

Finalnie do bramki trafił Wdowiak. Chwila radości, szybka konsultacja VAR i bramka anulowana. Następnie Hanca miał swoją setkę. Dostał fantastycznie podanie od Cabrery i huknął potężnie ponad bramką, z ósmego metra. To były jedyne godne uwagi sytuacje w pierwszej połowie. Może jeszcze gdzieś w między czasie Jagiellonia próbowała na przykład wrzucić piłkę w pole karne. Na tym się skończyło. Nudy!

Druga połowa rozpoczęła się od potężnego uderzenia… Wdowiaka. Sandomierski wreszcie mógł “dotknąć” piłki i przy okazji uratować Jagę przed stratą bramki. Ale tylko na moment. Wrzutka z rzutu rożnego, przedłużenie… W polu karnym znalazł się Dytiatiew i uderzył prawie w okienko. Sandomierski bez szans. Sprawdzano jeszcze przy użyciu technologii VAR, czy wszystko było okej. Piłka dotknęła ręki Dimuna, no ale właśnie – dotknęła, a nie on zagrał ręką. Gol uznany. 1:0.

Chwilę później znów ruszyła Cracovia. Dąbrowski świetnie znalazł się w polu karnym. Miał dużo czasu, przyjął, przymierzył… niestety uderzył tylko w słupek. Najpierw w obramowanie bramki trafiła piłka, a potem próbujący interweniować Sandomierski. Wyglądało groźnie, na szczęście bramkarz gości szybko się pozbierał.

I to nie koniec emocji. Podopieczni Probierza chyba dostali niezły ochrzan w szatni, bo zaczęli zasuwać, aż miło. Znów Wdowiak, znów w sytuacji “sam na sam”. Tym razem piłka podskoczyła gdzieś na nierówności i napastnik Pasów chybił. Na murawę również nakrzyczał. Należało się!

Poszaleli ludzie z Krakowa. Teraz czas na tych z Białegostoku. Zaatakowali po raz pierwszy po przerwie i wywalczyli karnego. Pospisil wszedł przed Helika. Wywrócił się. Kontakt na pewno był, ale umówmy się, Pospisil w sporej mierze wywrócił się sam z siebie. Marciniak wskazał na wapno. Do piłki podszedł Scepović. Przeniósł piłkę nad poprzeczką. Bez komentarza. Fatalnie wykonał ten rzut karny. Najwyraźniej chciał to zrobić jak Kuba Błaszczykowski – chyba złą powtórkę karnego obejrzał. Szkoda!

Ta sytuacja zabiła drużynę przyjezdnych. Skoro nawet z karnego nie trafiasz… Jak nie idzie, to nie idzie. Cracovia tym czasem odpowiedziała. Po rykoszecie, piłka spadła pod nogi Cabrery, ale ten fatalnie skiksował. Poza tym był spalony. Chwilę później Rapa wbiegł w pole karne. Udało mu się uderzyć piłkę głową, ale ta minęła prawy słupek bramki Sandomierskiego. Niewiele zabrakło. Piłkarze Probierza szli za ciosem i chcieli podwyższyć prowadzenie. W międzyczasie Jagiellonia robiła wszystko, aby wyrównać. Próbował Novikovas, który raz po raz zakręcił obrońcami gospodarzy. Zabrakło jednak ostatniego podania. Jagiellonia do pewnego momentu próbowała rozgrywać piłkę. Około 20 metra trafiała na mur, w postaci obrońców Cracovii. Nie było łatwo. Na ratunek został wysłany Jezus Imaz, dla którego był to debiut w kadrze Mamrota. Nic nie zrobił.

Tymczasem Wdowiak w 77 minucie miał swoją trzecią sytuację. Dodajmy, trzecią setkę. Tym razem trafił w… słupek. No ile można! Cabrera mógłby mieć już 3 asysty. Ale to nie koniec. Dosłownie minutę później, Janusz Gol fantastycznie zagrał do Siplaka. Ten stanął prawie “oko w oko” z bramkarzem gości. I co? I huknął potężnie nad poprzeczką! Michał Probierz dość wymownie pokazał, jak lewy obrońca miał uderzyć: “Po ziemi, kur** mać”, można było bez problemu wyczytać z ust trenera Probierza. To wszystko wyglądało tak, jakby piłkarze Cracovii założyli się, kto zepsuje więcej “setek”. Wciąż tylko centymetry dzieliły ich od zdobycia drugiej bramki.

Cracovia grała świetnie spotkanie. Wdowiak na dodatek spokojnie mógł zanurkować w polu karnym. Obrońca Jagiellonia wpakował się w jego nogi. Jednak napastnik Pasów przytomnie wolał utrzymać się na nogach i dograć w pole karne. Cała drużyna Cracovii prezentowała się na prawdę bardzo dobrze w tym meczu! Z pewnością większość kibiców miała takie miny:

Jeszcze na koniec spotkania próbował w drużynie Jagielloni, Poletanovic. Strzał zza pola karnego. Lekki, słaby, w środek bramki. Idealne podsumowanie tego spotkania w wykonaniu gości. W jednej z ostatnich akcji meczu zakotłowało się w polu karnym Peskovica! Kwiecień zgrał piłkę, nie trafił w nią Dytiatiew i zrobiło się gorąco. Mitrovic był bardzo bliski wbicia piłki z dwóch metrów do bramki. Jednak nie sięgnął. Ostatecznie Jaga miała z tego tylko rzut rożny, a po nim nic.

Cracovia wygrała zasłużenie. Aż dziwne, że strzeliła tylko JEDNĄ bramkę. Okazji było naprawdę co nie miara. 3 razy Wdowiak, Rapa, Siplak, Cabrera… Jagiellonia w drugiej połowie była jakby nieobecna. Najlepszą okazję koncertowo zmarnował Scepović. Po tym niewykorzystanym karnym z podopiecznych Ireneusza Mamrota wyraźnie zeszło powietrze. Zostali najpierw ogłuszeni przez rycerzy Probierza, którzy z buta weszli w drugie 45. minut. Podczas drugiej połowy dosłownie schowali sobie gości do kieszeni. Cracovia znowu wygrywa i znów na to zasłużyła, bo dominowała w tym meczu i uczciwie mówiąc, gdyby skończyło się 4:1, Jaga nie mogłaby narzekać

SIÓDME ZWYCIĘSTWO Z RZĘDU. Ogromne brawa!

 

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA