W ostatnim ćwierćfinale Pucharu Polski, Anwil Włocławek zmierzył się z MKS Dąbrowa Górnicza. Po wyrównanym i ciekawym spotkaniu Anwil zwyciężył 73:67 i zagra jutro z Krosnem w półfinale.
Od samego początku było widać jak bardzo rządzić może na boisku może obrona. Po czterech minutach było 5:4 dla Anwilu. Podstawowy rozgrywający Anwilu Kamil Łączyński szybko musiał usiąść na ławce z dwoma przewinieniami. Przez kolejne minuty obraz gry się nie zmieniał. Po ośmiu minutach Dąbrowa wyszła na prowadzenie 7:10. Widać, że Anwilowi nie leży jak na razie gra przeciwko ekipie ze śląska. Kwartę trzema celnymi wolnymi kończy Witalij Kowalenko.
Początek drugiej odsłony nie przyniósł zmiany w postawie obu zespołów. Na prowadzeniu utrzymywał się ekipa MKS, ale maksymalnie były to cztery oczka. Dopiero celna trójka w wykonaniu Kacpra Młynarskiego dała pierwsze od długiego czasu prowadzenie (22:21) dla włocławian. Kibice zgromadzeni w hali mogli dalej oglądać walkę, ale i niezłą obronę z obu stron. Ozdoba były pojedyncze zagrania Parzeńskiego, Dmitrieva czy Johnsona. Cztery punkty to było najwyższe prowadzenie w tej kwarcie. Na początku było to prowadzenie MKS a na koniec Anwilu.
Trzecią kwartę stratą rozpoczyna MKS, a przerwaną kontrę Anwilu celnym rzutem trzypunktowym kończy Michał Chyliński. Po tej akcji Anwil prowadził siedmioma 36:29 i było to ich najwyższe do tej pory prowadzenie. Ale MKS nie byłaby dziś w swoim żywiole i zmniejszyła straty do stanu 38:37. W tym momencie akcję 2+1 zalicza Toney Mccray. Dodatkowo trener Dąbrowy dostaje przewinienie techniczne. Dodatkowy rzut wolny Mccray zamienia na punkt. Po wznowieniu gry trojkę trafia jeszcze Łączyński. Po akcji w której włocławianie zdobyli ekipy z aż siedem oczek prowadzili 45:37. To wybiło z rytmu ekipę Drażena Anzulovicia. Anwil jeszcze odskoczył na 49:40. Obrona dąbrowian ma problemy przy przekazaniach na zasłonach i pomocy. Jednak to trwało tylko dłuższą chwilę. MKS zaliczył swoją serię 8:0 i po trzydziestu minutach Anwil prowadził 51:40.
Ostatnia regulaminowa część spotkania zaczęła się jak poprzednia, czyli od trójki Michała Chylińskiego. Gdy po kilkudziesięciu sekundach niemalże z tej samej klepki trafia Dmitriev trener Anzulović prosi o czas. Anwil znowu prowadzi dziewięcioma oczkami. Ekipie ze Śląska brakuje regularności w grze w obronie. Przez to grają falami. Jak się okazuje to w dużej mierze jest wodą na młyn włocławian, którzy też nie pokazują pełni swoich możliwości. Jeszcze w dwudziestej siódmej minucie Anwil po trójce Byrona Wesleya MKS zmniejsza straty do trzech oczek a po kolejnym wsadzie Jakuba Parzeńskiego na niespełna dwie i pół minuty było tylko 63:62 Emocji nie brakowało do końca. Postawa Nemanji Jarmaza w końcówce była nie do przecenienia. To on w ostatnich 140 sekundach najpierw trafił trójkę, potem dorzucił jeszcze kolejne dwa oczka. Jeszcze po punktach Byrona Wesleya na tablicy pojawił się wynik 69:67 dla Anwilu. Na niespełna dziesięć sekund do końca na linii osobistych stanął Kamil Łączyński. Pochodzący z Warszawy zawodnik podwyższył do czterech oczek prowadzenie swojego zespołu. Po czasie rzut trzypunktowy Pamuły i dobitka Kowalenki były nieskuteczne. Oznaczało to nic innego jak półfinał dla włocławian.
ANWIL WŁOCŁAWEK – MKS DĄBROWA GÓRNICZA 73:67 (12:16, 21:13, 18:19, 22:19)
Anwil: Jaramaz 12, Chyliński 11, Sobin 11, McCray 11, Leończyk 9, Łączyński 7, Młynarski 5, Dmitriew 5, Washington 2, Komenda 0, Matusiak 0.
MKS: Wesley 22, Johnson 10, Parzeński 9, Kowalenko 7, Szymański 5, Wołoszyn 5, Kucharek 3, Wilson 2, Chatkevicius 2, Pamuła 0, Piechowicz 0.