PLK: MKS pokonuje mistrza!

6 lis 2016, 22:21

MKS Dąbrowa Górnicza przerwał serię dwóch porażek i pokonał na własnej hali Stelmet Zieloną Górę 83:77 (19:28, 16:14, 23:13, 25:22). Spotkanie trzymało jednak w napięciu do samego końca, jednak górą okazali się gospodarze. Najlepszym zawodnikiem spotkania został uznany Witalij Kowalenko.

Początek spotkania należał jednak do gości. Stelmet grał szybciej, był lepiej zorganizowany, co przełożyło się na prowadzenie 8:0. Duża była w tym zasługa rzutów zza łuku. Goście na 4 próby nie trafili ani jednej, natomiast Stelmet rzucił 5 na 7. Zielonogórzanie wykorzystywali fakt, że defensywa MKS-u się gubiła i nie potrafiła upilnować Juliana Vaughna, Przemysława Zamojskiego i Nemanji Djurisicia, którzy łącznie zdobyli 22 z 28 punktów swojej drużyny. Spotkanie, głównie przez MKS, przez pierwsze dziesięć minut było grane w bardzo rwanym tempie. Fragmenty pogoni i odrabiania strat były rozdzielane przez fragmenty, w trakcie których goście powiększali przewagę.

Druga kwarta przez sporą część czasu wyglądała podobnie jak pierwsza z tą różnicą, że Stelmet nie był w stanie powiększać prowadzenia. Żywe tempo spotkania zaburzali też sędziowie, którzy w swoich decyzjach byli bardzo drobiazgowi. Po dwóch pierwszych kwartach odgwizdanych było 27 przewinień. Głównie za sprawą bardzo mocnej walce pod koszami. Ciągłe starcia wysokich zawodnikach dawały arbitrom powody do gwizdków, ale dodatkowo nakręcały kibiców. Szukając innych rozwiązań ofensywnych, obie ekipy rzucały za trzy. Stelmet w tym aspekcie cały czas był solidny i po dwudziestu minutach gry ich skuteczność wyniosła 7/11. Gospodarze pierwszy raz zza łuku zdołali trafić do 19 minutach, a ich skuteczność wyniosła słabe 16,7% (2/12). W zespole MKS-u zadebiutował Roderick Trice. Amerykanin pokazał się z dobrej strony, ale przez niego doszło do nietypowej sytuacji. Drażen Anzulović dokonał zmiany i na parkiet wszedł Kendall Gray, jednak okazało się wtedy, że na parkiecie jest czterech obcokrajowców. Do tej pory nie groziło to trenerowi MKS-u, więc można uważać, że trochę się zapomniał. Jednak co ciekawe, najszybciej w całej sytuacji zorientowali się kibice, którzy głośną reakcją dali do zrozumienia sztabowi trenerskiemu, że coś jest nie tak.

Po przerwie obie ekipy wyszły na parkiet trochę zagubione. Przeważały niecelne rzuty i straty. Wszystko jednak zmieniło się po 3:14 minutach, kiedy to w przeciągu 3. minut MKS zanotował serię 11:0 i wyszedł na prowadzenie. Gospodarze grali pewniej, podwajali graczy w pomalowanym i często decydowali się na obronę strefową, a Stelmet przestał trafiać z otwartych pozycji. To wszystko przełożyło się na wybuch szczęścia Drażena Anzulovicia, który po jednej z akcji wskoczył na parkiet, krzycząc do swych graczy, ale tym razem były to pochwały. Nie dla wszystkich w MKS-ie III kwarta była udana. Mowa tu o Jakubie Parzeńskim, który nie dawał sobie rady z wysokimi zawodnikami zielonogórzan. W ataku nie istniał, a w defensywie był co chwila mijany przez rywali. Po zdjęciu przez trenera Parzeński wściekły rzucił ochraniaczem na zęby za ławkę rezerwowych.

Do ostatniej kwarty gospodarze podchodzili z trzy punktowym prowadzeniem, które ku zaskoczeniu gości zaczęli powiększać. W pewnym momencie wyniosło ono aż 8 punktów, ale wtedy szybkie odpowiedzi Stelmetu zmniejszyły przewagę do jednego oczka. W ostatniej części spotkania znakomicie grał Witalij Kowalenko, który był głównym kreatorem tak dużej przewagi MKS-u. Końcówka spotkania była już jednak typową wymianą ciosów. Lepiej prezentowali się w niej gospodarze, głównie dzięki walce pod koszami. Ważne zbiórki pod koniec padały łupem Jeremiaha Wilsona i Bartłomieja Wołoszyna, a w Stelmet nie wykorzystywał otwartych pozycji, a Łukasz Koszarek nie trafił nawet raz zwykłego lay-upa bez obrońców. Dodatkowo w ciągu ostatnich dwóch minut Wilson zaliczył dwie zbiorki ofensywne i celne dobitki, które w ostatecznym rozrachunku zapewniły MKS-owi wygraną.

