Po długiej przerwie wznawiamy naszą serię „Poznajmy nasze koszykarki”. Bohaterką drugiej części jest obecnie zawodniczka Wisły Can Pack Kraków Magdalena Ziętara. Pochodząca spod warszawskiego Pruszkowa zawodniczka opowiadała nam o tym m.in. dlaczego koszykówka. W swojej karierze zdobywała m.in. medal mistrzostw Europy w kategorii U20. Nie ukrywa, że jak skończy studia to widzi się tylko w kierunku sportowym.
Początki przygody z koszykówką? Pruszkowianka w Piastowie…
Magdalena rozpoczęła treningi w młodzieżowym klubie z sąsiedniego dla Pruszkowa Pivocie Piastów. Zaczęło się jak w przypadku wielu z nas ćwiczących nawet coś po latach dla własnej przyjemności. Pierwsza pani trener Magdy robiła nabór do zespołu. Właśnie pod wpływem pierwszych treningów jak i osoby Marzeny Długołęckiej….. zaczęła sie jej przygoda z koszykówką.
Kiedyś jako dziewięcioletnia dziewczynka odznaczała się wybitnym talentem ruchowym i ogólną sprawnością. Była najszybsza, najbardziej skoczna, zwinna, miała w sobie moc. A do tego, w lot chwytała nowe umiejętności. Pokochała koszykówkę od pierwszych treningów, to było widać, cieszył ją ruch i rywalizacja w grupie. I tak jej zostało. Na zajęcia przychodziła pierwsza, wychodziła ostatnia, pracowała z ogromnym zaangażowaniem i nigdy się nie skarżyła, choć nie zawsze było lekko – chyba mi ufała, miałyśmy wspólny cel – zaczyna swoje wspomnienia o Magdzie jej pierwsza trener Marzena Długołęcka.
Pierwsze kroki w Pivocie Piastów sprawiły, że sportem numer jeden w życiu Magdy została koszykówka. „Od małego lubiłam się ruszać. A, że w tamtych czasach było trochę mniej rzeczy, które mogły mnie rozproszyć to jakoś koszykówka została. Konkretnych celów trenując wtedy sobie nie stawiałam.” Nie odzowną postacią w tym momencie była mama Magdy. To ona woziła ją na treningi czy mecze. „To mama wspierała mnie w tym co robiłam i robię do tej pory. Tata też, ale ze względu na pracę z czasem było ciężej.”
Koleżanki z zespołu Pivota wołały na nią „Skejcik”. Jak przyznaje jedna z koleżanek naszej bohaterki Aleksandra Mikołajczyk sama nie pamięta dokładnie skąd wzięło się takie przezwisko. Magda trenowała i grała w Pivocie w latach 2002-2006. Jak sama Aleksandra teraz wspomina Magdę: Nie wiem czy ona coś z piłką nożną nie miała do czynienia, ale to może jak już to w okresie jak się jeszcze nie znałyśmy. Jak chodziłyśmy razem do szkoły to szkołę reprezentowałyśmy w prawie wszystko co było możliwe.
Powrót z graniem do Pruszkowa…
Potem pojawiła się możliwość grania i trenowania w sąsiednim Pruszkowie. Zespół Lidera prowadził wówczas Cezary Grzelak a pierwszoplanową zawodniczką była Katarzyna Dulnik mająca w swoim koszykarskim CV mistrzostwo Europy seniorek z 1999 roku. To właśnie Kasia Dulnik jak sama Magda przyznaje ważną rzecz. „Kasia Dulnik jest w wieku mniej więcej mojej mamy. Mimo takiej różnicy wieku potrafiła z każdym złapać kontakt na boisku jak i poza nim. Każdemu chciała zaszczepić mentalność zwycięzcy” – mówi Magda.
W Liderze długo nie zagrzała miejsca. Trenowała z rok, dwa lata starszymi. W Pruszkowie stawiano na pierwszą ligę kobiet oraz zespół juniorek. Magda była młodsza od tych ostatnich. O samym trenerze Lidera Cezarym Grzelaku wypowiada się jak o bardzo surowym nauczycielu-trenerze. Potrafiła oberwać „głośnym” gwizdkiem. Ale na obozach, gdy zdarzało się jej popłakać bo tęskniła do domu, potrafił wziąć Magdę na dłuższy spacer i spokojnie porozmawiać. W Pruszkowie jednak było trochę inne spojrzenie na koszykówkę. Tam numerem jeden był wtedy zespół grający w pierwszej lidze kobiet. Wtedy system rozgrywek pierwszej ligi kobiet wyglądał inaczej niż obecnie. Magda jak o tym opowiada da się wyczuć, że wtedy jako młodą dziewczyną targały rozterki co z koszykówką. Mimo tego zaczęło do niej docierać, że chce spróbować postawić na koszykówkę. „Właśnie wtedy na przełomie gry w Pivocie i Liderze były nabory do kadr młodzieżowych. To było inne już granie. Wtedy zaświeciło mi się w głowie, ze może coś być z tego coś więcej” – ciągnie dalej zawodniczka.
