W środowym meczu Ligi Mistrzów PGE Skra Bełchatów poległa przed własną publicznością w starciu z Cucine Lube Civitanova. Tym samym włoski zespół zrewanżował się gospodarzom za dwie porażki z ubiegłego sezonu.
Drużyna przyjezdnych obfitowała w światowej sławy nazwiska, takie jak: Ivan Miljković, Osmany Juantorena czy Jenia Grebennikov. I tak zbudowany zespół wreszcie pokonał PGE Skrę Bełchatów, która w zeszłorocznej Lidze Mistrzów oparła się jej ofensywie.
“To kompletnie inny zespół niż był w ostatnich dwóch meczach, więc ja tu nie widzę żadnej serii i do trzech razy sztuka, bo to jest nowy rozdział, nowy sezon. U nich jest nowa drużyna.” mówi Andrzej Wrona.
Jednak to postawa PGE Skry Bełchatów pozostawiała wiele do życzenia już od samego początku. Zdecydowanie nie w formie był kapitan drużyny, Mariusz Wlazły. Swoją niedyspozycję w ataku próbował nadrobić blokiem, co w pierwszym secie wychodziło mu bardzo skutecznie, a młody Klemen Cebulj długo nie mógł przebić się przez czujny blok bełchatowskiego asa. Dobrą zmianę dał Gromadowski, którego wejście na boisko w pierwszym secie pobudziło zespół do walki, czego efektem było odrobienie strat i niesamowicie zacięta walka w końcówce tego seta. Obie drużyny setbola broniły aż sześciokrotnie, jednak to zespół z Civitanovy za sprawą kubańczyka z włoskim paszportem – O. Juantoreny, wyszedł z tego starcia zwycięsko.
Dopatrując się przyczyn porażki polskiego zespołu nie można również pominąć niedyspozycji Facundo Conte. Wraz z Nicolasem Marechalem w drugiej partii spotkania skutecznie zastępował w ataku niezbyt efektownie grającego kapitana. Mimo to na twarzy Argentyńczyka dostrzec można było wyraz bólu, bowiem siatkarz zmagał się z problemami żołądkowymi.
Momentami gra gospodarzy była niezwykle widowiskowa, a o sile PGE Skry stanowił czujny blok, czego ewidentnie brakowało włoskiej drużynie. Jednak mimo wypracowanej przewagi bełchatowianom zdarzały się przestoje, co bezwzględnie wykorzystywała drużyna przyjezdnych.
“W trzecim i czwartym secie nie udało się nam utrzymać przewagi, którą sobie wywalczyliśmy. Gdzieś przy zagrywce jednego czy drugiego siatkarza ta przewaga nam uciekała i były to długie serie. Nad tym musimy popracować, żeby takie długie serie się nie przytrafiały, bo po prostu najbardziej szkoda takich szans.” podkreśla środkowy PGE Skry Bełchatów – Andrzej Wrona.
Na początku czwartej partii kontuzji kolana doznał libero Cucine Lube Civitanova, Jenia Grebennikow. W jego miejsce na boisku w dość nietypowej dla siebie roli pojawił się Simone Parodi. W tym nieszczęściu bełchatowianie mogli upatrywać swojej szansy, jednak drużyna przyjezdnych mimo tak znacznego osłabienia utrzymała dobry poziom gry i pewnie zmierzała do zwycięstwa w spotkaniu.
“Jest mi bardzo przykro, że straciliśmy pierwszego libero, ale jestem szczęśliwy, że drużyna się nie załamała. Kontynuowaliśmy dobrą grę, zwłaszcza w serwisie. Myślę, że to była nasza główna broń przeciwko Skrze.” komentuje po meczu kapitan włoskiej drużyny – Ivan Miljković.
Warto również podkreślić, że drużyna PGE Skry Bełchatów mogła liczyć na doping dwunastotysięcznej publiczności, która ochoczo wspierała swoich ulubieńców. Atmosfera na łódzkiej hali jak zwykle była niesamowita, co nie umknęło również zawodnikowi Cucine Lube Civitanovia: “Ja ale także inni gracze nie mamy zbyt wiele okazji by zagrać przed dwunastotysieczną publicznością. To bardzo piękne. Oczywiście kibice nie byli zadowoleni, bo ich drużyna przegrała, ale myślę, że było to bardzo dobre widowisko do obejrzenia.” podkreśla Serb.
Najlepszą wiadomością tego dnia dla kibiców bełchatowskiej drużyny był powracający na boisko Michał Winiarski, który kilkukrotnie zmieniał Facundo Conte. Przyjmujący przez ostatnie tygodnie zmagał się z odnowioną kontuzją kręgosłupa.
“Mam nadzieję, że następnym razem będziemy zdrowsi, ponieważ Facundo ma problemy z żołądkiem i kilku innych zawodników jest w nienajlepszej kondycji, ale mam nadzieję, że będzie lepiej i że wygramy kolejne spotkanie. W kolejnym meczu wciąż jesteśmy lepszym zespołem, faworytami na papierze. Jeśli będziemy grali tak dobrze jak potrafimy, jestem pewien, że wygramy.” puentuje całe widowisko środkowy PGE Skry Bełchatów, Srećko Lisinac.
Podczas spotkania siatkarze nie mogli korzystać z systemu wideo weryfikacji, co oczywiście nie tylko obniżyło poziom widowiska, ale również wzbudzało wiele emocji, szczególnie wśród włoskiej drużyny, która często podważała decyzje sędziów. Nie obyło się również bez żółtych kartek, które otrzymali gracze obu zespołów.
To polsko-włoskie spotkanie można określić mianem serbskiego pojedynku, bowiem w całym meczu udział wzięło aż pięciu Serbów.
“Ostatnio my byliśmy lepsi, teraz lepsi są oni. Następnym razem mam nadzieję, że to również my będziemy górą. Dobrze zobaczyć swoich przyjaciół, po kilku miesiącach od reprezentacji znów ich widzeć. Dobrze jest trochę porozmawiać o siatkówce, życiu, o wszystkim.” kończy swoją wypowiedź Serb, grający w barwach PGE Skry.
Kolejny spotkanie w Lidze Mistrzów PGE Skra Bełchatów rozegra 1. grudnia w łódzkiej Atlas Arenie z Knack Roeselare.