Trefl Sopot rozegrał fantastyczne spotkanie i pokonał MKS Dąbrowę Górniczą 79:68 (15:16, 16:16, 26:21, 22:15). Najsilniejszą bronią gospodarzy były rzuty z dystansu. Co ciekawe w sopockiej drużynie punktowało tylko sześciu zawodników.
Spotkanie rozpoczęło się od festiwalu strat i błędów, przerwanym w pewnym momencie ładnym blokiem Jakuba Parzeńskiego. Pierwsze punkty zostały zdobyte 2:30 minuty od rozpoczęcia meczu i były autorstwa Jeremiaha Wilsona, który wykonał wsad. Na odpowiedź sopocian nie trzeba było długo czekać, ale obrona MKS-u stała na bardzo wysokim poziomie, czego pokłosiem były aż trzy błędy 24 sekund i rzuty równo z syreną końcową. Całe spotkanie obfitowało w dużą ilość przewinień technicznych, a pierwsze z nich miało miejsce w I kwarcie i zostało odgwizdane Marcinowi Piechowiczowi. Swoją przewagę w strefie podkoszowej pokazywał natomiast Nikola Marković, który po 10 minutach miał na swoim koncie 5 punktów.
Początek II ćwiartki należał do MKS-u. Gracze Drażena Anzulovicia znakomicie prowadzili grę i w pewnym momencie osiągnęli 9 punktów przewagi. Szczególnie dobrze prezentował się Byron Wesley. Trefl był natomiast kompletnie zagubiony. Po przerwie na żądanie wziętej przez trenera Zorana Marticia, sopoccy zawodnicy popełnili błąd 5 sekund. Zaczęli jednak lepiej grać w obronie, dzięki czemu konsekwentnie odrabiali różnicę. Dodatkowo goście zatrzymali się w ataku. Kerron Johnson musiał opuścić parkiet z powodu podkręcenia kostki, a pozostali gracze przestali trafiać do kosza. Przez ostatnie 4:18 minuty pierwszej połowy nie zdobyli ani jednego punktu z gry (piłka wpadała do kosza tylko z linii rzutów osobistych).
II połowa rozpoczęła się fantastycznie dla gospodarzy. Wskoczyli na wyższy poziom w ofensywie i wyszli na trzynastopunktowe prowadzenie. Stało się to dzięki fantastycznej grze Anthony’ego Irelanda oraz doskonałej skuteczności zza łuku. Było to skutkiem słabej defensywy dąbrowian. Pod koniec starali się odrobić stratę, ale różnicę udało się jedynie zniwelować do pięciu punktów. W tej kwarcie odgwizdane były dwa faule techniczne. Pierwszy dostał zawodnik Trefla Sopot za flopowanie, natomiast drugi Drażen Anzulović za kłótnie z arbitrem.
W ostatniej kwarcie mogła odżyć nadzieja w dąbrowskich kibicach, ponieważ MKS zniwelował stratę do jednego oczka. Gospodarze kontrolowali jednak sytuację na parkiecie i ponownie zawęzili obronę, co zmusiło gości do strat i niecelnych rzutów, dzięki czemu sopocianie powiększali przewagę. Ostatnie 5:25 minut skończyło się wynikiem 18:8 dla graczy Zorana Marticia.
Z powodu wyczerpania limitu fauli, meczu nie dokończył Filip Dylewicz, natomiast Nikola Marković zaliczył kolejne double-double. W MKS-ie prym wiedli Amerykanie, ponieważ byli najlepszymi strzelcami swojej drużyny.
Trefl Sopot – MKS Dąbrowa Górnicza 79:68 (15:16, 16:16, 26:21, 22:15)
Trefl Sopot: Ireland 24 (7 ast), Karolak 19, Marković 17 (11 zb), Dylewicz 14, Mielczarek 3, Śmigielski 2, Stefański 0, Kulka 0, Kolenda 0, Laser 0
MKS Dąbrowa Górnicza: Johnson 15, Wesley 14, Wilson 8, Parzeński 7 (6 zb), Kowalenko 7, Szymański 5, Wołoszyn 4 (6 zb), Piechowicz 4, Pamuła 4, Wieczorek 0