Washington Wizards przegrali we własnej hali z Indianą Pacers 101:103. “Czarodzieje” większość spotkania prowadzili i gdyby nie banalne błędy w końcówce i niezrozumiałe decyzje trenera to oni cieszyli by się dzisiaj z ze zwycięstwa. Marcin Gortat mimo świetnej gry spędził na parkiecie niecałe 30 minut, zdobywając w tym czasie aż 16pkt przy 70% skuteczności (7/10), a także trafił oba rzuty wolne jakie miał. Polak zebrał tylko 7 piłek, miał 2 bloki i przechwyt, ale jak na złość Polakowi, kiedy przebywał on na boisku przyjezdni zawodnicy fenomenalnie rzucali i trafiali większość swoich rzutów. Jako ogromny plus trzeba zapisać naszemu zawodnikowi to, że w rewelacyjny sposób powstrzymał swojego rywala na pozycji centra-Roya Hibberta, który nie zdobył ani jednego punktu w meczu i miał tylko 5 zbiórek! (FG 0/6).
Początek meczu nie był najlepszy w wykonaniu gospodarzy. Przez pierwsze 3,5 minuty nie trafili żadnego z pięciu rzutów, przegrywając tym samym 6:0. Następnie sprawy w swoje ręce wziął Beal, który trafił pierwszy rzut i “rozpędził” swój zespół. Po udanym rzucie Gortata oraz “trójce” Pierce’a Wizards zdobyli 10 punktów z rzędu (0-6, 10-6). Polak bardzo dobrze grał w obronie i nie pozwolił rzucić ani jednego punktu Hibbertowi (0/2). Zebrał w pierwszej odsłonie aż 6 piłek, a także trafił trzy z czterech rzutów. Wizards zatrzymali gości na zaledwie 25% skuteczności i wygrali pierwszą kwartę 20:14.
Druga partia zaczęła się bardzo podobnie do pierwszej,tylko tym razem w odwrotnym kierunku. To “czarodzieje” zdobyli pierwszych 5 punktów, tylko po to żeby zaraz po tym stracić 6 z rzędu! Dobra gra gospodarzy pozwoliła odskoczyć im nawet na 13 punktów (37:24), ale od tego stanu goście się “przebudzili” i 2 minutowy fragment gry wygrali 11:2 zmniejszając straty do 4 punktów (39:35). Ostatecznie “czarodzieje” utrzymali wypracowaną wcześniej przewagę, ale na przerwie prowadzili zaledwie 44:42. Gortat grając przez ostatnie 3 minuty dołożył do swojego dorobku tylko jeden blok.
Po przerwie zawodnicy z Indianapolis byli niezwykle skuteczni i przez pierwsze 2 minuty zdobyli aż 10 punktów wychodząc tym samym na prowadzenie 52:48! Trzecia kwarta była zdecydowanie najciekawsza dla oka, świetne dynamiczne akcje, dobre rzuty z dystansu, mało fauli i nie sportowych zachowań. Walka była bardzo wyrównana, żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć na więcej niż 4-5 punktów. Wizards zdołali w samej końcówce wypracować większą przewagę i prowadzili na koniec kwarty 76:70. Fenomenalnie w ataku zagrał Gortat, który trafił wszystkie 5 rzutów!
Czwarta kwarta zapowiadała nam fantastyczne emocje. Świetnie partię rozpoczął John Wall, który zdobył bardzo szybko 8 punktów i mimo wysokiej skuteczności gości, to “czarodzieje” od samego początku starali się kontrolować sytuację na boisku (84:77), (90:80). Wizards w swoim stylu grali wspaniale z kontry, zdobywając w całym meczu aż 30 pkt z tego elementu! Gortat pojawił się na parkiecie dopiero na ostatnie 4 minuty, co było kolejną niezrozumiałą decyzją trenera Wittmana, zwłaszcza że Polak był najskuteczniejszym zawodnikiem na boisku, a także zdominował swojego rywala- Hibberta- nie pozwalając rzucić mu ani jednego punktu! Wizards po raz kolejny pokazali że nie sa mocni psychicznie i po trzech bardzo prostych stratach stracili całe swoje prowadzenie (94:93). Indiana bezlitośnie wykorzystała fatalne błędy gospodarzy i nakręcając się z minuty na minute wyszła na prowadzenie (97:94) trafiając niemal każdy swój rzut. W końcówce spotkania Gortat w bardzo ważnej akcji zablokował “szalejącego” Hilla, co dało nadzieję na doprowadzenie do remisu. Na 11 sekund przed końcem spotkania Wizards przegrywali 101-98, ale “trójkę” trafił John Wall(34pkt) i stan meczu ponownie się wyrównał (101:101). Na nieszczęście drużyny Polaka, w ostatniej akcji meczu świetnie dysponowany tego dnia George Hill(29pkt, 7zb, 9ast) trafił mimo krycia aż 3 obrońców i dał tym samym niespodziewane zwycięstwo swojej drużynie 103:101.
Dla Wizards była to czwarta porażka z rzędu. Ponownie okazało się że zawodnicy ze stolicy są słabi psychicznie i nie potrafią utrzymać koncentracji do końca spotkania, przegrywając “wygrany” mecz. “Czarodzieje” muszą się prawdopodobnie przyzwyczaić do 5 miejsca które obecnie zajmują na wschodzie i jeżeli nie wydarzy się nic niespodziewanego to ich rywalem w pierwszej rundzie play-off będzie Toronto Raptors (42-30).
Kolejne spotkanie Wizards (40-32) zagrają 28 marca przeciwko Charlotte Hornets (30-40).”Szerszenie” nadal walczą o awans do fazy play-off więc “czarodzieje” mogą spodziewać się kolejnego ciężkiego meczu.
Washington Wizards – Indiana Pacers 101:103