Biało-czerwoni wygrali kolejny mecz na Mistrzostwach Europy w piłce ręcznej. Tym razem, po kolejnym horrorze w końcówce, zdołali ograć reprezentację Macedonii. Oznacza to, że pojutrze powalczą z Francją o 1. miejsce w grupie A.
O ile w poprzednich meczach dzisiejszego dnia rządził atak, w tym spotkaniu od pierwszych minut dała o sobie znać znakomita obrona – z obu stron. Zarówno Polacy jak i Macedończycy mieli ogromne problemy z rzuceniem bramki. Do tego stopnia, że w 9. minucie na tablicy wyników mieliśmy… 2:1 dla rywali.
W końcu jednak obie strony nieco się odblokowały. Postrachem polskiej defensywy stał się Lazarov. On, jak i również jego koledzy z ofensywy, sprawili że szczypiorniści z Bałkanów postawili biało-czerwonym poprzeczkę całkiem wysoko, wychodząc na dwubramkowe prowadzenie.
Przed tym, żeby różnica bramkowa nie była wyższa ratował nas standardowo Sławomir Szmal. Wyróżnić można było jednak również Kamila Syprzaka, który w pierwszej połowie zdobył aż 5 bramek. Mimo to jednak po 30 minutach boju przegrywaliśmy z Macedonią 11:13.
Drugą połowę podopieczni Michaela Bieglera rozpoczęli lepszą grą. Bardzo szybko, po pięknym golu Jakuba Łucaka ze skrzydła, objęliśmy prowadzenie.
Nie umieliśmy jednak odskoczyć rywalom, a gra cały czas toczyła się na wyrównanym poziomie. Wynik oscylował cały czas w granicach remisu. Spokoju nie przyniosło nawet 2-bramkowe prowadzenie, które nasi reprezentanci wywalczyli sobie na 13 minut przed końcem.
Do emocji w końcówce jednak, tradycyjnie, doszło. Mimo prowadzenia 24:20, daliśmy rywalom dojść do 24:23 na kilkadziesiąt sekund przed końcem.
Ostatecznie udało się jednak zagrać dobrze obroną i utrzymać wynik 24:23. Dzięki temu pojutrze zagramy z Francją o 1. miejsce w grupie.