Nowy geniusz Kloppa pilnie potrzebny

9 kwi 2015, 20:33

Wśród wielu ludzi panuje powszechne twierdzenie na istnienie świata czarno-białego, przemieszczającego się tylko od skrajności do skrajności. Zapewne ta zasada ma i ziarno prawdy, ale jak wiadomo – wyjątki potwierdzają regułę, a takim wyjątkiem bez wątpienia może być Borussia Dortmund. Przeszła ona wyboistą drogę pomiędzy tymi dwi skrajnościami, ale tylko pozornie znajduje się teraz w jednej z nich. Duma Zagłębia Ruhry jest idealnym przykładem na to, że życie serwuje jeszcze coś, co można nazwać stanem pośrednim.

Z całą pewnością niemiecki klub nie jest już w kryzysie, tak jak miało to miejsce w poprzedniej rundzie, kiedy włodarze klubu zaczynali starać się o licencję na grę w drugiej lidze. Wówczas w pierwszych dziesięciu meczach Borussia uzbierała zaledwie 7 punktów. Teraz sytuacja diametralnie się zmieniła. Żółto – czarni po dziesięciu meczach rundy wiosennej zainkasowali ich prawie trzy razy więcej – bo aż 18 – ale nadal nie możną twardo stąpać po ziemi w przekonaniu, że głęboki kryzys opuścił ich drużynę już na dobre. Jak na razie wielkim plusem dla Borussi jest fakt, przestała przegrywać ze wszystkimi jak leci. Cała destrukcja nie popełnia już masowo błędów w ustawieniu, a zawodnicy odpowiedzialni za strzelanie bramek wykazują ciut większą wolę walki. Zapewne nikt w klubie nie pamięta już o możliwości spadnięcia do niższej klasy rozgrywkowej. Teraz podstawowym celem dla Borussi jest ratowanie fatalnego sezonu, czyli walka o awans do Ligi Europy, bo o Lidze Mistrzów mogą jedynie pomarzyć.

W czasach świetności Borussia Dortmund znajdowała się w gronie nielicznych klubów w Europie, którego styl gry byłby tak perfekcyjnie doprecyzowany i przemyślany. Zawodnicy biegali dwa razy szybciej i więcej od rywali, grali pełnym kontr pressingiem, od razu po stracie piłki starać się o jej odbiór. Ustawienie 4-2-3-1 w pełni im to umożliwiało. Jeden z pary stoperów (Hummels) dobrze wprowadzał piłkę w drugą linię, boczni obrońcy (Schmelzer i Piszczek) biegali od flanki do flanki, a środkowy napastnik (Lewandowski) przypominał pionową ścianę, która skutecznie potrafiła się zastawić i rozegrać piłkę do boku, a i w polu karnym zawsze wiedziała, gdzie zaraz może spaść ,,bezpańska” futbolówka. To było coś w rodzaju imponującego dwa w jednym – efektowne i efektywne.

Jak się dzisiaj okazuje, Robert Lewandowski był dla Borussi bezcenny. Przeciwnicy polskiego talentu mówili otwarcie, że to raczej Dortmund potrzebny jest Lewandowskiemu, a nie Lewandowski Dortmundowi. Kiedy dzisiaj spoglądam na tabelę Bundesligi, muszę ich skrytykować, bo najwyraźniej się mylili. Co prawda możemy tylko gdybać, w jakim miejscu byłaby teraz Borussia, gdyby ,,Lewy” wciąż w niej grał, ale z całą pewnością wraz z jego odejściem skończyła się wspaniała epoka dla tego klubu. Stratę Kagawy czy choćby Goetzego można było uzupełnić stosunkowo łatwo. Napastników pokroju Polaka na świecie jest najwięcej kilku, a na nich Borussie na pewno w tym momencie nie stać.

Domniemanie, że zastąpienie Lewandowskiego może okazać się niewykonalne, Klopp przedstawiał już w okresie letnim. O ile Ramos miał być tylko zmiennikiem, to Immobile pełną gwarancją na bramkostrzelnego egzekutora. Trener Dortmundczyków już wtedy ostrzegał, że Borussie trzeba wymyślić na nowo i po kilku miesiącach można dojść do wniosku, że jednak jego słowa nie były bezpodstawne.

Wraz z nowym sezonem przyjdą i nowe oczekiwania, a wtedy od Borussi znów będzie się wymagać pazernego pościgu z Bayernem o mistrzostwo. Wydaje mi się, że bez nowego pomysłu na grę, to się nie uda. Borussia nie ma na tyle inteligentnych piłkarsko wykonawców, by realizować dawne założenia taktyczne. Zawodnicy pokroju Aubameyanga są w stanie sprawdzić się na tle ligowych średniaków, ale na arenie międzynarodowej piłkarz grający tak bezmyślnie nie sprawi żadnych problemów przeciwnikowi.

Ryzyko utkwienia w boiskowej przeciętności jest przeogromne. Obecna forma Borussi walczyć z najlepszymi nie pozwala, a jedna z desek ratunku – transfery – niczego pozytywnego do szatni nie wnoszą. Do niedawna Borussia królowała na europejskim rynku transferowym. Takie transfery jak: Lewandowski, Piszczek, Guendogan, Bender, Kagawa zadziwiały cały piłkarski świat, bo za śmieszne pieniądze Borussia stworzyła maszynę do wygrywania z największymi. Ostatnim udanym transferem Borussi – choć już nie tak tanim – to Marco Reus. Miliony wydane na Immobilego, Aubameyanga, Michitariana, Gintera czy Papastathopoulosa zakończyły się fiaskiem. Mało który klub w Bundeslidze miał w ostatnim czasie tyle do wydania co Borussia, ale jak widać, same pieniądze nie zapewniają wyników.

To wszystko pokazuje, jak trudno jest się utrzymać na trenerskim stołku w jednym klubie przez lata. Nie wystarczy, że raz wymyślisz coś genialnego. Coś genialnego musisz wymyślać co jakiś czas i to ze zmieniającymi się wykonawcami. Bez wątpienia taką umiejętność w swoim kodzie genetycznym posiadał Sir Alex Ferguson. Wielu trenerów aspirowało już do bycia Alexem swoich klubów, a Ferguson jest nadal tylko jeden. Daje to do myślenia czy takiemu Kloppowi się to uda.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA