W jednym z najważniejszych spotkań 26 kolejki w kontekście awansu do fazy play-off King Wilki Morskie Szczecin pokonały MKS Dąbrowa Górnicza 82:73. Mimo wysokiego zwycięstwa meczu nie można nazwać nudnym, bowiem cały czas trzymał w napięciu. Na szczęście dla gości spotkania, drużyna MKS-u mimo długiej gonitwy nie zdołała odrobić 18 punktowej straty z I kwarty.
Jedna jak i druga drużyna podchodziła do spotkania w bardzo dobrych nastrojach. MKS dwóch ostatnich rywali pokonał (Śląsk i PGE Turów), a Wilki Morskie ostatnią porażkę odniosły 26 lutego po drodze pokonując Start Lublin, Rosę Radom, Slam Stal i PGE Turów. Wobec lepszej dyspozycji oraz braku zawieszonego Rashauna Broadusa to goście byli faworytami tego spotkania. I jak na faworyta przystało doskonale weszli w to spotkanie. Po niespełna dwóch minutach gry na tablicy widniał wynik 0:9. Im dłużej trwała I kwarta tym przewaga Wilków coraz bardziej rosła. Gdy zabrzmiała syrena kończąca tę ćwiartkę zawodnicy ze Szczecina prowadzili 36:18. Złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim bardzo dobre ustawienie w defensywie gości. MKS zaliczyło aż 9 strat. Dodatkowo Wilki fantastycznie wyprowadzali swoje ataki. Były bardzo one szybkie i defensywa gospodarzy się gubiła. Złożyło się to na doskonałą skuteczność szczecinian. Trafili 14 na 17 rzutów. Jedynie w rzutach za trzy MKS nie odstawał znacząco od rywala. W obu ekipach ten element działał bardzo dobrze. MKS trafił 4/5 a Wilki 6/8. Tradycyjnie bardzo ekspresywnie przy linii bocznej reagował Drażen Anzulović, który miał co chwila coś do powiedzenia czy to swoim zawodnikom, czy to sędziom spotkania.
II kwarta to ciąg dalszy budowania przewagi przez Wilki. W pewnym momencie wyniosła ona 25 punktów! Szczecinianie pokazywali wielki wachlarz ofensywnych rozwiązań. Albo Gladkias, Leończyk lub Aiken trafiali z pomalowanego, albo ktokolwiek trafiał z pół-dystansu lub zza łuku. MKS nie zamierzało jednak składać broni i się poddawać. Spróbowali oni odrabiać straty i tę kwartę skończyli z ‘jedynie’ 14 punktami straty. Jednak nie ważne było zmniejszenie straty, ale sposób w jaki do tego doszło. Równo z syreną końcową z ponad połowy boiska do kosza trafił Piotr Pamuła. Był to tak naprawdę jedyny moment, w którym gospodarzom udało się poderwać wszystkich kibiców w hali. Nie ma się jednak co dziwić. Nieczęsto widuje się takie sytuacje i dodatkowo mogło to być impulsem dla dąbrowian przed drugą połową.
Udana próba równo z syreną końcową faktycznie dodała wiatru w żagle gospodarzom. Strata stopniała do sześciu punktów lecz chwilę później po kolejnych stratach goście ponownie potrafili odejść na dwucyfrowe prowadzenie. Wynik na 70:58 ustalił Paweł Kikowski, który równo z syreną końcową trafił za trzy.
Do ostatniej kwarty MKS podchodził zatem z dwunastoma punktami straty. Gdy po 2:38 gry w tej części spotkania przerwę wziął Drażen Anzulović, wynik kwarty wynosił zaledwie 3:2. To pokazuje jak mocno na defensywie skupiły się oba zespoły. Na 4:30 do końca spotkania do wzięcia przerwa zmuszony został Marek Łukomski. Stało się tak, ponieważ MKS odrobiło stratę do zaledwie 4 punktów. Cała sytuacja pokazała jednak fantastyczny charakter trenera przyjezdnych, który nawet w takim momencie nie denerwował się, tylko spokojnie i z chłodną głową podchodził do boiskowych wydarzeń. Przerwa przyniosła zamierzony skutek. Po niej do końca spotkania gospodarze do kosza trafili zaledwie raz. Główną przyczyną porażki MKS-u są straty oraz rzuty osobiste. Trafiali je na słabym poziomie 51.9% (14/27).
MKS Dąbrowa Górnicza 73:82 King Wilki Morskie Szczecin (18:36, 22:18, 18:16, 15:12)
MKS Dąbrowa Górnicza: Pamuła 19, Mavra 16, Szymański 12, Williams 11, Dziemba 6, Pasalić 6, Wieczorek 3, Zmarlak 0
King Wilki Morskie Szczecin: Gaines 17, Nowakowski 14, Kikowski 13, Robinson 12, Leończyk 9, Majewski 7, Aiken 4, Brown 4, Galdikas 2, Nikolić 0
Na pomeczowej konferencji prasowej wypowiedzieli się:
Trener -Wilków Morskich (Marek Łukomski): Na wstępie chcę pogratulować moim zawodnikom serii zwycięstw. Z plusów to I kwarta wygrana 20 punktami i to, że udało się utrzymać tę przewagę, mimo że MKS odrobiło stratę do 4 punktów. Z minusów to przegrane pozostałe kwarty.
Paweł Kikowski: Bardzo dobra pierwsza kwarta w naszym wykonaniu, bardzo podobała mi się nasza gra. Potem mieliśmy kontrolować sytuację, ale się pogubiliśmy. Udało się jednak dowieźć zwycięstwo do końca. Wiedzieliśmy, że Dąbrowa bardzo dobrze gra u siebie, a mecze tutaj są trudne co pamiętałem jeszcze z I ligi. Walczyli przecież do końca, ale nie udało im się.
Trener MKS-u (Drażen Anzulović): Po pierwsze, gratuluję Wilkom za grę. Skupiając się jednak już na spotkaniu. Ne mieliśmy dzisiaj pięciu ważnych dla drużyny graczy, więc to spotkanie z silną drużyną musiało być wyzwaniem dla nas. Początek był zły. Zaczęliśmy ze zbyt dużym respektem dla rywali co skutkowało, że nie potrafiliśmy potem odrobić straty. Poza boiskiem taki respekt jest ok, ale na parkiecie musisz robić wszystko, żeby przeciwnika gonić i mu tego nie pokazać. Pozytywem gry moich graczy, było to, że starali się odrobić stratę i zdołali doścignąć nawet do 4 punktów. Może zabrakło rozsądku, może umiejętności. Jednak gdy nie trafiamy 13 osobistych i mamy 16 strat to bardzo trudno jest wygrać z, moim zdaniem, bardzo dobrą jakościowo drużyną ze Szczecina.
Eric Williams: Zaczęliśmy słabo i zbyt wolno. Pozwoliliśmy przeciwnikom zdobywać trójki i zyskiwać przewagę. Przegrywaliśmy 25 punktami, a bardzo trudno jest taką stratę odrobić. Udało się do 4 punktów, ale to za mało. Pokazaliśmy jednak wolę walki.