Niestety. Nie tak wyobrażaliśmy sobie startu polskich hokeistów w mistrzostwach świata dywizji IA w hokeju na lodzie…W drugim meczu światowego czempionatu rozgrywającego w Katowicach “Biało-czerwoni” ulegli Korei Południowej 1:4.
Przed tym spotkaniem podopieczni Jacka Płachty nie byli w komfortowej sytuacji. W pierwszym meczu ulegli Włochom 1:3 i aby myśleć o awansie potrzebne były wygrane. Niestety, tak się nie stało i możemy się pożegnać z powrotem do elity, a musimy zacząć martwić o utrzymanie w dywizji IA.
Pierwsza tercja mogła napawać optymizmem, mimo że zakończyła się bezbramkowym remisem. Polacy byli silniejsi i lepiej konstruowali swoje akcje. Najbliżej strzelenia gola w tej części spotkania nasi hokeiści byli w 20. minucie. Grzegorz Pasiut podał do Arona Chmielewskiego, ale Matt Dalton świetnie wyłuskał krążek, przy okazji nie po raz pierwszy ruszył swoją bramkę co nie spotkało się z interwencją sędziego.
Druga tercja to koszmar “Biało-czerwonych”. Zawodnikom Płachty jakby odcięło prąd. Straciliśmy siłę i szybkość. Koreańczycy nas wyprzedzali i nie pozwalali często nawet wyjść z naszej strefy obronnej. W konsekwencji już w drugiej minucie tercji straciliśmy bramkę. Fatalny błąd Polaków w obronie Koreańczycy skrzętnie wykorzystali i zdobyli gola za sprawą “amerykańskiego Koreańczyka’, Michael Swifta. Na domiar złego trzy minuty później było już 0:2. Ponownie błąd popełniła formacja obronna i po raz drugi ten błąd wykorzystał Michael Swift, który pokonał bezradnego Odrobnego. Do końca tercji gra była już wyrównana, a na lodzie nie działo się zbyt wiele co oczywiście nie przeszkadzało w pełni usatysfakcjonowanym Azjatom.
Trzecia tercja była ostatnim momentem na jakikolwiek zryw Polaków. Na 11 minut przed końcem wydawało się, że taki nastąpił i wszystko w tym meczu jest jeszcze możliwe. Tym razem fatalnie w obronie zachowali się Koreańczycy, którzy przed własną bramką wręcz podali krążek Grzegorzowi Pasiutowi, a ten pewnie zakończył akcję golem. Radość naszych hokeistów jak i kibiców zgromadzonych w hali nie trwała niestety długo bowiem niespełna dwie minuty później dobił nas po raz trzeci Swift kończąc indywidualną akcję pięknym strzałem obok bezradnego Odrobnego. Szalę goryczy przelała jednak czwarta bramka Koreańczyków strzelona na pustą bramkę po zjechaniu Przemysława Odrobnego. Wynik ustalił Sangwook Kim.
Jutro dzień przerwy, a we wtorek podopieczni Jacka Płachty zmierzą się z najsilniejszą na mistrzostwach Słowenią.