MKS Dąbrowa Górnicza 83:77 Stelmet Zielona Góra (19:28, 16:14, 23:13, 25:22)

MKS Dąbrowa Górnicza: Kowalenko 17, Wołoszyn 15 (4 ast), Wilson 14 (8 zb), Pamuła 11 (4 ast), Johnson 9 (4 ast), Trice 7, Gray 5, Szymański 3, Parzeński 2, Wieczorek 0, Piechowicz 0

Stelmet Zielona GóraZamojski 19, Djurisić 17 (9 zb), Vaughn 13, Gruszecki 10, Florence 8, Koszarek 5 (10 ast), Kelati 3, Hrycaniuk 1, Moore 1, Zajcew 0


Na pomeczowej konferencji wypowiedzieli się:

Artur Gronek – trener Stelmetu: Gratulacje dla Dąbrowy Górniczej zagrali dobry mecz i jest to zasłużone zwycięstwo. W drugiej połowie zdobyli 48 punktów, a nas zatrzymali. Straciliśmy za dużo punktów spod kosza, po penetracjach i po jednym, dwóch kozłach, a w końcówce może się zawsze wszystko wydarzyć. Jeden rzut może zaważyć o wygranej. Nie trafialiśmy z otwartych pozycji, a do tego mieliśmy za mało asyst i za dużo strat.
Pierwsza połowa to była gra na Djurisićia i Vaughna. Po przerwie widzieliśmy obrone strefą MKS-u i podwajanie zawodników, na co nie było odpowiedzi.
Zadaniem strefy jest zrobienie tłoku w pomalowanym i wtedy tworzą się otwarte pozycje na łuku. Chcieliśmy to wykorzystywać, rzucać za trzy punkty. Mieliśmy otwarte pozycje, ale nie trafialiśmy z nich.

Łukasz Koszarek: Gratulacje dla Dąbrowy. Grali w II połowie bardzo dobrze. My po pierwszej połowie zaczęliśmy grać za bardzo indywidualnie, a nasza obrona kulała i nie potrafiliśmy bronić, a po jednej rotacji wszystko się rozsypywało. Trzeba przyznać, że MKS to dobry zespół i zasłużenie wygrali. My musimy w polskiej lidze więcej się przykładać i lepiej grać.
Ostatnie minuty spotkania, wejście pod kosz i nietrafiony rzut, przy jednym punkcie straty. Będzie się to śniło po nocach?
Nie, nie. Powinienem trafić, ale potem mieliśmy dużo szans. Ogólnie powinienem lepiej grać w ataku, ale nie mam żadnych wymówek.

Drażen Anzulović – trener MKS-u: Gratuluje zespołowi. Dziękuję fanom, to było dla nas wielka zwycięstwo. Mam nadzieję, że dopingu od nich będzie więcej, bo potrzebujemy go. W ostatnich dwóch spotkaniach mieliśmy kłopoty, sporą ilość strat i nie wiem skąd taki problem. Ale przez cały tydzień zawodnicy przygotowywali się do tego meczu, ponieważ są profesjonalistami i wiedzieli, co chcą osiągnąć. Mówiłem cały czas, że mistrz Polski jest do pokonania. Nie rozpoczęliśmy jednak dobrze meczu, a kompletnie inaczej niż chcieliśmy. Dawaliśmy im sporo otwartych pozycji, ale mamy dobrą mentalność i wróciliśmy. Bardzo pomogła ławka rezerwowych, a dużo w rotacji pomógł Rocky (Roderick Trice przyp.red.). W przerwie powiedziałem, że musimy wierzyć, że jesteśmy w stanie wygrać, ale musimy kontynuować dobrą postawę i kontrolowaliśmy przez 15 minut mecz. Przy ośmiopunktowym prowadzeniu znowu zaczęło się granie, jakiego nie chcieliśmy. W końcówce udało się jednak dzięki dobrej grze przechylić szalę zwycięstwa. Dobrze, że udało się wygrać, bo był to ważny mecz, ale to tylko jedno zwycięstwo w mistrzostwach.
Czy występ Rocky’ego Trice’a był satysfakcjonujący?
Powiedziałem już, że pomógł nam bardzo, ale potrafi zdecydowanie więcej. Pokazał już trochę swoich możliwości dzisiaj, ale potem kompletnie wygasł. Musimy z nim popracować nad przygotowaniem fizycznym, ponieważ ma z nim jeszcze spore kłopoty.

Jeremiah Wilson: Był to trudny mecz. Wiedzieliśmy o tym, więc chcieliśmy wyjść jako zespół, ponieważ ostatnie mecze były słabe, dostaliśmy kilka bolesnych ciosów, a dzisiaj przyjeżdżał mistrz. Zagraliśmy wspaniale drużynowo, ograniczyliśmy ilość strat, co było naszym celem i w końcówce wygraliśmy.
Czy czujesz się jak bohater, bo pod koniec trafiłeś ważne rzuty?
Zrobiłem to co potrzebował zespół i ważne że wygraliśmy. Pod koniec udało mi się dwa razy zebrać piłkę w ataku, ale to jest to, o czym zawsze mówił nam trener, czyli zebrać piłkę w ataku i ją dobić.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA