W ramach 21. kolejki spotkań Plusligi w Sosnowcu MKS Będzin podejmował sąsiadujący z nim w tabeli AZS Częstochowa. W lepszych humorach do tego spotkania przystępowali gospodarze, którzy mieli za sobą gładką wygraną z Indykpolem Olsztyn. Jednak i AZS ostatnio odnotowywał lepsze momenty gry, chociażby w ostatnim pięciosetowym spotkaniu z Jastrzębskim Węglem. Ostatecznie lepsi okazali się być gospodarze, którzy nie bez problemów 3:1 pokonali akademików z Częstochowy, którzy z Będzina wracają bez punktów i z ostatnim miejscem w tabeli.
Inauguracyjna partia rozpoczęła się od wysokiego prowadzenia gospodarzy, którzy między innymi po ataku w aut i błędzie dotknięcia siatki przez zawodników AZS-u odskoczyli na 4 punkty (6:2). Obu drużynom już na początku nie można było odmówić walki. Mimo wysokiego prowadzenia MKS-u częstochowianie szybko odrobili straty i wyszli na prowadzenie (10:8). Dobrze w drużynie przyjezdnych spisywał się atakujący Bandero, kąśliwą zagrywką popisywał się Szalacha. Kolejne minuty gry to mnożące się błędy własne będzinian. Na drugą przerwę techniczną z prowadzeniem schodzili goście (16:13). Kiedy wydawało się, że opanowali początkowy stres i pewnie zmierzają po zwycięstwo w pierwszej partii coś w ich grze się zacięło. Podopieczni trenera Bąkiewicza łatwo stracili wypracowaną przewagę (19:19). Końcówka zapowiadała się więc bardzo emocjonująca. Gra toczyła się punkt za punkt. Momentem przełomowym okazał się być as serwisowy Pawlińskiego (21:20). Od tego momentu częstochowianie na boisko byli niewidoczni, a ich błędy własne przesądziły o losach pierwszej partii (25:22).
Niestety dla częstochowskich kibiców na początku drugiego seta problemy miał Bandero. Podobnie jak w ostatnich minutach pierwszej odsłony nie radził sobie na ataku, tym razem posłał piłkę w aut (3:1). Trener Bąkiewicz zmuszony był poprosić o czas,po którym skutecznym atakiem popisał się Patak (7:5). Jednak w kolejnych minutach gry utrzymywała się przewaga gospodarzy (13:10). Trener akademików zdecydował się na zmianę, za Bandero na boisku oglądać mogliśmy Lipińskiego. Częstochowianie nie mieli zamiaru spuszczać głów, rywali starali się zatrzymać blokiem, który zdecydowanie był ich najsilniejszą bronią w meczu. Po raz pierwszy zatrzymany został Gaca, jednak będziński duet: Kamiński-Baczkała szybko odpłacił się tym samym (17:15). Częstochowianom udało się doprowadzić do wyrównania (21:21). Tym razem końcówka nie zawiodła nikogo. Buniak, podobnie jak Pawliński w pierwszym secie popisał się asem serwisowym, na ataku skuteczny był Lipiński (23:21). Kiedy wydawało się, że losy tej partii są przesądzone gospodarzom udało się wyrównać. W szeregi AZS-u wkradła się nerwowość, głównie przez niesłuszną decyzję sędziego, który pozwolił grać mimo 4 odbić po stronie MKS-u. Trener przyjezdnych ukarany został żółtą kartką. Gospodarze mieli dwie piłki meczowe, o ile pierwszą udało się akademikom obronić w kolejnej musieli uznać wyższość rywala.
Trzeci set rozpoczął się od gry punkt za punkt. Pawliński kolejny raz popisał się doskonałą zagrywką, po której przechodzącą piłkę wykorzystał Peszko (6:5). Doskonale w drużynie gospodarzy spisywał się Kamiński, który na boisku pojawił się w połowie drugiej partii. Akademicy kolejny raz potwierdzili dobrą dyspozycję w bloku, co zmusiło trenera DeRocco do wzięcia czasu (13:11), który na nic jednak się zdał, jego drużyna od pewnego momentu prezentowała się fatalnie. AZS zaczął kontrolować przebieg gry, przede wszystkim nie popełniając tylu błędów własnych co w poprzednich odsłonach (18:12). Zmianami zaczął ratować się trener DeRocco, na boisku pojawił się Oczko. Akademicy grali jednak jak zaprogramowani, mszcząc się tym samym za nieudanej końcówki poprzednich partii. Kiecy będzinianie zdobyli dwa kolejne punkty o czas zachowawczo poprosił trener biało-zielonych (22:17). Jego podopieczni nie bez problemów doprowadzili seta do końca, utrzymując się tym samym w meczu (25:21). Skutecznym atakiem popisał się Lipiński, który dał dobrą zmianę w szeregach akademików.
Łudząco podobnie do poprzedniej rozpoczęła się czwarta odsłona. Gra toczyła się punkt za punkt. Wydawało się, że już na początku będzinianie na swoim koncie zapisać będą mogli kolejny skuteczny blok (do tego momentu mieli ich 8), jednak challange wskazał dotknięcie siatki (5:5). Na lidera częstochowskiej drużyny w dzisiejszym meczu wyrastał Patak, który najpierw popisał się efektowną obroną, by ostatecznie skończyć atak (9:7). Kolejną część seta najlepiej określić jako wymianę ciosów. Obie drużyny wychodziły z ogromnych opałów, broniąc piłki nie do obrony. O ile na uznanie w szeregach akademików zasługuje Patak, to w drużynie gospodarzy dzielił i rządził Piotrowski, któremu doskonale zrobiła chwila przerwy w kwadracie dla rezerwowych. Na drugą przerwę techniczną po skutecznym ataku Peszko z prowadzeniem schodził MKS (16:14). Po powrocie na boisko Baczkała nękał akademików zagrywką, z którą nie radził sobie Stańczak. Jednak akademikom udało się doprowadzić do wyrównania, szykował się kolejna wyrównana końcówka (17:17). Więcej zimnej krwi po raz kolejny zachowali gospodarze, na boisku pojawił się Żuk, z którego zagrywką częstochowianie nie mogli sobie poradzić, z przechodzącej piłki skończył Laane (21:19). O czas poprosił jeszcze trener Bąkiewicz, jednak jego drużyna nie potrafiła postawić się gospodarzom (25:21). Akademicy z Będzina wracają bez punktów, tracąc tym samym 13 pozycję w tabeli.
MKS Będzin – AZS Częstochowa 3:1 (25:22, 26:24, 21:25, 25:21)
MVP: Mariusz Gaca
MKS Będzin: Pawliński, Sanders, Baczkała, Gaca, Piotrowski, Peszko, Kaczmarek, Schamlewski, Laane, Oczko, Warda, Żuk, Kamiński, Stysiał.
AZS Częstochowa: Redwitz, Szalacha, Buniak, Szymura, Bandero, Patak, Stańczak, Szymura, Polański, Janus, Wawrzyńczyk, Kowalski, Lipiński, Stelmach.