Jednym z transferowych znaków zapytania jest Gregorij Łaguta. Rosjanin to czołowy rider światowego speedwaya, jednak jego forma w minionym sezonie znacznie odbiegała od tej z lat poprzednich. Przed tegorocznymi zmaganiami o Drużynowe Mistrzostwo Polski związał się kontraktem z beniaminkiem ROW’em Rybnik.
Przygodę z polską ekstraligą rozpoczął w 2011 wraz z częstochowskim Włókniarzem, gdzie z Lwem na piersi był liderem drużyny. W tamtym okresie również zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Europy. Po trzech znakomitych sezonach przejeżdżonych w „zielono-białych” barwach nastał moment kryzysu. Wszystko zaczęło się od problemów finansowych Włókniarza Częstochowa, wówczas „Grisza” wystąpił w zaledwie pięciu spotkaniach i popadł w konflikt z tamtejszymi działaczami. Po bardzo nerwowej zimie w 2015 roku podpisał roczny kontrakt z toruńskimi „Aniołami”. W ekipie z grodu Kopernika nie spisywał się już tak dobrze jak w poprzedniej drużynie. Być może perturbacje związane z finansami spowodowały taki a nie inny obrót sytuacji.
Średnia biego-punktową jaką uzyskał przed rokiem wynosi 1,868 co daje mu dwudziestą pierwszą pozycję w tabeli najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi. Taki wynik na pewno nie satysfakcjonuje rosyjskiego zawodnika, ale również nie napawa optymizmem przed zbliżającym się sezonem. Szansa na zmiany przyszła z odległego na południe Polski Rybnika. „Rekiny” uzyskały bowiem awans do PGE Ekstraligi po tym jak Lokomotiv Daugavpils nie otrzymał zgodny na start, a Ostrovia Ostrów Wlkp. odmówiła z powodu budżetu. Wówczas zarząd postanowili zbudować wyrównaną ekipę, która będzie w stanie utrzymać się w najlepszej lidze żużlowej na świecie. Grigorij Łaguta może okazać się liderem, który wraz z Troy’em Batchelorem i Andreasem Jonssonem poprowadzą „zielono-czarnych” na wyżyny.
Niemniej jednak rosjanina czeka ciężka przeprawa przede wszystkim z technicznie trudnym torem, należącym do jednego z najbardziej utytułowanych zespołów żużlowych w Polsce. Miejmy nadzieję, że „Grisza” odnajdzie swoje miejsce w druzynie i wraz z pozostałymi riderami napsuje krwi Ekstraligowym „Dream-teamom”.