Piotr Małachowski (Rzut Dyskiem) – jedna z najjaśniej świecących postaci polskiej i światowej lekkoatletyki w historii. Dwukrotny srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich (Pekin 2008, Rio 2016), Mistrz Świata (Pekin 2015), dwukrotny Mistrz Europy (Barcelona 2010, Amsterdam 2016), a także multimedalista Mistrzostw Polski. Rekordzista Polski z wynikiem 71,84 metra (5. wynik w historii światowej LA). Tych sukcesów można byłoby wymieniać jeszcze przez co najmniej godzinę, ale nasz najlepszy dyskobol to przede wszystkim człowiek o wielkim sercu, który bardzo chętnie pomaga innym.
Rozmowę z Piotrem Małachowskim przeprowadził Adam Kowalski:
Adam Kowalski: Zdobycie drugiego w karierze medalu olimpijskiego to kolejny ogromny sukces w Twojej dotychczasowej przygodzie ze sportem wyczynowym. Czy srebrny medal z Rio smakuje podobnie do srebrnego medalu z Pekinu?
Piotr Małachowski: Cieszę się, bo w tym momencie smakuje nawet lepiej niż ten z Pekinu. Dorosłem i wiedziałem, że stać mnie na walkę o złoto, a medal zdobyty w Pekinie można śmiało powiedzieć, że był po prostu przypadkiem. Osiem lat czekałem, aby stanąć na olimpijskim podium, więc ogólnie smakuje tak dobrze jak ten pierwszy.
A.K: Czyli jesteś zadowolony z pracy jaką wykonałeś na tych Igrzyskach Olimpijskich?
P.M: Jestem bardzo zadowolony. Gdybym w ostatniej kolejce wiedział świadomie, że jestem w stanie odpowiedzieć Hartingowi, to powiem szczerze, że byłbym zły na siebie, że nie udało mi się tego zrobić. Prawda jest taka, że niestety w tym konkursie, nie byłem w stanie rzucić ani trochę dalej.
A.K: Można powiedzieć, że z jednej strony ten złoty medal był bardzo blisko, ale z drugiej strony sport już nie raz płatał figla tym największym. Co pomyślałeś sobie wchodząc do koła po raz ostatni mając świadomość , że straciłeś prowadzenie na rzecz Christopha Hartinga?
P.M: Myślałem, że jestem w stanie więcej z siebie wykrzesić, ale nie byłem jakoś mocno zdziwiony. Wiedziałem, że Harting jest mocnym zawodnikiem, najgroźniejszym z tych, którzy wystąpili w finałowym konkursie olimpijskim. Pokazywał już to na mityngach, gdzie razem startowaliśmy. Najbardziej byłem zdziwiony tym, że Niemiec tak słabo rozpoczął finałowy konkurs w Rio.
A.K: Czy według Ciebie konkurencja w dyscyplinie jaką jest rzut dyskiem, z roku na rok jest coraz większa, a na arenie międzynarodowej coraz śmielej zaczyna sobie poczynać spora grupa nieznanych do tej pory zawodników?
P.M: Po prostu następuje tzw. „zmiana warty”. Ja też kiedyś byłem tym najmłodszym, a teraz jestem jednym z najstarszych. Zmiana pokoleniowa musi w końcu nastąpić, a Ci młodzi będą naprawdę groźni za parę lat.
A.K: Który zawodnik według Ciebie, będzie takim „Czarnym Koniem” w najbliższych latach?
P.M: Mam nadzieję, że będzie to Robert Urbanek, który ma papiery na dalekie rzucanie, ale jak na razie nie może się jeszcze do tego przekonać. Myślę, że za rok lub dwa, Robert będzie naprawdę mocnym zawodnikiem. Może będzie to Philip Milanov (Belgia), ale są też inni zawodnicy, którzy mogą rzucać bardzo daleko, ale nie są w stanie jeszcze tego wszędzie pokazać.
A.K: Złoty medal Mistrzostw Europy w Amsterdamie, srebrny medal Igrzysk Olimpijskich w Rio. Czy następnym celem będzie wygranie klasyfikacji generalnej Diamentowej Ligi?
P.M: Oczywiście liczę na to, że powalczę w Diamentowej Lidze. Mam nadzieję, że diament (nagroda za wygranie klasyfikacji generalnej) do Polski przyjedzie już po raz czwarty. Już zacząłem przygotowywać się do tych ważnych startów.
A.K: Znany jesteś z tego, że bardzo mocno udzielasz się charytatywnie. Sprzedajesz swoje trofea, aby potem za zarobione z nich pieniądze pomóc dzieciom, które są bardzo chore, a ich operacje kosztują przeważnie ogromne kwoty pieniędzy.. My jesteśmy dumni z tego co czynisz dla tych maluchów, ale jakie Ty masz uczucia, mając świadomość, że możesz uratować komuś życie?
P.M: Mam takie uczucie, że jak mogę komuś pomóc, a tego nie zrobię, to będę sam się z tym wszystkim źle czuł. Niektórzy ludzie odbierają to negatywnie i mówią, że to jest mój „Lans”. Ja jednak czuję taką potrzebę i chcę pomagać ludziom. Ja spełniam się jako sportowiec, a jeżeli moje medale mam przekuć później na pomoc charytatywną, bądź na pomoc dzieciakom, to chcę to robić. Ja wiem jak się czuje rodzic chorego dziecka, gdyż jak urodził się mój syn, to ta pomoc również była bardzo potrzebna. Nie mógłbym spojrzeć w lustro mając świadomość, że mogłem pomóc, a tego nie zrobiłem.
A.K: Srebrny medal olimpijski zdobyty kilka dni temu na Igrzyskach Olimpijskich w Rio został już wystawiony na licytację. Komu tym razem mają pomóc wylicytowane za niego pieniądze?
P.M:
A.K: Czy w tym sezonie na własne oczy zobaczymy jeszcze Piotra Małachowskiego, który rzuca powyżej 70 metrów, czy warunki atmosferyczne panujące na arenach, na których w najbliższym czasie będziesz startował, raczej nie ułatwiają osiągnięcia tego typów rezultatów?
P.M: Raczej nie zobaczycie mnie już rzucającego tak daleko. Mogę rzucić 69,90 metra, ale jak by się udało rzucić 70 metrów, to byłoby naprawdę super!
A.K: Czy według Ciebie postać Bartłomieja Stója, coraz częściej będzie rozpoznawalna na tle międzynarodowych aren? Ma zadatki na zawodnika światowego formatu?
P.M: To jest młodzież, która będzie walczyła, ale teraz trzeba mu dać się spokojnie rozwinąć, aby nie za szybko zrobić z niego mistrza. Musi dorosnąć do tego zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie.
A.K: Tokio 2020 to realny scenariusz? Czy na tą chwilę nie chcesz niczego obiecywać?
P.M: Obiecuję, że będę przygotowany na tyle ile będę mógł. Wszystko zależy od zdrowia, ale na pewno nie pojadę tam jako kibic. Ale jak to tak naprawdę będzie, trzeba niestety poczekać kolejne 4 lata.