Po bardzo słabym spotkaniu zabrzański Górnik żegna się z turniejem. Podopieczni trenera Józefa Dankowskiego na własnym boisku przegrali z Podbeskidziem Bielsko-Biała 2:4. Bramki zdobywali, dla Górnika: Ćerimagić i Magiera (karny), natomiast dla Podbeskidzia: Horoszkiewicz (dwie), Mańka (sam.) oraz Korzym.
Kibice, oglądający zmagania piłkarzy obu drużyn, nie mogli narzekać na nudę. Byli oni świadkami dużej ilości bramek, często oglądali strzały, a zespoły prowadziły szybką grę akcja za akcję. Jedyną rzeczą, która nie dopisała tego dnia była bez wątpienia pogoda. Gęsta mgła często przeszkadzała zawodnikom i kibicom zgromadzonym na trybunach stadionu im. Ernesta Pohla w Zabrzu.
W składzie Górnika nastąpiło kilka zmian względem ostatniej kolejki ligowej, w którym Górnicy przegrali na wyjeździe z GKSem Bełchatów. W pierwszym składzie pojawił się Kuchta, który zastąpił regularnie występującego Steinborsa. W podstawowej jedenastce zobaczyliśmy także m.in. Mańkę, Ćerimagica i Plizgę. Trener Leszek Ojrzyński zdecydował się natomiast na desygnowanie do gry większej ilości zawodników rezerwowych: Richarda Zajaca, Horoszkiewicza, Koniecznego, Górkiewicza, Lenartowskiego, Patejuka i Cisse, którzy nie wystąpili w ostatniej kolejce ligowej.
Wynik spotkania już w 7 minucie otworzył Gracjan Horoszkiewicz, który po błędzie obrony Górnika umieścił piłkę w siatce. Górale z prowadzenia cieszyli się tylko 10 minut, ponieważ ładnym wolejem popisał się Cerimagić. Na przerwę to jednak podopieczni trenera Ojrzyńskiego schodzili jako zwycięscy. Po akcji Chmiela, piłkę do swojej bramki wbił Mańka. W drugiej połowie oglądaliśmy jeszcze trzy gole. Maciej Korzym, który na murawie pojawił się w 60. minucie, już w 66. mógł świętować swojego gola. Były zawodnik Korony Kielce nie zmarnował sytuacji sam na sam z zabrzańskim golkiperem, a już po kolejnych 4. minutach swojego drugiego gola strzelił Horoszkiewicz. Kiedy wydawało się, że jest już po meczu na ostatni zryw stać było Magierę, który bez problemów wykorzystał jedenastkę. Jak jednak wyjaśniły powtórki, nie było mowy o żadnym zagraniu ręką, czego doszukał się arbiter spotkania. W obronie sędziego możemy jednak przypomnieć o bardzo gęstej mgle, która skutecznie przeszkadzała wszystkim uczestnikom tego meczu. Błąd ten nie zaważył jednak na ostatecznym rezultacie. W ostatnich minutach Górnik próbował jeszcze swoich szans, ale wynik spotkania już nie zmienił się.
Autor: Mateusz Zięba