Trzecia kolejka spotkań zawitała do Lublina. Miejscowy Start wygrał z Dąbrową Górniczą 91-80 po zaciętym spotkaniu. Najlepiej punktującym zawodnikiem w szeregu lublinian byli Kacper Borowski i Tweety Carter, którzy zanotowali po 17 punktów.
Spotkanie rozpoczęło się niezwykle wyrównanie. Z łatwością akcje pod koszem były wykorzystywane. Po około dwóch minutach do gospodarze wyszli na prowadzenie. Dąbrowianom problem sprawiały rzuty za trzy punkty. Lublinianie skrzętnie to wykorzystywali. Wchodziły nawet rzuty wolne, które w pierwszych spotkaniach były piętą achillesową gospodarzy. Po trójce Jimmi’ego Cartera (14-9) o czas poprosił trener MKSu, Michał Wójtowicz. Po niej to jednak Start nabrał wiatru w żagle. Kolejna trójka i dwójka w wykonaniu Szymańskiego skutkowały podbiciem wyniku o dziesięć oczek. Gdy Mateusz Dziemba popisał się efektowną akcją przewaga wzrosła o 14 punktów. Przyjezdnych trapiła wysoka nieskuteczność w rzutach za trzy punkty. Lublinianie tylko to wykorzystywali, dzięki czemu pierwszą część meczu wygrali 28-12.
Druga kwarta rozpoczęła się od mocnego wejścia przyjezdnych, jednak dwa rzuty wolne do wykorzystania miał Damian Jeszke. Kolejną trójkę dołożył Jacek Jarecki. Widać było, jak wiele trudności sprawiało MKSowi zdobycie jakiegokolwiek punktu. Lubelskie koziołki tylko to napędzało. Dopiero dwie minuty po rozpoczęciu drugiej części spotkania piłkę w koszu umieścił Artis. Z niewykorzystanych okazji przyjezdnych zbiórki zaliczali naprzemiennie Taylor z Carterem. Dzięki temu gospodarze mieli już 21 punktów przewagi! Gdy na tablicy wyników pojawił się rezultat 38-20 to trener David Dedek poprosił o czas na żądanie. To jednak tylko wzmocniło zespół gospodarzy. Gdy prowadzenie lublinian sięgnęło wyniku 53-32 ponownie trener dąbrowian poprosił o czas. Start dowiózł bezpieczny rezultat (56-33).
Lublinianie nie zamierzali spocząć na laurach. Efektownym wsadem popisał się Taylor. Tym razem to MKS zaczął wykorzystywać lekkie potyczki lublinian. Co prawda zbliżyli się nieco (64-46), lecz to Start był ciągle w natarciu. Przy wyniku 64-49 o czas poprosił David Dedek. Po nim wkradło się sporo niedokładności. Goście zdołali zbliżyć się na 12 punktów. Lekiem na małą skuteczność pod koszem miały być zmiany w drużynie gospodarzy. Mało jednak wniosły. Dąbrowa Górnicza coraz lepiej poczynała sobie w ataku, a lublinianie musieli przezwyciężyć chwilową niemoc. Niestety dla miejscowych w ostatniej sekundzie trzeciej odsłony trzy punkty trafiły na konto gości i mieliśmy wynik 74-67.
Czwarta kwarta to istna gra emocji. Już w pierwszej minucie lublinianom zostały tylko cztery oczka zapasu (74-70). Chwilę oddechu dał Taylor. Lublinianie jednak nie poczynali sobie już tak dobrze jak w pierwszej części spotkania. David Dedek był zmuszony o wzięcie kolejnego czasu (76-74). Niedługo potem to trener przyjezdnych wziął czas (78-74). Dało się zauważyć mnóstwo niedokładności po obu stronach. Niemoc przełamał jednak Taylor. Obie ekipy prowokowały do fauli, jednak więcej zaliczyli ich dąbrowianie. Dodatkowo trójkę dorzucił Kacper Borowski. Dzięki spokoju w ataku lublinianie wygrali całe spotkanie 91-80.
TBV Start Lublin – MKS Dąbrowa Górnicza 91-80 (28-12, 28-21, 18-34, 17-13)
TBV Start: Kacper Borowski 17, Tweety Carter 17, Martins Laksa 14, Brynton Lemar 14, Jimmie Taylor 12 (10 zb), Mateusz Dziemba 7, Damian Jeszke 5, Jacek Jarecki 3, Roman Szymański 2, Bartłomiej Pelczar 0.
MKS: Dominic Artis 28, Robert Johnson 15, Filip Put 14, Bryce Douvier 10, Evariste Shonganya 4, Jakub Kobel 3, Iwan Wasyl 3, Konrad Dawdo 3, Tavarius Shine 0, Radosław Chorab 0.