18 marca w Żyrardowie na ring po blisko 2-letniej przerwie wróci były Mistrz Europy wagi ciężkiej Albert Sosnowski. Rywalem “Dragona” będzie Andras Csomor. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Sosnowskim, który w 2010 roku próbował odebrać pas WBC Witalijowi Kliczce.
Jaromir Pawlik: Zapowiada Pan, że walka w Żyrardowie będzie Pańską ostatnią na zawodowym ringu. Łza w oku się kręci na myśl o zakończeniu kariery?
Albert Sosnowski: Na pewno trochę tak. Ale czuję, że na moje możliwości zrealizowałem swoja karierę naprawdę w dobry sposób, bo byłem zawodnikiem, który przeszedł do boksu z kickboxingu, bez kariery amatorskiej w boksie. Stoczyłem prawie 60 walk, byłem Mistrzem Europy, walczyłem na wielkich galach na prawie całym świecie z dobrymi rywalami jak na moje możliwości. Walka o mistrzostwo świata z Witalijem Kliczką to było spełnienie marzeń promotorskich i moich marzeń jako młodego chłopaka. Dzięki temu pojedynkowi zaistniałem też w mediach, teraz realizuje się jako komentator. Uważam, że moja kariera, która była prowadzona nie do końca tak profesjonalnie, jakbym tego chciał, jest bardzo satysfakcjonująca.
Przed chwilą zaprezentował się Pan na treningu medialnym, jak Pan podchodzi do tego wydarzenia- czy pokazuje Pan cały swój arsenał, czy ukrywa prawdziwą formę, żeby zaskoczyć rywala?
Trening medialny jest głównie dla kibiców i dla mediów. Pokazujemy na nim, że zbliża się fajna gala, jest fajny fight card. Powstaje nowa grupa promotorska i tutaj wszyscy chcą ją zaprezentować z jak najlepszej strony i cieszę się, że taki otwarty trening ma miejsce, bo to przyciąga kibiców, buduje oblicze nowej grupy. Natomiast nikt nie traktuje tego jakoś bardzo poważnie. Raczej jest to zabawa, rozgrzanie się, pokazanie kilku sztuczek
i zademonstrowanie tego, że jest się gotowym do wyjścia na ring.
Andras Csomor jest pięściarzem ofensywnym, twardo idącym do przodu, Pan również agresywnie walczy, zatem kibice chyba mogą spodziewać się zaciętej walki…
Zdecydowanie tak. Ja nigdy nie byłem wirtuozem pięściarstwa, natomiast zawsze wierzę
w siebie i moim atutem jest mocny pressing. Widać, że Csomorowi też najlepiej wychodzi atakowanie. Myślę, że kto kogo pierwszy oszuka, ten ułoży walkę po swojej myśli. Wierzę
w to, że mój plan taktyczny i przygotowanie są na tyle mocne, że pomimo dwóch lat przerwy od zawodowego ringu jestem w stanie wygrać z Węgrem w efektowny sposób.
Ostatnio coraz więcej zawodowych pięściarzy prowadzi treningi personalne, czy kiedyś kibice będą mogli również potrenować z Albertem Sosnowskim?
Na pewno tak, bo taka jest kolej rzeczy jeśli chodzi o pięściarzy. Tym bardziej że boks idealnie wkomponowuje się w zdrowy tryb życia, który jest bardzo modny. Każdy kto myśli, że boks to tylko bicie się po głowach jest w błędzie. Boks znakomicie redukuje stres, poprawia koordynację, pozwala na wyrobienie pewności siebie. Zatem jeśli chodzi o trening personalny dla osób zarówno młodych, jak i starszych to na pewno jestem na tak. Ale budzi się również we mnie zacięcie trenerskie zawodników, czyli skupienie się na grupie zawodniczej, którą mógłbym swoim autorytetem oświecić, a swoimi wskazówkami trenerskimi pokazać, że mam wiedzę bokserską. Chciałbym udowodnić, że mam plan na trenowanie chłopaków i później startować z nimi w zawodach w roli trenera.
Witalij Kliczko, jeszcze zanim zabrzmiał pierwszy gong, zawsze starał się zahipnotyzować i zastraszyć rywala wzrokiem. Ze starszym z braci Kliczko zmierzył się Pan w 2010 roku, rzeczywiście to spojrzenie jest takie deprymujące?
Tak, krążą nawet opowieści o tym jak bracia Kliczko będąc na konferencjach prasowych hipnotyzują wzrokiem. Patrzą na przeciwników starając się wyprowadzić ich z równowagi i pokazując swoją mentalną i fizyczną siłę. Walka z Witalijem Kliczką to była wielka przygoda. Zachowanie braci Kliczko, przyjazd Witalija do Polski na konferencje prasową, później zaproszenie mnie do Niemiec na półfinał Pucharu Niemiec w piłce nożnej, gdzie otrzymaliśmy pamiątkowe koszulki. Różnego rodzaju wydarzenia związane z promocją tamtej walki, a później sama walka to niesamowita historia. Wystąpienie na stadionie FC Schalke przy tak ogromnej publiczności, gdzie nikt przed pojedynkiem nie dawał mi szans, każdy myślał, że to będzie łatwa walka dla Witalija. Okazało się, że moja determinacja i moje przygotowanie były na tyle dobre, że pomimo tego, że może nie zagroziłem mu mocno, to bardzo ostrożnie podszedł do mnie. Widział, że jestem świetnie przygotowany fizycznie i spokojnie boksował pokazując swoje umiejętności techniczne, które później “wzięły górę” i wygrał ze mną. Cała przygoda związana z tą walką i zapisanie się dzięki niej w historii polskiego boksu jest dla mnie czymś wyjątkowym i mogę o tym opowiadać praktycznie non-stop.
2 kwietnia Polsat Boxing Night Adamek vs. Molina. Czy Pana zdaniem faworytem w tej walce jest Tomasz Adamek, czy jednak ręka Erika Moliny po walce powędruje do góry?
Kibicuję Tomkowi Adamkowi. Widzę jaką ciężko pracę teraz wykonuje, widzę jakie jest jego podejście do tego pojedynku. Naprawdę nie zlekceważył rywala, jeszcze chce poszukać swojej szansy na dużą walkę w Stanach Zjednoczonych. Widzimy też jakie są teraz przetasowania w wadze ciężkiej- będzie walka Joshua vs. Martin o pas IBF, Kliczko stracił tytuły z Furym, będzie rewanż, jest także Louis Ortiz, który dzierży tymczasowy pas WBA. Naprawdę są ogromne możliwości i szansa na kolejną dobrą walkę dla Tomka. Ale pamiętajmy, że Molina to bardzo niebezpieczny zawodnik. Myślę, że to on jest mimo wszystko faworytem ze względu na rywali, z którymi ostatnio walczył, wie że Tomka nazwisko jest bardzo popularne w USA i zwycięstwo nad Adamkiem spowoduje możliwości zakontraktowania dobrych walk dla Moliny za bardzo dobre pieniądze. Stąd ten pojedynek jeśli chodzi o rangę sportową i widowiskową dla kibiców zapowiada się bardzo atrakcyjnie. Moje serce jest za Tomkiem, a jak mówi stara maksyma: wszystko zweryfikuje ring!