Życie sportowca to przeprowadzki – kolejny etap POZNAŃ…
Po jednym z turniejów w Łodzi na przełomie 2007/2008 roku padła propozycja przenosin do ekipy MUKS Poznań. W ferie zimowe pojechała do stolicy Wielkopolski na rekonesans, aby zorientować się jak wygląda szkoła, sam klub itp. „Już wiedziałam wtedy, że to będzie to…” – dodaje Magda. Jak się trenerzy i ludzie związani z Liderem dowiedzieli o jej możliwych przenosinach do Poznania została odsunięta od zespołu. Mogła trenować indywidualnie. Wtedy z pomocną dłonią pojawił się jej pierwszy klub Pivot. Pytana o odsunięcie od treningów z zespołem Lidera nie chce rozmawiać. W przeciwieństwie o szkoleniu w Poznaniu. Samo podejście do młodych było inne. To zasługa jak sama przyznaje trener Iwony Jabłońskiej. „Jako siedemnastolatka debiutowałam w ekstraklasie. Te momenty gry przeciwko takim zawodniczkom jak Catchings czy Bird to było coś wielkiego. Ogromne wyzwanie. Właśnie w w MUKS posmakowałam gry na szczeblu ekstraklasy łącząc to z graniem w zespołach młodzieżowych, gdzie sezon kończyłyśmy z medalami. Trener Jabłońska nie dała nam odczuć jakiejś wielkiej presji. Wiedziałam, ze mogę grać” – opowiada sama zawodniczka. Nie zapomniała również o trenerze od przygotowania fizycznego Dominiku Narojczyku. To też dzięki niemu zwracała większą uwagę na detale. „Owszem potrafiłyśmy na niego ponarzekać. Ale po całym sezonie na finałach U 18 nie odczuwałyśmy zmęczenia” – ciągnie temat Magda. Sama przyznaje, że to w MUKS-ie dojrzała. Tam zrozumiała ile oznacza obrona w koszykówce na wysokim poziomie.
Kolejna przeprowadzka? Północ… tam musi być koszykówka….
Po dwóch latach nastąpił ważny moment… Kolejna przeprowadzka. Kierunek nie byle jaki jak na tamten okres w naszej lidze. Magda trafiła do Gdynii. Postawiła na zespół z Trójmiasta. Tu grała na trzech frontach. Były I rozgrywki młodzieżowe, ekstraklasa oraz spotkania w pierwszej lidze kobiet. Tutaj też zdała maturę.
“Przełom nastąpił po sezonie 2010/2011, czyli po moim pierwszym w Gdynii. Pojechałam na mistrzostwa Europy U20. Trenerem była Iwona Jabłońska. Miałyśmy utrzymać się w Dywizji A. Już po pierwszych meczach w grupie, kiedy wiedziałyśmy, że jesteśmy już w ćwierćfinale docierało do nas, że jest szansa na więcej.” – opowiada o swoich przeżyciach. Wszystkie wiedziały wtedy, że ich rywal w ¼ finału drużyna Francji to już nie przelewki. “To był naprawdę silny zespół” – dodaje sama Ziętara. Wygrały i przez nie których skazywane na utrzymanie wśród najlepszych w kategorii do lat 20 znalazły się w strefie medalowej. Półfinał z Rosją to porażka na boisku, ale i tak się cieszyły z możliwości gry o medal z gospodyniami turnieju Serbią. “One musiały, my mogłyśmy” – komentuje Magda.
W kolejnym sezonie w ekstraklasie jej statystyki poszły do góry. Jednak po sezonie 2011/2012 dwudziestoletnia wtedy koszykarka obrała kierunek ligi słowackiej. To była propozycja jej agenta. Napewno jakimś argumentem był fakt, że menadżer zespołu z Koszyc mówił po Polsku.
Jak sama przyznaje poziom ligi na Słowacji był niski. Jej zespół Good Angels Koszyce, grał również w lidze Środkowo Europejskiej. Zdarzały się mecze układem 2/3 w tygodniu. Regularnie dwa spotkania odbywały się w weekendy, jedno ligowe drugie w ramach właśnie rozgrywek ligi Środkowo-Europejskiej. W sezonie 2013/14 rozegrała łącznie około osiemdziesięciu spotkań. Sama Magda wspomina przygotowania i problemy z plecami.
Sezon 2014/2015? Pierwsza zmiana klubu w trakcie sezonu…czyli powrót do Polski
Trochę zmian zaszło w trakcie następnego sezonu. Prawie na półmetku, odezwał się do niej zespół z Krakowa. Ważną rolę w jej powrocie do Polski i transferze do Krakowa odegrał prezes Wisły Dunin.
Zapowiedział, że dogada się z władzami Good Angels w sprawie transferu. I tak się stało. Przyznaje, że dobrze zrobiła. Wtedy Wisła przecież też grała w Eurolidze na co Magda zwraca uwagę. Sezon Wisła z Magdą w składzie zakończyła z złotymi medalami. Od tamtej pory co roku na szyi Magdy zawisa kolejny złoty medal. Oprócz tego nasza bohaterka ma w kolekcji jeden krajowy puchar.
