Faworyt tego spotkania teoretycznie był znany na długo przed meczem. Głogów nie strzelił bramki w kilku ostatnich spotkaniach i stacza się w tabeli I ligi. Legia wydaje się pewniej grać w Ekstraklasie i jest w gazie. Z drugiej strony legioniści mają ważny mecz ligowy z Lechią w sobotę. Największą nadzieją gospodarzy było więc to, że zostaną po prostu zlekceważeni.
Legia jednak od samego początku pokazała, że jest po prostu na innym poziomie piłkarskim. Goście pewnie operowali piłka, zmuszając głogowian do biegania.
W 31. minucie Philips posłał długa piłkę w pole karne. Fatalnie zachowała się defensywa Głogowa, przepuszczając piłkę, do której dopadł Michał Kucharczyk. Ten pewnym strzałem otworzył wynik.
Już kilka minut później Legia ponownie udowodniła swoją przewagę. Cafu dostał piłkę ze skrzydła przed pole karne i pięknym strzałem podwyższył prowadzenie.
Druga połowa to już spokojne czekanie na końcowy gwizdek. Legioniści spokojnie wymieniali podania, przy dosyć biernej postawie Chrobrego. W 82. minucie zdobył dublet, ponownie celnie uderzając z daleka. Było to właściwie jedyne ważne wydarzenie w drugiej połowie.
Choroby Głogów zaprezentował się bardzo słabo. Owszem mieli trudnego rywala, ale mogli i powinni pokazać więcej. Legia także nie pokazała piłkarskiej wirtuozerii. Raczej potraktowali mecz jako kolejny dzień w pracy i wypełnili swój obowiązek.