W nocy z niedzieli na poniedziałek w hali Staples Center w Los Angeles ekipa Clippers podejmowała San Antonio Spurs. Koszykarze Gregga Popovicha nie będą dobrze wspominać tego meczu, ponieważ Spurs przegrali różnicą aż 40 punktów. Clippers wygrali wynikiem 83:123. Jeremy Sochan wyszedł w pierwszej piątce, ale w ostatniej kwarcie już nie zagrał.
Sochan bez punktów w kompromitacji z Clippers
Gospodarze od pierwszych minut przejęli kontrolę nad spotkaniem, narzucając Spurs swoje tempo oraz styl gry. Sochan i spółka już w przerwie musieli mierzyć się z trudną sytuacją, ponieważ przegrywali 37:56 i nic nie zapowiadało, że w drugiej części meczu zdołają odmienić swój los. Przewidywania okazały się trafne, ponieważ po trzeciej kwarcie Clippers prowadzili 60:93. Trener Popovich widząc, jak beznadziejna jest sytuacja jego zespołu, postanowił na ostatnią kwartę rozegrać z zawodnikami rezerwowymi.
Jeremy Sochan rozegrał łącznie ponad 22 minuty i w tym czasie ani razu nie trafił do kosza, ale zanotował 4 zbiórki, 3 asysty oraz po jednym przejęciu i bloku. Żadnego rezultatu punktowego w drużynie Spurs nie zdobył jeszcze tylko Dominick Barlow, który zagrał niecałe 5 minut.
– To była dla nas lekcja. Mecze wyjazdowe w NBA są inne niż domowe. Kiedy zaczniesz mecz słabo, nie możesz prezentować się potem jeszcze gorzej. Nie możesz utracić możliwości rywalizowania – przyznał po meczu Gregg Popovich.
Kolejny mecz Spurs zagra w nocy z wtorku na środę oraz z czwartku na piątek. Oba spotkania odbędą się w Phoenix. Warto natomiast mieć na uwadze niedzielny mecz (5 listopada) z Toronto Raptors, który rozpocznie się o 21:30 czasu polskiego.
Było blisko sensacji. Tylko sędziowie uratowali Tysona Fury’ego [WIDEO]