Washington Wizards wygrało drugi mecz z rzędu, tym razem gromiąc Chicago Bulls 117:96. Marcin Gortat wszedł na boisko dopiero w drugiej kwarcie, z powodu kontuzji odniesionej podczas rozgrzewki.
Jeszcze na początku tygodnia zespół z Waszyngtonu był w fatalnym położeniu, przegrywając 5 meczów z rzędu i oddalając się od fazy play-off. Teraz po dwóch wysokich zwycięstwach z drużynami bezpośrednio wyprzedzającymi ich w tabeli, znowu są w grze o ósmą lokatę na wschodzie.
“Czarodziejów” do zwycięstwa nad “Bykami”, poprowadził grający na poziomie All-Star John Wall. Uzyskał on triple-double na które złożyło się 29 punktów, 12 asyst i 10 zbiórek. Jak na lidera zespołu przystało, efektywnie dyrygował poczynaniami swoich kolegów, dzięki czemu stołeczny zespół zdobył aż 25 punktów po szybkich kontratakach, wygrywając każdą kwartę i budując sobie bezpieczną przewagę.
Marcin Gortat na rozgrzewce przed meczem poczuł silny ból w dolnym odcinku kręgosłupa, co uniemożliwiło mu rozpoczęcie meczu w pierwszej piątce. Pomimo tego, udało mu się pojawić na boisku pod koniec drugiej kwarty. Ogólnie spędził na parkiecie 18 minut, zdobył 9 punktów trafiając 4 z 9 rzutów z gry oraz jeden osobisty. Oprócz tego miał jeszcze 6 zbiórek, przechwyt i blok.
Zespół z Waszyngtonu w dalszym ciągu zajmuje 10. miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej, ma teraz jednak realne szanse na poprawienie swojego bilansu 32 zwycięstw i 35 porażek. W dwóch kolejnych meczach zmierzy się bowiem że słabszymi rywalami- Philadelphia 76ers i New York Knicks.
Washington Wizards – Chicago Bulls 117:96 (32:25, 31:27, 29:22, 25:22)
Obszerny skrót meczu:
https://www.youtube.com/watch?v=H9cd55P6vW0