W miejscowości Szekesfehervar nasza żeńska reprezentacja dwukrotnie zmierzyła się z kadrą Węgier. Spotkania odbyły się w piątek i sobotę.
W pierwszym meczu wygrały węgierki 77:72. Kluczowa dla wyniku spotkania była trzecia kwarta. W drużynie prowadzonej przez Stefana Svitka (były trener Wisły CanPack Kraków) wyróżniały się Licskai oraz Krivacevic, na które nasze kadrowiczki nie potrafiły znaleźć sposobu. Osiem punktów zanotowała Aleksandra Pawlak, ale to gospodynie były stroną przeważającą. Kontrolowały tempo gry i po tej części meczu prowadziły 63:52. Ostatnią kwartę Polki rozpoczęły jednak od mocnej obrony, a to pozwalało na odrabianie strat. Reprezentacja dość szybko zbliżyła się do rywalek na pięć punktów, ale Węgierki nie pozwalały już na nic więcej. Taka różnica punktowa utrzymywała się przez większość kwarty.Trener Teodor Mollov dał szansę gry 13 zawodniczkom.
Węgry – Polska 77:72 (17:15, 20:20, 26:17, 14:20)
Polska: Pawlak 21, Skobel 17, Owczarzak 10, Żukowska 8, Schmidt 6, Durak 4, Wajler 2, Naczk 2, K. Jaworska 1, Koperwas 1
Najwięcej dla Węgier: Krivacevic 20, Licskai 15, Dubei 10
W drugim meczu nasze reprezentantki wzięły rewanż za porażkę poniesioną dzień wcześniej. W pierwszych minutach spotkania nieźle radziły sobie Tijana Krivacevic oraz Zsofia Licskai, ale Węgierki nie potrafiły zbytnio odskoczyć Biało-Czerwonym. Polki prowadziły 12:11 po rzutach wolnych Roksany Schmidt, choć z minuty na minutę gospodynie rozkręcały się w ataku i przejęły kontrolę. Ta część meczu zakończyła się wynikiem 29:21. W drugiej kwarcie zespół trenera Teodora Mollova zanotował serię 9:0 i dzięki temu doprowadził do remisu. Nasza kadra grała agresywniej w obronie, a to sprawiło, że mogła toczyć wyrównane starcie z rywalkami. Bardzo dobrze radziła sobie Schmidt, ale pierwsza połowa zakończyła się lepszym wynikiem dla ekipy trenera Stefana Svitka – 41:37.
W trzeciej kwarcie Polki ponownie wyszły na prowadzenie – 44:43 po trafieniu Aleksandry Pawlak. Później inicjatywę przejęły Węgierki, ale nie na długo. Świetny fragment meczu w wykonaniu Aldony Morawiec pozwolił reprezentacji wygrywać 55:53. Dwupunktową przewagę udało się utrzymać do końca tej części meczu. Gospodynie w ostatniej kwarcie częściej były na prowadzeniu i wydawało się, że kontrolują sytuację. Świetna obrona Biało-Czerwonych pozwalała jednak na odrabianie strat. Rywalki popełniały błędy, a w końcówce najważniejsze rzuty trafiały Dominika Owczarzak oraz Agnieszka Skobel i to Polki cieszyły się z udanego rewanżu i zwycięstwa 77:71.
Węgry – Polska 71:77 (29:21, 12:16, 16:22, 14:18)
Polska: Skobel 15, Schmidt 10, Szajtauer 9, Pawlak 9, Owczarzak 9, Morawiec 9, Żukowska 6, Jaworska 2, Trzeciak 2, Wajler 2, Durak 2, Naczk 2
Najwięcej dla Węgier: Zele 17, Fegyverneky 14, Licskai 11
Po meczu powiedzieli:
Aleksandra Pawlak (kapitan kadry): – Wiedziałyśmy, że oba spotkania nie będą należały do łatwych. Węgry to klasowy zespół, dobry sparingpartner i z obu meczów możemy wynieść bardzo dużo szkoleniowych rzeczy. Ogólnie był to bardzo dobry wyjazd. Każda wygrana dodaje pewności i na pewno będzie coraz lepiej. Będziemy się coraz bardziej zgrywać. Jesteśmy młodym, ambitnym zespołem, ale wciąż jest co szlifować.
Teodor Mollov (trener reprezentacji): – Pierwszy mecz był typowo sparingowy. Postarałem się rozłożyć czas gry po równo na każdą zawodniczkę. Uważam, że największym naszym atutem była agresja, ambicja i walka. Dużym plusem było również to, że udało nam się zatrzymać przeciwnika na 48 rzutach, gdzie my oddaliśmy 61. Oznacza to, że nasze założenie, że mamy skrócić akcje przeciwnika – jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki – się udało. Druga pozytywna rzecz to taka, iż wczoraj przegraliśmy minimalnie „deskę”, a dzisiaj udało się wygrać. Kolejną rzeczą, która bardzo mnie cieszy we wczorajszym spotkaniu to 19 przechwytów i tylko 16 strat. Wszystko to pokazuje, że droga, którą wybraliśmy w obronie i zaangażowanie jest bardzo duże. Musimy teraz szlifować atak, szukać pozycji, które są „naszymi klepkami” i przede wszystkim zwiększyć procent rzutów. Myślę, że w drugim spotkaniu właśnie to nam się udało. Gramy na pograniczu faulu i tak właśnie powinniśmy grać. Nie ma innej opcji dla nas, tylko taka właśnie gra może dać nam sukces. W ostatniej kwarcie dzisiejszego spotkania pozwoliłem zagrać „mecz ligowy” – mecz o zwycięstwo. W pewnym momencie przerwałem zmiany, zostawiłem na boisku tę piątkę, która powinna wygrać mecz.