Powoli opadają już echa pojedynku pomiędzy Tomaszem Adamkiem, a Arturem Szpilką, pojedynku, który najprawdopodobniej zakończył jakże wspaniałą i pełną sukcesów karierę “Górala” z Gilowic.
Felieton ten nie będzie opisywał walki jaka odbyła się w sobotę, chociaż trzeba przyznać, że poziom organizacyjny takich gal w Polsce jest coraz wyższy, ponieważ w Polsce pojawili się ludzie, którzy chcą płacić naprawdę duże pieniądze w celu rozwijania polskiego boksu. Sama walka jak wszyscy widzieliśmy mało miała wspólnego z prawdziwą wojną jaka bardzo często toczył Tomasz Adamek, a przypominała bardziej bokserskie szachy. Cóż szach mat i mamy nowego “ciężkiego”, w którym będziemy przez lata pokładać wielkie nadzieje, i który ma apetyt na to, z czego okradziony był w przeszłości Andrzej Gołota.
Kariera Tomasza “Górala” Adamka, trzeba przyznać, że potoczyła się nadspodziewanie dobrze! Mało kto przypuszczał, ze ten bokser po obiecującej karierze amatorskiej zdziała coś na zawodowych ringach. Adamek mimo tego, że w boksie amatorskim miał ogromne osiągnięcia, miał w głowie jeden plan – podpisać kontrakt zawodowy. Zrezygnował dla swoich ambicji z “pewnego” medalu olimpijskiego, a co za tym idzie emerytury do końca życia. Był dwukrotnym MISTRZEM ŚWIATA, zdominował tym samym dwie kategorie wagowe; półciężką (gdzie przejął w pewnym sensie pałeczkę po Dariuszu Michalczewskim), a później wagę junior ciężką. Ta druga kategoria jak twierdzi wielu ekspertów była dla niego stworzona, aczkolwiek “Góral” po kilkukrotnym obronieniu pasu, stwierdził, że nie ma już tutaj czego szukać. Cały świat kocha wagę ciężką, a pięściarze…nie oszukujmy się kochają pieniądze z wagi ciężkiej i kochają telewizje HBO, która mogłaby pokazywać ich nawet co weekend i przelewać na ich konta ogromne gaże.
Adamek nie miał warunków na “wielkiego ciężkiego”, mimo 187 cm wzrostu, potężnych przedramion, silnej szczęki i niesamowitym sprycie w ringu, nie miał tego co mogłoby zdetronizować dwóch Ukraińców – a mianowicie nokautującego uderzenia. Adamek do pewnego momentu brak tego ostatecznego ciosu nadrabiał niebywałą prędkością, dzięki której wygrywał walki albo na punkty, albo po uderzeniach seriami. Potrzebował 5 czy 6 ciosów, aby zawodnik padł na deski, jednak robił to w tak niewiarygodnie szybkim tempie, że niejeden przeciwnik musiał przywitać się z parkietem. Dzięki temu jego walki były bardzo widowiskowe, a kibice w Ameryce szybko pokochali naszego “Górala”.
To wszystko sprowadza się do tego, że Tomasza Adamka należy darzyć ogromnym szacunkiem, niejednokrotnie prowadził w ringu wojny, w których zakochali się fani boksu. Jego zwycięska walka z Brigsem (od drugiej rundy Adamek miał złamany nos, a pojedynek liczył 12 starć) pokazała jakie serce ma do tego sportu nasz rodak. Zarywaliśmy dla niego noce, a on odwdzięczał się nam fantastycznymi bitwami, to dzięki niemu wielu Polaków uświadomiło sobie, że faktycznie “POLAK POTRAFI”! Uważam, że wlał w nasze biało – czerwone serca ogromną dawkę szczęścia i narodowej dumny. Wchodząc do ringu w odległej Ameryce zawsze towarzyszyła mu piosenka, której fragment brzmi następująco “Nie zapomnij skąd tutaj przybyłeś, nie zapomnij gdzie się urodziłeś” Polak przez wielkie”P”!
Dlatego z ogromną przykrością czytam teraz opinie niektórych ekspertów o tym, że Adamek “zrobił kibiców w konia”, że Adamek “się zeszmacił”, “że przyjechał po pieniądze”. Ta ostatnia walka jak kilka poprzednich nie wyglądała dobrze i wie o tym również Tomek. Wieku się nie oszuka od kilku lat brakowało w nogach “Górala” tego dynamitu, tego błysku i tej przebojowości. Tomasz jak sam stwierdził, chciał spróbować jeszcze raz, jeżeli odzyskałby dawne cechy, chciał znowu postarać się o podbój Ameryki, ale niestety…nie udało się, jego czas minął i Adamek przyjął tę wiadomość z pokorą i szacunkiem. Zrobił dla polskiego sportu naprawdę dużo, dlatego dziwie się jak niektórym “ekspertom” łatwo przychodzi obrażanie naszego mistrza i wypowiadanie tak ostrych słów. Niestety nie raz przekonaliśmy się, że jeśli komuś nie idzie to dziennikarze potrafią taką osobę wyśmiać i obrzucić błotem, ale gdy potem ten ktoś wstanie z kolan, ci sami ludzie spieszą z gratulacjami i “kwiatami”.
Byłem kiedyś w Gilowicach i było to kilka dni po tym jak Adamek zdobył pas Mistrza Świata wagi półciężkiej. Ta mała miejscowości była bardzo szczęśliwa, duma unosiła z każdego mieszkańca po samo niebo. Tomek jest tam numerem jeden i postacią wręcz czczoną, a jego pozycja społeczna porównywalna jest do Kazia Deyny na Ł3 w Warszawie!, a jak mówi piosenka “Nie rusz Kazika, nie rusz bo zginiesz”.
Drodzy “odważni” dziennikarze, proponuję, abyście pojechali do Gilowic i tam wykrzyczeli te wszystkie ohydne słowa, które piszecie pod adresem “Górala” …
“Nie rusz Adamka nie rusz bo zginiesz”
Tomku, cała Polska jest dumna z takiego rodaka i cała Polska (ta trzeźwo myśląca) dziękuje Ci za wszystko! Dla nas jesteś wielkim mistrzem! POLAK POTRAFI !