Zajmująca trzecie miejsce w tabeli Asseco Resovia Rzeszów udała się do Lubina, by odbudować morale po przegranym spotkaniu w Kędzierzynie. Zdobyć trzech punktów i zrewanżować za jesienny, przegrany mecz na Podpromiu pasom się nie udało. Musieli uznać wyższość lubinian, którzy zwycięstwem 3:0 zakończyli passę porażek. Przegrana ogromnie skomplikowała sytuację w tabeli podopiecznych trenera Kowala. Jeśli Lotos Trefl Gdańsk jutro pokona ZAKSĘ Kędzierzyn Koźle rzeszowianie wypadną z czołowej trójki Plusligi.
Na nienajlepszym poziomie rozpoczęło się to spotkanie. Oba zespoły zaczęły od popsutych zagrywek, jednak gospodarze szybko się przełamali. Po trzech skutecznych blokach i ataku w aut Achrema wyszli na trzypunktowe prowadzenie. O czas już na samym początku poprosił trener Mistrzów Polski, jednak na nic się to zdało, źle spotkanie rozpoczął Kurek (8:5). Rzeszowianie starty odrobili, jednak doskonale blokiem grali gospodarze, którzy szybko wrócili na prowadzenie (14:11). Resovia grała źle, na boisku pojawił się Śliwka, po którego złym przyjęciu znowu z prowadzeniem na drugą przerwę techniczną schodzili gospodarze (16:13). Lekiem na całe zło okazał się być Kurek, to dzięki jego zagrywce rzeszowianie szybko odrobili straty i wyszli na prowadzenie (17:16). Obie drużyny doskonale grały blokiem, Możdżonek stanowił ścianę nie do przejścia dla rzeszowian (22:20). Dotknięcie siatki, aut w ataku oraz błędy na zagrywce podopiecznych trenera Kowala przesądziły o wyniku końcowym inauguracyjnej partii. To gospodarze cieszyli się z wygranej (25:22).
Drugą odsłonę znowu od prowadzenia rozpoczęli gospodarze. Podobnie jak w pierwszym secie już na samym początku o czas poprosił trener Kowal (5:2). Rzeszowianie po powrocie na boisko skutecznym atakiem punkt zdobyli, jednak lubinianie kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku (8:5). Druga partia stała zdecydowanie na wyższym poziomie, rozegrał się Kurek. Gra toczyła się punkt za punkt, jednak rzeszowianie długo nie mogli zniwelować przewagi gospodarzy (10:8). W zespole przyjezdnych na zagrywce pojawił się Paszycki, słabszy okres gry zanotowali lubinianie. Na pierwsze w tym meczu dwupunktowe prowadzenie wyszła drużyna gości (16:14). Kiedy wydawało się, że rzeszowianie zaczęli kontrolować przebieg gry, znowu dał o sobie znać Możdżonek, który doskonale czytał grę Drzyzgi (19:19). Końcówka to gra punkt za punkt. Lubinianie odrobili trzy piłki setowe, po czym sami wyszli na prowadzenie po skutecznym bloku na Kurku (27:26). Swoich szans gospodarze nie wykorzystywali, do momentu, w którym na zagrywce pojawił się Bohme, zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki, a egzekucji na zespole Mistrza Polski dokonał Taht na lewym ataku (32:30).
Trzeciego seta lepiej rozpoczęli podrażnieni przegraną końcówką rzeszowianie (6:4). Gra punkt za punkt pozwoliła utrzymać pasom prowadzenie, jednak gospodarze nie zamierzali spuszczać głów (11:9). Na zagrywce szalał Taht, zdecydowanie lepiej niż w poprzednim secie spisywali się w obronie (13:13). W grę zawodników z podkarpacia zaczęła wkradać się nerwowość, na ataku mylił się Kurek, nie przyjmowali zagrywki. Gra gospodarzy zaczynała nabierać tempa (16:13). W końcówce rzeszowianie byli niewidoczni, trener Kowal ratował się zmianami. Na boisku pojawił się Dominik Witczak. Chwilowy zryw nastąpił przy zagrywce Holmesa, kiedy to rzeszowianie wyrównali wynik, a następnie wyszli na prowadzenie (19:18). Jak tylko Amerykanin opuścił pole zagrywki wszystko wróciło do normy. Gospodarze grali pewnie w ataku, popisali się skutecznym blokiem na Śliwce (23:21). W końcówce dwie piłki meczowe mieli gospodarze, o ile jedną rzeszowianom wybronić się udało, to kolejną bezwzględnie wykorzystali lubinianie (25:23).
Cuprum Lubin – Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:22, 32:30, 25:23).
MVP: Robert Taht
Cuprum Lubin: Kaczmarek, Pupart, Bohme, Możdżonek, Täht, Łomacz, Rusek, Michalski, Gorzkiewicz, Gunia, Kryś, Włodarczyk, Romać.
Asseco Resovia Rzeszów: Kurek, Jaeschke, Tichacek, Achrem, Holmes, Paszycki, Ignaczak, Dryja, Drzyzga, Perłowski, Śliwka, Penczew, Wojtaszek, Witczak.