Jakkolwiek by nie patrzeć, sport wywołuje dużo emocji. Nie trzeba się znać na danej dyscyplinie, by odczuwać dreszczyk emocji, kiedy reprezentant Twojego kraju mierzy się z przeciwnikiem, a różnica w wyniku to ledwie punkt, centymetr, sekunda. Czas jakby zwalniał, rytm serca kibica przyspiesza, krzyk setek, tysięcy gardeł wypełnia stadiony w oczekiwaniu na moment prawdy. Właśnie te ulotne chwile stały się inspiracją wielu twórców, w tym również filmowców. By uwiecznić to wszystko, co wiąże się ze sportem, często nie wystarczy po prostu ustawienie kamery na boisku. Potrzebny jest kontekst. Podczas meczów (zawodów) w telewizji jest on uzupełniany przez komentatora. W filmie jego funkcję pełnią reżyser i scenarzysta, którzy nakreślają wydarzenia, na których tle rozgrywają się wydarzenia sportowe.
To prawda, że wysiłek fizyczny nie jest mainstreamowym tematem produkcji Fabryki Snów, jednak są takie pozycje, które odcisnęły się piętnem na współczesnej kulturze. Najbliższe mi są chyba „Rydwany ognia” (1981), opowiadające o zmaganiach dwóch brytyjskich biegaczy, zarówno ze sobą nawzajem, jak i z własną wolą walki oraz przeciwnościami losu. Z pozoru sport ten uprawiać może każdy, w końcu jest czymś naturalnym, jak chodzenie, tylko szybsze. Z autopsji wiem jednak, że wymaga tyle samo czasu, wysiłku i samozaparcia, co każda inna dyscyplina. W filmie tym bardzo dużą rolę odgrywa muzyka, napisana przez Vangelisa, rozsławiona na cały świat, tak samo, jak „Gonna fly now” („Rocky”; 1976) i „Eye of the tiger” („Rocky 3”; 1982) – oba te filmy (i pozostałe pięć z serii z Sylwestrem Stallone) za tematykę obrały sobie boks. Zarówno „Rydwany ognia”, jak i „Rocky” zdobyły Nagrody Akademii w kategorii „najlepszy film”, co pokazuje, że tematyka sportowa jest równie ważna, jak wojenna czy psychologiczna. Statuetkę otrzymał też Rober DeNiro, za główną rolę w produkcji „Wściekły byk” (1980), będącym biograficznym filmem o Jake’u LeMotcie, bokserze, który nie potrafi poradzić sobie ze swoją agresją, a odchodząc z ringu, coraz bardziej się stacza. Martin Scorsese pokazał tam inne oblicze sportu, to dramatyczne, gdzie medal niekoniecznie oznacza prawdziwy sukces.
Warto wspomnieć również o polskich osiągnięciach w dziedzinie kinematografii, które jako temat obrały właśnie sport. Starsze pokolenie z pewnością pamięta kultowy serial „Do przerwy 0:1”, poświęcony młodzieńczej miłości do piłki nożnej. Mimo że pierwsza emisja miała miejsce w 1969 roku, a w tle można zobaczyć gruzy powojennej Warszawy, serial jest nadal aktualny. Zmienili się tylko idole, w których wpatrują się chłopcy, szmacianka została zastąpiona profesjonalnymi piłkami o wyważonym ciężarze, a liga podwórkowa przeniosła się na wielkie hale i boiska ze sztuczną murawą. Warto zainteresować się też filmem „Piłkarski poker” (1988), z Januszem Gajosem w roli głównej. Ta polska komedia sensacyjna może być świetną rozrywką szczególnie dla fanów piłki nożnej, gdyż ponoć twórcy nie dostrzegli wielu ewidentnych błędów, które dla znawców tematu są oczywiste. Ponadto pojawiają się tam sławy świata polskiego futbolu, takie jak Kazimierz Górski czy Dariusz Szpakowski. W 2012 roku powstała produkcja dla fanów siatkówki, która pokazuje ostatnie lata życia i dzieło Agaty Mróz, polskiej reprezentantki, której białaczka chce skutecznie przekreślić plany. „Nad życie” to opowieść o beznadziejnej walce i choć początkowo motywowana jest ślepym zapatrzeniem w przyszłość, z czasem przeradza się w bitwę, gdzie wygraną jest miłość do rodziny. Temat motywu sportu w kinie, tylko i wyłącznie w Polsce na przestrzeni 45 lat, jest tak obszerny, że trzeba było kilkuset stron, by poruszyć wszystkie wątki i produkcje. Z pewnością książka Dominika Wierskiego „Sport w polskim kinie 1944-1989” jest lekturą, której można poświęcić więcej uwagi, niż tylko w przerwie między jedną, a drugą połową meczu.
Filmy o tej tematyce są z pewnością ważne. W każdym razie na tyle, że 26. lutego tego roku, na ekrany polskich kin wejdzie „110%”. Produkcja, w której wzięli udział znani polscy sportowcy, m.in. Robert Lewandowski, Adam Małysz, Anita Włodarczyk i Tomasz Majewski – ludzie, którzy stali się idolami dla wielu młodych sportowców. Będą mówić o poświęceniu i wysiłku, jaki musieli włożyć w treningi, by osiągnąć sukces, o dawaniu z siebie tych 110%. Zdecydowanie wartościowa produkcja, zwłaszcza dla tych, którzy poddają w wątpliwość wszystkie godziny spędzone na ćwiczeniach i hektolitry potu. My oczywiście byliśmy już na oficjalnej prapremierze filmu i możemy powiedzieć tylko tyle…Warto!
Autor tekstu: Ewa Kubaszewska (Blog „Sny Sfabrykowane„)
Zapraszamy również do przeczytania wywiadu z jednym z bohaterów filmu „110%” – Zbigniewem Bródką, który podzielił się z nami refleksjami na temat tej produkcji, świeżo po przedpremierowej projekcji.
Link do rozmowy z Mistrzem Olimpijskim TUTAJ
widziałem film 110%, polecam warto, zwłaszcza dla fanów sportu obowiązkowo. super, że są osoby takie jak Kulczyk wspierające polskich sportowców, oby dzięki temu były medale…