Wisła Płock może zostać ukarana

Aktualizacja: 3 lut 2022, 12:19
8 lut 2017, 19:01

 

Dyrektor Łukasz Masłowski i prezes Jacek Kruszewski oraz ich klub mogą być ukarani za negocjowanie z Andrzejem B. warunków umowy Piotra Wlazły.

Wszyscy uczestnicy życia piłkarskiego w Polsce: zawodnicy, sędziowie, trenerzy, prezesi, dyrektorzy czy pośrednicy transakcyjni podlegają regulaminowi dyscyplinarnemu. Ten zabrania (chociaż nie bezpośrednio) współpracy z ludźmi wykluczonymi z piłkarskich struktur. Kimś takim jest Andrzej B., pseudonim „Mały Fryzjer”.

W kwietniu 2011 roku Wydział Dyscypliny wykluczył Andrzeja B. z PZPN  – jest to najsurowsza regulaminowa sankcja piłkarskiej centrali. W sierpniu 2015 roku wyrok ten utrzymała  Najwyższa Komisja Odwoławcza. Wszystko za działalność korupcyjną. Z tego też powodu Andrzej B. po zatrzymaniu w 2009 roku spędził w areszcie 10 miesięcy i usiadł na ławie oskarżonych w pięciu procesach dotyczących m.in. Korony Kielce, Kolejarza Stróże, Unii Janikowo i Motoru Lublin. Każdy kończył się dla niego wyrokami skazującymi. W czerwcu ubiegłego roku zapadł ostatni. Wtedy B. został skazany na 18 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 9 tys. zł grzywny oraz pięcioletni zakaz działalności w profesjonalnym futbolu. Mimo to, jak ujawnił nam dyrektor sportowy Wisły Płock Łukasz Masłowski, B. negocjował w imieniu agencji sportowej Anny Sobczyk umowę pomocnika Piotra Wlazły.

– Piotrek kazał mi rozmawiać ze swoim człowiekiem, który miał renegocjować jego kontrakt. Przyjechał pan Andrzej B. i z nim negocjowałem – przyznał Masłowski.

– Jako klub nie będziemy wybierać piłkarzom przedstawicieli i agentów. Dla mnie głównym pośrednikiem zawodnika jest agencja Anny Sobczyk, bo ona jest zgłoszona do PZPN. Praktyki takie, że przyjeżdżają czy dzwonią współpracownicy dużych agencji czy znanych od lat menedżerów i rozmawiają z nami, funkcjonują od dawna – mówi Kruszewski.

Warto podkreślić, że zarówno prezes Wisły, jak i dyrektor Masłowski przy pracy nad artykułem dotyczącym B. byli szczerzy, dzięki czemu opinia publiczna dowiedziała się, że B. nadal działa w piłce.

– Pytanie, jak inni do tego podejdą. Ja i dyrektor Masłowski powiedzieliśmy, jak faktycznie wyglądała sytuacja. Czytałem u państwa, że są podejrzenia, iż pan B. mógł reprezentować też kolejnych piłkarzy w rozmowach z innymi klubami. Ciekawi mnie, co ustali w tej sprawie PZPN – zastanawia się prezes. – Pan Andrzej B. negocjował i rozmawiał w sprawie kontraktu Piotrka Wlazło, ale chcę podkreślić, że to nie on finalizował umowę, bo nie ma tam jego podpisów. W dokumentach jest agencja pani Anny Sobczyk. Przepisy jasno jednak nie stwierdzają, kto może występować w rozmowie z klubami ze strony pośrednika transakcyjnego. Zostało to wykorzystane – dodaje Kruszewski.

Według naszych ustaleń Komisja Dyscyplinarna PZPN za współpracę z Andrzejem B. może ukarać nie tylko klub, zawodnika – Piotra Wlazłę i agencję Anny Sobczyk, ale również Kruszewskiego i Masłowskiego, a więc ludzi, dzięki którym cała patologiczna sytuacja z udziałem B. wyszła na światło dzienne.

W Płocku zdają sobie sprawę, że część winy leży po ich stronie. – Popełniliśmy błąd, przez niewiedzę. Do momentu rozmowy z redaktorem nie miałem świadomości, kim jest pan Andrzej B. Zależało nam na podpisaniu nowej umowy z Piotrkiem. Na kontrakcie są podpisy oficjalnego pośrednika transakcyjnego PZPN i dla nas była to podstawa do zatwierdzenia dokumentów – kończy prezes Nafciarzy.

źródło: Przegląd Sportowy

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA