TBL: Stelmet lepszy w „meczu dla kibiców”

24 kwi 2016, 23:46

W ostatnim spotkaniu w Dąbrowie Górniczej kibice dostali wspaniały deser. Na mecz z tutejszym MKS-em przyjechała najlepsza drużyna po rundzie zasadniczej, czyli Stelmet Zielona Góra. Mimo że jedna jak i druga drużyna była pewna miejsca, które zajmie, kibice i tak oglądali doskonały spektakl zakończony tryumfem gości 86-80.

W pierwszych akcjach spotkania widać było trochę chaosu. Zawodnicy skupieni byli bardziej nad defensywą i wykonywaniem taktycznych zaleceń niż nad samodzielnym reagowaniem na sytuacje na parkiecie. Bardzo szybko zaczęła w pierwszych fragmentach rosnąć przewaga Stelmetu. Lepiej potrafi oni wykorzystywać sytuacji, które przede wszystkim bardzo dobrze sobie kreowali. Korzystał na tym bardzo dobrze Przemysław Zamojski, którego pierwsze trzy próby zza łuku znalazły drogę do kosza. Jednak nie wszystko w ofensywie zielonogórzan było idealne. Kilka razy mieli oni kłopoty z kończeniem prostych akcji pod koszem co zdarzyło się m.in. Ponitce, czy Moldovenau. Zostało to jednak znakomicie zatuszowane przez zbiórki ofensywne. W ciągu pierwszej połowy mieli ich 7 podczas gdy MKS zaledwie 3. Po stronie MKS za pierwsze dwie kwarty pochwalić trzeba przede wszystkim Rashauna Broadusa oraz Patryka Wieczorka. Amerykanina przede wszystkim za to, ile dał swojemu klubowi w tej fazie gry. Zdobył 16 punktów, a jego skuteczność zza łuku wynosiła 4/4. Młodego Polaka natomiast za jedną akcję, a mianowicie za ekwilibrystyczne wejście pod kosz, którego nie powstydziły by się gwiazdy NBA. Ponownie pokazał, że w takich rozwiązaniach ofensywnych lubi zaskakiwać. Mało swojemu klubowi dał natomiast Eric Williams. Nie jest to jednak wina jego słabej gry, a doskonałego zachowania Stelmetu. Williams był co chwila podwajany, od razu, gdy dostał piłkę do rąk. Spowodowało to, że w trakcie 8 minut oddał tylko jeden rzut. Na przestrzeni pierwszych 20 minut doszło także do jednej wartej odnotowania sytuacji. Wszystkie oddane rzuty osobiste zostały zamienione na punkty. MKS oddał ich co prawda jedynie 3, ale Stelmet aż 11.

Na III kwartę zawodnicy wychodzili ze stanem 49:40 na korzyść Stelmetu. Już w pierwszej minucie doszło do małej kontrowersji. Po niecelnym podaniu Pamuły piłkę przejął Ponitka, który po przebiegnięciu boiska zakończyłem akcję wsadem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że po drodze dwóch zawodników ciągnęło go za koszulką próbując faulować taktycznie, ale sędziowie gwizdka nie użyli. W następnych momentach dalej wyróżniał się Zamojski, który wciąż trafiał za trzy, ale robił to z coraz trudniejszych pozycji, czasem mając przy sobie nawet dwóch rywali. Jednak to nie on został bohaterem tej kwarty. Na miano kogoś takiego zasługuje Drago Pasalić. Zdobył on 10 punktów oraz dołożył do tego dwa bloki. Głównie dzięki tak dobrej grze tego gracza MKS dogonił rywala na odległość jednego punktu, a mieli nawet okazję doprowadzić do remisu. Miał ją Rashaun Broadus, który jednak nie trafił rzutu osobistego na 3 sekundy przed syreną kończącą tę część gry.

Różnica zaledwie jednego oczka zapowiadała, że ostatnie 10 minut może być niezwykle interesujące. W pierwszych akcjach główny nacisk był jednak nakładany na defensywę, czego wynikiem były dwie minuty bez żadnych punktów. Swoją okazję wykorzystali gospodarze, którzy przez moment byli na prowadzeniu, a Szymański popisał się blokiem na Borovnjaku, jednak z biegiem czasu spotkanie coraz bardziej zmieniało swój obraz. Przewagę zrobiło doświadczenie zielonogórzan, którzy podeszli ze spokojem i w efekcie okazali się lepsi. Niestety jednak ponownie swoje dorzucić musieli sędziowie, których decyzje bardzo często były zastanawiające. Oprócz trenerów sytuacji nie wytrzymywali też kibice zgromadzenie w dąbrowskiej hali, bowiem kilkakrotnie słychać było zwroty do arbitrów.

