Późniejsze przygotowania do sezonu nie oznaczają, że nie można się liczyć w walce o najwyższe cele. Pokazał to dziś w Berlinie Patryk Dobek, który rozpoczął rywalizację dopiero od półfinału (ze względu na wysokie miejsce w rankingu europejskim) i przegrał je tylko ze świetnie biegającym ten dystans Karstenem Warholmem. Czas Polaka najlepszy w tym sezonie – 48,75 sekundy.
Dla 24-letniego Dobka jest to powrót do “światowej” formy, którą zatracił po bardzo udanych dla niego Mistrzostwach Świata w 2015 roku, gdzie zajął bardzo dobre 7. miejsce. Problemy treningowe i zdrowotne były głównym powodem, że Polak zniknął nam trochę z radarów, ale w tym sezonie mimo późniejszych przygotowań pokazuje, że stać go na osiąganie świetnych rezultatów.
Już na Mistrzostwach Polski w Lublinie pobiegł 49,01 sekundy i zgłosił swoje aspiracje do walki o medal Mistrzostw Europy, a potwierdził to dziś w swoim biegu półfinałowym. Od początku wyglądał bardzo mocno i jednocześnie bardzo równo. Trzymał się bardzo pewnie cały dystans i nie szarpał tempa, co powodowało, że ten bieg układał się bardzo dobrze technicznie. Na ostatnią prostą wybiegł jako trzeci, ale do końca gonił świetnego Warholma, który przepłacił ten półfinał ogromną ilością sił. Dobek na mecie zameldował się z czasem 48,75 sekundy (48,40 sekundy życiówka) i nie było widać, że przed chwilą przebiegł ten morderczy sprinterski dystans, dodatkowo pokonując płotki. W finale na pewno stoczy walkę o złoto.
Na drugim biegunie jest za to Justyna Śmietanka, która odpadła w eliminacjach skoku o tyczce, skacząc tylko 4,20 metra, nie mając żadnych szans na awans do finału.