MKS Dąbrowa Górnicza po pierwszym ligowym spotkaniu miało dziesięć dni przerwy. Dzisiaj zawodnicy Jacka Winnickiego wracają do gry. Jako rozgrzewkę przed starciem z Kingiem Szczecin zapraszamy do kilku krótkich rozmów z dąbrowskimi zawodnikami, które przeprowadziliśmy w trakcie okresu przygotowawczego.
Maciej Jankowski: Jesteś jedynym nowym polskim zawodnikiem w składzie MKS-u, co przekonało Cię, by dołączyć do tej drużyny?
Michał Gabiński: Przede wszystkim to, że znam trenera i zawodników. Z Bartkiem Wołoszynem znamy się 20 lat, bo wychowywaliśmy się razem. Piotrek Pamuła chodził z moim młodszym bratem do klasy, z “Witkiem” (Witalij Kowalenko przyp.red.) znamy się z rozgrywek młodzieżowych, a z trenerem pracowałem dwa razy. Awansowałem z nim w Inowrocławiu i zdobyliśmy srebrny medal w Turowie Zgorzelec, więc wiem, z kim będę pracował i to zadecydowało.
Czyli rozumiem, że aklimatyzacja w nowej drużynie przebiegła dzięki temu zdecydowanie łatwiej?
Na pewno. Z większością tych chłopaków już graliśmy, mamy fajnych graczy zagranicznych, którzy chcą z nami grać. Wszyscy są zadowoleni.
Jaki może być największy atut tej drużyny w tym sezonie?
Zespołowość, bo tak grają drużyny trenera Winnickiego. Będziemy mieli liderów, będziemy mieli zawodników od ciężkiej pracy na boisku, ale jak to wszystko będzie grało razem, to będziemy mieli mieli to, co jest najważniejsze, czyli zespołowość i to może być coś, co da nam sukces.
Czy coś zaskoczyło Cię pozytywnie w Dąbrowie, może spodziewałeś się czegoś innego?
Nic mnie nie zaskoczyło negatywnie, wszystko jest na plus. Klub jest dobrze zorganizowany, organizacja jest na najwyższym poziomie, ludzie dbają o zawodników.
Maciej Jankowski: Poprzedni sezon w dużej mierze zabrały kontuzje, czy przed nadchodzącymi rozgrywkami wszystko jest już w porządku i przygotowania przebiegły po Twojej myśli?
Maciej Kucharek: Jeśli chodzi o kontuzje, to wszystko już wyleczyłem. Pod koniec poprzedniego sezonu miałem kłopot ze stopą i dlatego pauzowałem od marca. W wakacje doszedłem do siebie, zatem jeśli chodzi o fizyczne przygotowanie, to wszystko jest ok. Na początku tego okresu przygotowawczego dopadła mnie lekka choroba i przez to też wypadłem na tydzień, ale jestem dobrej myśli, ponieważ wszystko jest dobrze.
Dużo równorzędnych Polaków w drużynie. Buduje to pozytywną atmosferę i motywuje do wewnętrznej walki o miejsce w składzie?
Na pewno jest fajna rywalizacja na treningu. Z drugiej strony jest to też plus, bo mamy tę różnorodność. Jednemu nie idzie w danym dniu, to można wykorzystać drugiego. Nie mamy sytuacji, że jest tylko dwóch, czy trzech dobrych Polaków i jak mają gorszy dzień, to jest kłopot. Każdy może coś zrobić i każdego dnia możemy liczyć na innego zawodnika.
Jak wrażenia po pierwszych tygodniach treningów z Jackiem Winnickim?
Jak najbardziej pozytywne. Pierwsze dwa tygodnie były dość ciężkie. Głównie przygotowanie motoryczne, dużo stadionu, biegania. Później trochę spuściliśmy z tonu, skupiliśmy się na taktyce, ale wszyscy są zadowoleni.
Maciej Jankowski: W zeszłym sezonie dość falująca forma rzutowa w Twoim wykonaniu. Mecze z bardzo dobrą skutecznością przeplatałeś trochę gorszymi. Gdzie leżał problem i czy udało się go wyeliminować?
Piotr Pamuła: Nie nazwałbym tego problemem. Generalnie tak jest, że jeśli jesteś tym “shooterem” drużyny i oddajesz sporo rzutów za trzy, to rzadko się zdarza, by ktoś przez cały sezon utrzymywał wysoką dyspozycję, więc te słabsze mecze będą się zdarzały. Tymi meczami na tym turnieju (turniej międzynarodowy w Dąbrowie Górniczej, który odbył się w pierwszy weekend września przyp.red.) też się za bardzo nie podniecam, że tyle tych trójek mi wpada, bo to nie jest czas, że takie rzuty mają wpadać i one nie są najważniejsze. Tak jak trener to zauważa, cały czas musimy lepiej grać w obronie i zgrywać się w ataku. Jeśli to wszystko będzie dobrze funkcjonowało, to rzuty będą wpadały. Nie będzie z tym problemów.
Zdecydowanie mniej zmian w składzie w tym sezonie w porównaniu z tym, co było rok temu. Patrząc z perspektywy innych drużyn, w MKS-ie było mało roszad, szczególnie w polskim składzie. Czy to zgranie może atutem, szczególnie na początku sezonu?
Na pewno. Większość Polaków została. Wszyscy się razem trzymamy i ta grupa jest fajnie stworzona pod względem charakteru, więc to będzie nasz plus. Szczególnie kiedy dodamy do tego obcokrajowców, którzy są w tym roku fajni jako ludzie, patrząc tak typowo pozaboiskowo. Mam nadzieję, że to wszystko będzie dobrze funkcjonowało.
W zeszłym sezonie sporo kibiców i obserwatorów było zaskoczonych ilością asyst w Twoim wykonaniu. Na ten sezon też przygotowałeś coś specjalnego?
Nie, w tamtym sezonie też nic nie przygotowywałem. Tak wyszło po prostu. To też zależało od tego, że mieliśmy rok temu o tyle fajny zespół, że wysocy zawodnicy rzucali za trzy i taktyka też była tak ustawiona. Mam nadzieję, że te asysty będą, bo to jest również ważny element, który sprawia mi przyjemność.
Oddaliście dzisiaj więcej rzutów zza łuku niż za dwa (mowa o spotkaniu towarzyskim MKS – Pardubice przyp.red.), co w zeszłym sezonie rzadko kiedy się zdarzało. W ilości oddanych rzutów za trzy byliście gdzieś na dole stawki. Jest to zmiana taktyki, czy tak się po prostu ułożył ten mecz?
Inna filozofia, bo jest inny trener. Trener Winnicki pozwala na więcej tych rzutów i dążymy też do tego, żeby więcej próbować z dystansu. Dzisiaj wpadało i nie było sensu, by penetrować, bo fajnie dzieliliśmy się piłką. Aaron z “Dambrą” fajnie te piłki rozrzucali i były pozycje, więc trzeba było korzystać.