Dla MKS-u było to pożegnanie z sezonem. Porażka nie zmieniła ich pozycji w tabeli, bowiem już od ostatniej kolejki mieli zapewnione 10 miejsce. Stelmet jest w innej sytuacji. Wygrali sezon zasadniczy z zaledwie czterema porażkami i w pierwszej rundzie fazy play-off podejmą Asseco Gdynię.

Na pomeczowej konferencji wypowiedzieli się:

Trener Stelmetu – Saso Filipovski: Gratuluje obu zespołom, to był dobry mecz. Dąbrowa zagrała bardzo dobrze i bardzo skutecznie. Jesteśmy jednak zadowoleni, za profesjonalne podejście. Praktycznie od 5 kolejek mieliśmy pierwsze miejsce ale graliśmy do końca. Dzisiaj dobrze dzieliliśmy się piłką i szukaliśmy wolnych graczy, ale w obronie popełniliśmy za dużo błędów. Życzę powodzenia dla trenera Anzulovicia oraz całemu klubowi z Dąbrowy Górniczej w przyszłości.
Udało nam się zająć tak wysokie miejsce, ponieważ do każdego spotkania byliśmy dobrze przygotowani, czy to była druga drużyna czy ostatnia. Teraz jednak czas na to co najlepsze i zarazem najtrudniejsze. Faza play-off, czyli walka o medale.
W kontekście kłopotów drużny to trener zawsze znalazłby coś złego co trzeba poprawić, ale trzeba być realistą. Są same pozytywy i jestem wielce zadowolony.
Nie słuchamy tego, że jesteśmy faworytami w starciu z Asseco (I runda fazy play-off przyp. red.). Jesteśmy profesjonalistami i mamy na tyle dużo doświadczenia, że wiemy, że to nie znaczy, że na pewno wygramy. Przed tym spotkaniem też tak o nas mówiono, a rywale postawili wysoko poprzeczkę. Ten mecz był trudny i mało brakowało, a MKS również mógłby wygrać. Wyszło jednak nasze doświadczenie, ponieważ w europejskich pucharach bardzo często mieliśmy podobne sytuacje w końcówkach.

Przemysław Zamojski: Dzisiaj Dąbrowa postawiła nam trudne warunki i mimo, że mieliśmy przewagę ciągle czuliśmy ich oddech na plecach. Cieszę się, że jednak nasze doświadczenie wzięło górę i daliśmy radę. Teraz play-offy w których musimy pokazać naszą najlepszą koszykówkę.

Trener MKS-u – Drazen Anzulović: To spotkanie było dla nas wyzwaniem. Mecz przeciwko tak dobremu zespołowi, którego darzymy respektem nie był łatwy. Oni są przecież najlepszą drużyną w polskiej lidze, prezentują wysoką jakość, a mimo wszystko walczyliśmy do końca i nawiązaliśmy walkę. Nie było idealnie, ale jestem zadowolony z występu mojej drużyny.

Piotr Pamuła: Usłyszałem od Stelmetu kilka dobrych słów kiedy tu siedziałem, ale jednak mecz jest przegrany i to się liczy. Sezon zakończony porażką, ale jednego jakimś pozytywnym akcentem, bo nie przegraliśmy wysoko. Był to mecz już tylko dla kibiców, więc mam nadzieję, że byli zadowoleni. Chciałbym podziękować trenerowi, klubowi i kolegom z drużyny za ten sezon.

MKS Dąbrowa Górnicza 80:86 Stelmet Zielona Góra (17:24, 23:25, 28:20, 12:17)

MKS: Broadus 21, Pasalic 17, Zmarlak 14 (6 zb), Mavra 8, Williams 5, Wieczorek 5, Pamuła 5 (5 ast), Szymański 5, Dziemba 0

Stelmet: Borovnjak 18, Zamojski 17, Moldovenau 16 (8 zb), Bost 13, Szewczyk 7, Ponitka 7, Gruszecki 5, Koszarek 3 (5 ast), Djurisić 0

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA