Jak podaje Dariusz Dziekanowski uważa, iż całe zamieszanie wynikłe z brakiem w składzie Legii Miroslava Radovicia jest winą prezesa Legii Bogusława Leśnodorskiego.
– Zabrakło komunikacji między trzema stronami – piłkarzem, prezesem i trenerem. Największa bura należy się prezesowi Bogusławowi Leśnodorskiemu, bo to on fatalnie to wszystko rozegrał.
– Informacja o ofercie dla Radovicia nie miała prawa wypłynąć przed tak ważnym spotkaniem. To, że pojawiła się w mediach, to wygląda jakby był to sabotaż, podłożenie bomby.
– Oczywiście, nie powinien się wypowiadać na ten temat piłkarz, którego przecież wiąże z Legią kontrakt. Jeśli przyznał w serbskich mediach, że w czwartek rozegra ostatni mecz w warszawskiej drużynie, to oczywiście też była to głupota z jego strony. Przede wszystkim jednak całkowicie zabrakło komunikacji między trzema stronami – piłkarzem, prezesem i trenerem – dodaje Dziekanowski.