MKS Dąbrowa Górnicza w minionym tygodniu pokonało Miasto Szkła Krosno notując bardzo ważne zwycięstwo w kontekście walki o fazę play-off. Zaraz po spotkaniu rozmawialiśmy z kapitanem dąbrowskiej drużyny Piotrem Pamułą.
Maciej Jankowski: Zwycięstwo tylko dziesięcioma punktami, mimo że przewaga była bardzo duża, jednak w ostatniej kwarcie Krosno zdołało odrobić stratę. Co się stało z grą?
Piotr Pamuła: Klasyczny brak koncentracji po pierwszej kwarcie. Cały czas mówiliśmy sobie, że trzeba być skoncentrowanym, bo Krosno może do tego wrócić, ponieważ potrafią takie rzeczy robić. Pomimo tego, że sobie to powtarzaliśmy, ta koncentracja uciekła, pojawiło się rozluźnienie i przewaga zmalała do tylko czterech punktów. Nie możemy tak robić, bo przy innej różnicy punktów, może to inaczej wyglądać. Najważniejsze, że jest zwycięstwo, ale musimy wystrzegać się takich błędów.
Już w spotkaniu z Turowem Zgorzelec graliście bardzo dobrze w ataku, ale pozwoliliście rywalom zdobyć 85 punktów. To, co do tej pory było Waszym atutem, w ostatnich spotkaniach staje się kłopotem, czyli gra w obronie.
PP: Trzeba też wziąć pod uwagę, że dzisiaj zdobyliśmy 96 punktów z Turowem ponad 100 (dokładnie 106 przyp.red.). Jeżeli byśmy mieli taki atak i świetną obronę na poziomie 60 punktów, to wygralibyśmy z Turowem czterdziestoma punktami, co jest bardzo trudne do wykonania, czyli coś za coś. Przyjdą jednak też takie mecze, że nie będzie tak dobrej dyspozycji w ataku i trzeba będzie się na tej obronie skupić. Mam nadzieję, że wszyscy twardo stąpamy po ziemi, nie bujamy w obłokach i pewnie zmierzamy do play-offów.
MJ: Do połowy sezonu byliście zaskoczeniem sezonu. Co prawda pojawiły się później kontuzje, ale w 2018 roku jest zupełnie inny MKS.
PP: Dokładnie, jest zupełnie inny MKS i nie będę tutaj szukał żadnych wymówek, chorób, kontuzji. Każda drużyna ma takie same warunki grania, budowania składu itd. Jesteśmy w sytuacji, w jakiej jesteśmy, zajmujemy 5 pozycję w tabeli, więc nie ma co robić tragedii. Chcemy utrzymać tę pozycję lub nawet zajść wyżej, a istnieje taka szansa. Nie ma co panikować.
Twojej perspektywy w kontekście dyspozycji rzutowej, ponieważ jesteś typowym strzelcem, ten sezon nie był do tej pory bardzo udany, ale te ostatnie spotkania, szczególnie początek meczu z Rosą i dzisiejsza skuteczność zza łuku daje nadzieję, że właściwa forma chyba wraca.
PP: Miejmy nadzieję. Skupiam się po prostu na każdym meczu. Od początku roku ciężko pracowałem, by coś zmienić w swoim graniu, bo długo to nie szło. Jestem trochę inaczej wdrożony w system, trener to wszystko inaczej poustawiał. Skupiam się więcej na obronie, by nie myśleć tylko na rzucaniu, bo nie tylko na tym opiera się koszykówka.
Sporo ostatni mówi się o przepisie o dwóch Polakach na boisku. Może przepis zniknie, nie jest to jeszcze pewne. Jak z Twojej perspektywy, czyli tak naprawdę głównego zainteresowanego, Polaka na boisku to wygląda. Powinno to zostać, czy niekoniecznie?
PP: Obiektywnie, dużo ostatnio o tym rozmawiałem z trenerem Dukowiczem. Są oczywiście plus i minusy wszystkiego i nie można jednoznacznie powiedzieć, co będzie dobre. Są takie głosy, że Ci Polacy, którzy zarabiają te pieniądze, które zarabiają, ale potrafią grać w koszykówkę i tak zostaną na tych kontraktach. Na pewno ktoś straci, na pewno ktoś zyska, ja modlę się tylko o to, by było to zrobione z głową. Jak to wyjdzie, to ciężko jest mi oceniać tak na szybko w dwóch zdaniach. Wszystko ma swoje wady i zalety. Przepis o dwóch Polakach i 17 zespołów w lidze też ma swoje minusy, więc trzeba tak naprawdę zobaczyć, co z tego wyjdzie.