Pytana o trenerów w ekstraklasie z którymi pracowała najwięcej uwagi poświęciła obecnemu trenerowi Wisły CP Kraków Jose Hernandezowi. “On jest w czepku urodzony. Potrafi wydobyć z każdej to co najlepsze w danym momencie. To, że mamy trenera z zagranicy jest lepsze na poziomie ekstraklasy i euroligi” zdecydowanie mówi Magda.
Kadra i studia?
“Na razie nie studiuję. Ciężko byłoby mi pogodzić studia z treningami, dwoma spotkaniami w tygodniu. Ale w przyszłości napewno będzie to coś z sportem związane. Praca jako trener? Czy dziennikarstwo? Nie wykluczam żadnej z opcji…” twierdzi zdecydowanie.
Widać, że pytana o kadrę seniorek trochę cedzi słowa. O obecnym pierwszym trenerze kadry narodowej nie chce dużo mówić. Widać, a raczej słychać, że ma na to inne spojrzenie. Ale spokojnie dodaje: Na razie nie widzę się tej reprezentacji. To „odmładzanie” kadry moim zdaniem powinno być inaczej przeprowadzone. Znajdzie się kilka zawodniczek grających, które powinny i chętnie by były mentorami dla młodych w tej drużynie. Decyzje personalne są jakie są….
Co Magda potrafi zrobić w trakcie spotkania? Proszę Was bardzo…
Co mówią jeszcze o Magdzie trenerzy z którymi miała okazję pracwać:
Marzena Długołęcka Pivot Piastów:
Interesowała się sportem ogólnie a koszykówką w szczególności. Czytała o koszykarzach i koszykarkach, oglądała filmy, chodziła na mecze, podpatrywała technikę i różne triki. Dużo czasu poświęcała na zabawy z piłką na podwórku i indywidualne doskonalenie. Dorastała w idealnych warunkach, aby osiągnąć sukces. Miała talent ruchowy, świetnie warunki fizyczne, charakter do pracy, serce do walki, ogromne wsparcie usportowionych rodziców a trenowała i przyjaźniła się z grupą równie utalentowanych koleżanek i kolegów zafascynowanych koszykówką. Do tego, omijały ją wszelkie kontuzje.Wspólnie bawiliśmy się w sport. Trudne i ciężkie treningi, zacięte mecze, kolejne turnieje i obozy dawały nam wiele radości. Wszyscy widzieliśmy efekty i cieszyliśmy się sukcesami zespołu. Była moim „barometrem” w kwestiach obciążeń treningowych i „kompasem” w ustalaniu planów i kierunków pracy z zespołem. Była integralną częścią zespołu i jego gwiazdą, choć nie „gwiazdorzyła”, była wyjątkowa a przecież tak normalna. Dziś jako jedyna ze swojego zespołu jest zawodową koszykarką. Jesteśmy z niej dumni. Jest ucieleśnieniem ambicji i marzeń trenera. Okazuje nam swoją przyjaźń i przywiązanie do klubu, choć przecież nie musi, ale przez to właśnie jest jeszcze bardziej wyjątkowa. Zawsze o nas pamięta, tzn. o klubie i trenerce. Przynajmniej dwa razy do roku wpada, aby spędzić w starej szkole trochę czasu, pobawić się z młodzieżą na lekcjach lub treningu, jest obecna na rocznicach i jubileuszach klubowych. Podrzuca koszykarskie gadżety: piłki treningowe i meczowe, stroje, książki, plakaty, kalendarze. Zapisała się w dziejach klubu jako wybitna wychowanka oraz wzór dla młodych adeptów tej dyscypliny.
Iwona Jabłońska MUKS Poznań:
Magdę pozyskaliśmy z Pruszkowa kiedy miała 16 lat. Rozpoczęła naukę w ZSMS Poznan, a zarazem edukację w klubie MUKS Poznań, Bardzo utalentowana motorycznie dlatego też nie miałą problemów z nauką i doskonaleniem techniki koszykarskiej. Zawodniczka b. ambitna , zadziorna , bardzo dobrze czytająca grę na boisku . Zawsze chętna do treningów ,każde nowe ćwiczenia sprawiały jej radość,delektowała się grą . Koszykówka to był jej świat. Dobrze rozumiałyśmy się. Sama byłam zawodniczką i ceniłam ją za podejście i jej niesamowitą chęć zwyciężania, którą potrafiłą przenieść na koleżanki z drużyny. W szkole trzeba było ją dopingować – choć inteligencja jej była na wysokim poziomie.Magda miała b. duży udział w sukcesach drużyny MUKS Poznań—złote medale MP. Magda należy do zawodniczek na które się stawia, wtedy potrafi odwzajemnić się swoją grą na boisku. Śledzę jej karierę od czasu odejścia z Poznania i bardzo kibicuję.