„Stojąc na starcie w Rio de Janeiro miałem niesamowite ciarki na plecach, ludzie stworzyli nieziemską atmosferę” – powiedział w wywiadzie dla Polski-Sport.pl Artur Kozłowski, tuż po starcie w rodzinnym Sieradzu, gdzie w biegu na 10 km zajął trzecią pozycję.
Kacper Kaczmarek: Prawie dwa miesiące temu zakończył się sezon olimpijski. Jak podsumujesz rok?
Artur Kozłowski: Myślę, że każdy kto wystąpiłby na igrzyskach olimpijskich, byłby zadowolony z sezonu i tak też jest w moim przypadku. Sezon rozpoczął się bardzo dobrze, bo od mistrzostwa Polski w maratonie. Planem na ten rok było znalezienie się w kadrze na igrzyska. Pojechałem tam, wystąpiłem na królewskim dystansie i uważam, że nie mam się czego wstydzić.
K.K: Jak było w Rio?
A.K: Sama atmosfera w wiosce olimpijskiej była rewelacyjna i nie do zapomnienia. Wszyscy nasi reprezentanci trzymali się razem i to było wspaniałe. Jeśli chodzi o start, stojąc na linii startu, przechodziły mnie ogromne ciarki. Słyszałem tylko jedną, wielką wrzawę. Uważam, że zrobiłem to co mogłem i co miałem w tym momencie w nogach. Pokuszę się o stwierdzenie, że dałem z siebie 110 procent. Dobiegając do mety nękały mnie niesamowite skurcze, ciało było maksymalnie wyeksploatowane, a wysiłek ogromny.
K.K: Jesteś zadowolony z osiągniętego rezultatu?
A.K: Mam mały niedosyt po 39. miejscu. Wynikło to jednak z tego, że w Polsce są bardzo wysokie minima i bardzo ciężko dostać się na same igrzyska. Przed nimi była straszna pogoń za tymi limitami. Wcześniej biegałem maraton już dwa razy i mimo, że w Rio zostało jeszcze sporo energii, to gdzieś ten uszczerbek na ogólnej dyspozycji się pojawił. Dałem z siebie jednak wszystko i nie mam sobie nic do zarzucenia. Przygotowania poszły bardzo sprawnie. Wszystko doskonale się układało. Wystarczyło na 39. miejsce.
K.K: Jesteśmy po biegu ulicznym w Sieradzu. Z początkiem września miałem okazję Cię spotkać na podobnych zawodach w Zduńskiej Woli. Co takie imprezy dla Ciebie stanowią?
A.K: Sieradz to moje rodzinne miasto, dlatego bieganie tutaj jest dla mnie jeszcze większą renomą i zaszczytem. Biorę udział w tych zawodach już od kilkunastu lat i miasto z pewnością miało swój wpływ na to, że zaszczepiło we mnie bieganie uliczne. Jeżdżę po całej Polsce i te krótsze dystanse jak 5 km, czy 10 km są formą przygotowań do jak najlepszego rezultatu w maratonie.
K.K: W Zduńskiej Woli było zwycięstwo, w Sieradzu trzecie miejsce.
A.K: Jestem po przerwie wakacyjnej, dlatego może dopiero trzecie miejsce. W tym roku przebiegłem trzy maratony i dużo mnie one kosztowały, dlatego zrobiłem sobie prawie podwójną przerwę. Może dlatego gdzieś te siły sportowe odeszły, ale żeby być w super formie trzeba też zejść nisko i budować wszystko małymi krokami na nowo.
K.K: Są już plany na nowy sezon?
A.K: Planuję wystartować już na przełomie marca i kwietnia w jakimś maratonie i liczę, że tam będzie już szczyt formy.
K.K: A co z mistrzostwami świata w Londynie?
A.K: Musimy usiąść na spokojnie z trenerem i przemyśleć wszystkie opcje. Mistrzostwa świata są z pewnością jedną z możliwości. W Londynie klimat jest bardziej znośny niż w Brazylii, także dla europejskich biegaczy to miejsce gdzie można walczyć o wysokie miejsca.
K.K: W dalekiej perspektywie widać gdzieś Tokio i kolejne igrzyska?
A.K: Myślę nad tym, możliwe że dotrwam do kolejnych igrzysk, ale wszystko zależy od zdrowia. Na ten moment nie chcę składać żadnych deklaracji.
Z Arturem Kozłowskim w Sieradzu rozmawiał Kacper Kaczmarek.