Widziane z kanapy (1) – Turniej Par traci swój urok…

10 lut 2015, 00:21

Oczywiście mówiąc ”Turniej Par” mam na myśli Speedway Best Pairs Cup. Turniej, wymyślony przez firmę One Sport, w swoich poprzednich dwóch edycjach odnosił sukcesy i zyskiwał na popularności. W tym roku ma się odbyć trzecia odsłona. Czy przyniesie ona takie same powody do zadowolenia jak wcześniejsze? Moim zdaniem nie. A powodem tego są m.in. zmiany dotyczące systemu rozgrywania zawodów.

W zeszłym roku, 12 grudnia, na konferencji prasowej przedstawiciele Torunia i firmy One Sport podpisali umowy dotyczące inauguracji Speedway Best Pairs Cup w Toruniu. Jednak nie to jest w tym wszystkim najgorsze. Najbardziej irytujące są zasady tam ustanowione.

Pierwsza to zniesienie punktacji 4-3-2-0 i zamienienie jej na 3-2-1-0.  Jakie są korzyści robienia normalnej punktacji w turnieju par? No żadne, a mimo to, tak będzie. Przez takie przydzielanie oczek, turniej, w którym najważniejsza jest jazda parą, traci swój urok. W poprzednich edycjach trzeba było mieć dwóch dobrych zawodników, żeby odnieść sukces, a z jednym dobrym nie szło nawet powalczyć, o czym przekonali się Niemcy. Okazuje się, że w tym roku wystarczy mieć jednego światowej klasy zawodnika i już się biegu nie przegra, bo normalna punktacja na to, po prostu nie pozwala. Najlepiej jest to sobie wyobrazić na przykładzie, a więc weźmy sobie Amerykanów (kolejna głupota, ale o tym za chwile) i Polaków.

Bieg z udziałem pary USA: Hancocka i (no powiedzmy) Manzaresa oraz pary Polaków: Kasprzaka i Hampela, kończy się tak:

1. Greg Hancock

2. Krzysztof Kasprzak

3. Jarosław Hampel

4. Gino Manzares

Jeszcze rok temu bieg ten 5:4 wygrałaby Polska, ale przez zmienione zasady będzie to wynik 3:3, czyli wiele bardziej korzystny dla Amerykanów. Moim zdaniem to jest niszczenie tego co w tych zawodach jest najważniejsze, czyli współpracy. No bo jeśli dwóch żużlowców na drugim i trzecim miejscu, drużynowo, blokowało tego ostatniego to im należy się zwycięstwo w biegu, a nie remis. Przez tą punktację Speedway Best Pairs Cup straci swój urok.

Co ciekawe decyzję tą Jan Konikiewicz z One Sport komentuje tak:

Podyktowane jest to m.in. tym, że kibicom, którzy są przyzwyczajeni do takiej punktacji, łatwiej się będzie połapać podczas wypełniania programu.

Po przeczytaniu tych słów wybuchnąłem śmiechem. W pierwszej edycji, rozumiem, można się było lekko gubić, w drugiej już tylko nieliczni mieli problem z wypełnianiem programów, a teraz, w trzeciej, gdy wszyscy są już do tej punktacji (4:3:2:0) przyzwyczajeni i wiedzą, że to jest charakterystyczne dla SBPC, nagle organizatorzy postanawiają im to zmienić. No po prostu śmiech na sali…

Zmieniono, także, obsadę turnieju. Tym razem organizatorzy wytypowali 6. stałych uczestników. Jeśli na to mogę przymknąć oko i może nawet pochwalić. To nie mogę nie skomentować tego jakie reprezentacje w tej szóstce są. A mianowicie, wśród potęg światowego żużla, czyli Polaków, Rosjan, Duńczyków, Szwedów i Australijczyków, znalazła się reprezentacja… Stanów Zjednoczonych. Kraj, w którym żużel przechodzi ogromny kryzys, zostaje stałym uczestnikiem prestiżowego cyklu. A dlaczego? Bo ma Mistrza Świata. Tylko jaki jest sens udziału tej drużyny, skoro z góry wiadomo, że jej wszystkie starty będą się kończyć remisem albo porażką. Ekipa USA, nie oszukujmy się, będzie miała problem z wystawieniem trzech zawodników. O ile do Hancocka będzie można jeszcze dobrać dwóch amatorów, żeby ten wynik jakoś wyglądał. Ale co się stanie w przypadku, gdy Hancock (odpukać) złapie kontuzje? Będzie wtedy totalna klapa…

Bardzo poszkodowani mogą czuć się Łotysze, co prawda ex-aequo z Niemcami zamknęli stawkę SBPC, ale w żadnym z trzech turniejów nie zajęli ostatniego miejsca i w każdym z nich pokazywali dużo walki i zaangażowania. Mimo, że sami nie są tym jakoś zwykle przejęci, to powinni czuć się pominięci i poszkodowani. One Sport i reszta, przy wybieraniu 6. nawet nie brali ich pod uwagę. Ich pierwszym wyborem była reprezentacja (Uwaga! Uwaga!)… Wielkiej Brytanii…

Dopiero, gdy związek brytyjski nie pozwolił na start swoich rodaków, ”zadzwoniono” po Amerykanów.

A gdzie Łotysze?! Drużyna, która w swoich szeregach ma przyszłość, nie tylko łotewskiego, a światowego żużla, czyli Andrzeja Lebiediewa, a także żużlowca, który otarł się o medal ME- Maksima Bogdanowsa, została pominięta i zapomniana. A na jej miejsce ściągnięto drużynę, która poziomu widowiska nie podniesie, a jeszcze bardziej go obniży…

Autor: Adrian Chmarzyński
Więcej na blogu: zuzlofan.blogspot.com

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA