Nie milkną echa afery w polskie kadrze lekkoatletycznej. Szefostwo PZLA odniosło się do wyprawy Anity Włodarczyk na obóz przygotowawczy do Kataru.
Od kilku dni polskie środowisko lekkoatletyczne zajmuje sprawa konfliktu, jaki występuje w reprezentacji polski w rzucie młotem. W udzielonym „Przeglądowi Sportowemu” wywiadzie, Joanna Fiodorow opowiadała o trudnościach w przeprowadzaniu treningów. Powodem tego jest Anita Włodarczyk oraz jej trener Krzysztof Kaliszewski, którzy nie ułatawiają pracy pozostałej grupie młociarzy przebywających w Stanach Zjednoczonych. Drugą sprawą, o jakiej poinformowała dziewiąta zawodniczka Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro, są treningi reprezentantów Kataru, prowadzone przez Kaliszewskiego. Smaczku sprawie dodaje fakt, że w USA polscy młociarze przebywają na koszt Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
I o ile na zachowanie polskiej multimedalistki PZLA specjalnie wpłynąć nie może, to na pracę jej trenera z Katarczykami owszem. Krzysztof Kaliszewski niedawno zaproponował, aby majowy obóz przygotowawczy młociarzy zamiast w Polce, odbył się w Katarze. Na takie rozwiązanie nie zgadzają się władze związku.
– Nie ma o tym mowy. W Katarze jest tak gorąco, że trenowanie w ciągu dnia jest praktycznie niemożliwe – mówi na łamach „PS” jeden z działaczy związku.
Do katarskich rewelacji odniósł się również polski mistrz olimpijski w rzucie młotem, Szymon Ziółkowski. – Pomysł wybrania się w maju Kataru to kretynizm (…) Wystarczy zresztą popatrzeć na samych Katarczyków – nawet oni nie trenują w tym czasie w ojczyźnie. Wolą wyjeżdżać na zgrupowania zagraniczne, choćby do naszej Spały, bo u nich zazwyczaj nie da się wtedy żyć – sprawę majowych treningów na Bliskim Wschodzie w ten sposób skomentował polski mistrz.