Rodacy, czas na wielkie koszykarskie święto! Rzecz o starcie reprezentacji Polski na MŚ

Aktualizacja: 31 sie 2019, 12:03
28 sie 2019, 21:02

Za kilkadziesiąt godzin koszykówka reprezentacyjna rozpocznie swoje święto, czyli turniej o Mistrzostwo Świata. W tym roku na balu pojawi się pewien gość po 52 latach przerwy – Polska. Jednak tak jak znaczna część zaproszonych nie przybędzie w swoim odświętnym fraku, bo takie to mistrzostwa, że nie wszyscy najlepsi koszykarze świata chcą na nie jechać, bądź nie wszyscy na nie dostają zgodę. Święto jest jednak świętem i można już odliczać godziny do celebrowania.

Niedzielny kibic, który włącza kanał sportowy od wielkiego dzwonu, czy jak kto woli od wielkiej sportowej imprezy, pewnie przeżyje rozczarowanie. Ano, bo koszykarski czempionat, nie ma takiej estymy w środowisku jak mundial piłkarski, siatkarski, czy w piłce ręcznej. Tam zawodnicy cały sezon przygotowują się pod wielką imprezę sezonu, bądź przynajmniej nie wyobrażają sobie swojej nieobecności. W koszykówce od wielu, wielu lat nie wszyscy wielcy tego świata bukują sobie bilety na reprezentacyjną imprezę czterolecia. Jest to jednak szansa dla takich krajów jak Polska, by się pokazać, bo przecież po latach nikt nie będzie pamiętał, kogo nie było, a kto był, a duży wynik zostanie w pamięci.

Właśnie tę szansę spróbujmy wykorzystać. Niewielu już pamięta, że jeszcze w latach dziewięćdziesiątych polskie hale zapełniały się szczelniej na spotkaniach koszykarskich niż siatkarskich. Niewielu też pamięta, że zanim przyszły „Złotka Niemczyka” to kobieca ekipa Tomasza Herkta zgarnęła złoto na europejskim czempionacie w roku 1999. Natomiast dwa lata wcześniej piękny turniej zagrali Panowie, na czele z Tomczykiem, Zielińskim i Wójcikiem odpadli dopiero w ćwierćfinale ME. Ulice się wyludniały, hale na meczach ligowych pękały w szwach, a Polska koszykówką żyła. Minęły dwie dekady, które w sporcie są epoką i ta epoka okazała się trudna dla rodzimej koszykówki. Upływ czasu najlepiej obrazuje fakt, że nie ma już między nami ani Małgorzaty Dydek, ani Adama Wójcika. Najważniejszych aktorów tamtych widowisk. Nadchodząca impreza to dobra okazja do odkurzenia wspomnień. Mamy wielkie tradycje, a końcówka ubiegłego wieku to tylko wierzchołek góry lodowej, bo przecież wcześniej było jeszcze lepiej. No a teraz wracamy lub przynajmniej mamy ku temu fantastyczną okazję.

Oczywiście jeden turniej i ewentualny sukces wszystkiego nie zmieni, ale tym bardziej nie zmieniłby nic brak miejsca w elicie. Niektórzy powiedzą, że troszkę załapaliśmy się na gapę, bo zmiana zasad eliminacji była najbardziej pomocna właśnie dla takich nacji jak Polska, która to nie posiada koszykarzy będących na szczycie list życzeń trenerów z NBA, czy choćby z Euroligi. To jednak nieładnie tak mówić, bo przecież zespół pokazał fantastyczny charakter przed kilkoma miesiącami w boju o awans. Trener, którego niejeden już chciał zwolnić zbudował z tego co miał solidną konstrukcję, przynajmniej na czas eliminacji. Oby konstrukcja utrzymała się także na czas mistrzostw, bo wylosowana grupa nam sprzyja.

Nie roztkliwiajmy się zatem, kto będzie, a kogo nie będzie na parkietach w Chinach. Na to będzie czas kiedy indziej, by porozmawiać o kondycji tego sportu na świecie i coś zmienić. Zasiądźmy do telewizorów i delektujmy się sportowym świętem. Związku, nie dopuść do tego, by ta impreza przeszła mimochodem, wykorzystaj ją. Trzymajmy kciuki za jak najlepszy wynik naszej kadry. Weźmy na poważnie jej sukces, bądź porażkę, co by się nie wydarzyło. Nie traktujmy tej imprezy po macoszemu, ci faceci, którzy tak fantastycznie zagrali w eliminacjach, najzwyczajniej w świecie na to zasłużyli. Naprawdę warto to przeżyć, kibicu nie zawiedziesz się. Czas na wielkie emocje. I parafrazując oprawę kibiców Legii po powrocie do Ligi Mistrzów najwyższa pora napisać: Koszykarska elito, guess who’s back?

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA