Całkiem niedawno pisałem o nieoficjalnej jeszcze informacji dotyczącej mistrzowskiej szansy Artura Szpilki w starciu z Deontayem Wilderem a już za dwa dni wejdą oni do ringu. Sobotnia gala w nowojorskim Barclays Center zapowiada się na bardzo emocjonującą dla polskich kibiców. Daniem głównym będzie oczywiście walka Pina zBronze Bomberem, jednak na ring na Brooklynie wyjdą również Maciej Sulęcki i Adam Kownacki. Ciekawie zapowiada się także drugi bój o mistrzowski pas w wadze ciężkiej, który stoczą Vyacheslav Glazkov i Charles Martin.
Walka Stricza nie znajdzie się niestety prawdopodobnie wśród tych transmitowanych w telewizji. Piszę prawdopodobnie, ponieważ podczas gal Ala Haymona niejednokrotnie dochodziło już do sytuacji, w której kolejność walk była zmieniana dosłownie w ostatniej chwili lub wręcz w trakcie trwania wydarzenia. Na chwilę obecną wygląda jednak na to, iż walki Maćka z Derrickiem Findleyem nie obejrzymy. Szkoda, chętnie zobaczyłbym jak aktualnie prezentuje się nasz najlepszy pięściarz wagi średniej. Mam wrażenie, że kariera Sulęckiego nie idzie w równym tempie z jego możliwościami. Od pamiętnej walki zGrzegorzem Proksą na Polsat Boxing Night minął już ponad rok. W tym czasie Striczuwalczył dwukrotnie, z rywalami posiadającymi teoretycznie sensowne rekordy, jednak w praktyce nie stanowiącymi dla Maćka żadnego zagrożenia. Jego najbliższy przeciwnik posiada niestety znacznie gorszy bilans od poprzedników (22-17-1), lecz ma na koncie kilka walk z dużymi nazwiskami. Wytrzymał pełen dystans z Andre Wardem, Mattem Korobovem, J`Leonem Love czy Curtisem Stevensem. Przed czasem rozprawili się z nim natomiast między innymi Andre Dirrell i Edwin Rodriguez. Bardzo niemiłe wspomnienia związane z Findleyem ma natomiast najlepszy obecnie polski bokser wagi półciężkiejAndrzej Fonfara, którego Amerykanin pokonał przez TKO w drugiej rundzie. Było to jednak osiem lat temu i tamto rozstrzygnięcie nie ma nic wspólnego z obecną formą oraz pozycją obu Panów w światowym boksie. Z 13 ostatnich walk Findley zwyciężył zaledwie w dwóch i nie mam najmniejszych wątpliwości, że będzie kolejnym łatwym łupem Macieja Sulęckiego. Oby ostatnim, ponieważ Polak na pewno zasługuje na znacznie większe wyzwania.
Swoją trzynastą zawodową walkę stoczy w sobotę pochodzący z naszego kraju Adam Kownacki. Polsko-amerykański ciężki stanie najprawdopodobniej przed najcięższym wyzwaniem w zawodowej karierze. Jego przeciwnikiem będzie dwudziestoczteroletni Danny Kelly legitymujący się bilansem 9-1-1. Nie ma on na koncie spektakularnych nazwisk, więc Kownacki, który myśli o podboju wagi ciężkiej powinien rozprawić się z nim bez większych problemów. Oczekuję jednak, iż przynajmniej w pierwszych rundach Kelly postawi się bokserowi rodem z Łomży.
Ponieważ jak zwykle rozpisałem się zbyt mocno nie przechodząc nawet do najważniejszej części tekstu, o walce Glazkov – Martin napiszę krótko. W walce o wakujący pas IBFnaprzeciw siebie stanie dwóch bokserów o podobnych możliwościach, umiejętnościach, rekordzie oraz…w mojej ocenie w podobny sposób niegodnych (przynajmniej na razie) do zdobycia mistrzowskiego pasa. Obaj są niepokonani i z pewnością należą do szerokiej czołówki wagi ciężkiej. Podkreślam – szerokiej. W sobotę jeden z nich założy pas mistrza świata. Błyskawicznie wymieniłbym co najmniej kilku pięściarzy, którzy bardziej zasługują na walkę o to trofeum. Jak wiadomo federacje mają jednak swoje prawa, reguły i rankingi i nie ma sensu z tym dyskutować. Mam nadzieję, że wygra Martin po ciekawej walce.
Na koniec danie główne. Walka, na którą wszyscy czekamy. Niezależnie od tego czy ktoś jest fanem czy antyfanem Artura Szpilki, obok tego pojedynku nie przechodzi się w Polsce obojętnie. W ciągu kilku ostatnich dni o tym starciu napisano i powiedziano już chyba wszystko, więc nie ma sensu tego powielać. Dorzucę jedynie kilka słów od siebie. Faworytem pojedynku jest Wilder ale pamiętajcie kto był faworytem w walce Huck –Głowacki. Główka podszedł do walki na chłodno, przez cały czas cierpliwie realizował założoną taktykę, wstał i szybko otrząsnął się po nokdaunie. Żadnego z tych elementów nie może moim zdaniem zabraknąć u Szpili w sobotę. Nie będzie łatwo, nie od dziś wiadomo, że jego głowa jest bardzo gorąca. Rzucanie się w furiackim ataku na Wildera raczej nie przyniesie dobrego rezultatu. Dużo szumu narobiło wczorajsze spotkanie obu Panów w World Trade Center. Powiedzieli sobie kilka ciepłych słów, trochę się poprzepychali, choć nie brakowało wiele aby któryś z nich ulokował celny cios na swoim oponencie. Oczywiście natychmiast pojawiły się setki komentarzy wytykających Polakowi przeszłość, trudny charakter, pamiętną sytuację z Krzysztofem Zimnochem itd. Po raz kolejny okazało się jak wielu mamy w naszym kraju wszystkowiedzących specjalistów o nieposzlakowanej opinii, którzy wstydzą się za Artura i gardzą nim. Sami na jego miejscu na pewno nie staraliby się podkręcić atmosfery, zbudować szumu wokół swojej osoby, zwiększyć zainteresowania walką. Staliby również potulnie ze spuszczoną głową podczas kiedy ich przeciwnik krzyczałby, a właściwie darł się w wyjątkowo irytujący sposób im prosto w twarz.
Staliby ale nie będą, ponieważ to Artur Szpilka a nie jego zawistni hejterzy ma przed sobą życiową szansę. I jak każdy normalny Polak będący fanem boksu wierzę, iż tę szansę wykorzysta. Nie będzie łatwo ale przecież nie może być skoro stawką jest pas mistrza świata.
War Artur! Bóg Sportu jest z Tobą a polscy kibice zasługują na ten pas!