Bartosz Bednorz po świetnym sezonie we włoskiej Modenie wrócił do Polski, by uczestniczyć w zgrupowaniu reprezentacji w Spale. W rozmowie z naszą reporterką opowiedział o powołaniu, współpracy z Heynenem a także o… sensacjach na jego temat.
Aneta Horbowicz: Miał Pan rewelacyjny sezon we Włoszech. Nikogo nie dziwi powołanie do reprezentacji i pewnie Pan też się gdzieś tego spodziewał. Jak Pan ocenia swoją pozycję na tle innych przyjmujących? Wachlarz wyboru jest naprawdę duży.
Bartosz Bednorz: Przede wszystkim bardzo dziękuję za taką opinię po tym sezonie. Jest mi bardzo miło, że moja praca została doceniona także w Polsce. Jeżeli chodzi o reprezentację, to ja do końca nie wiedziałem czy dostanę powołanie, ale przede wszystkim nie skupiałem się na tym czy je dostanę. Dla mnie przede wszystkim najważniejszy był sezon, w którym po prostu grałem i uczestniczyłem. Nie wybiegam za bardzo w przyszłość. To powołanie to coś bardzo miłego, bo znowu mogłem tu przyjechać, zobaczyć starych znajomych i po prostu kopnął mnie zaszczyt, że mogę dalej trenować dla reprezentacji. Natomiast jeżeli chodzi o rywalizację, mamy bardzo dużo wspaniałych zawodników. Przede wszystkim ta kadra jest bardzo młoda. To tylko może cieszyć trenera, że mamy taki potencjał w tej reprezentacji. Poziom jest naprawdę wyrównany, także to tylko może dobrze wpłynąć na nas, zawodników, zmotywować nas do lepszych treningów, lepszego grania i przez to automatycznie wprowadzana jest lepsza jakość do treningów. Później, mam nadzieję, będzie się to przekładać na mecze.
A.H.: Jeżeli chodzi o ten szeroki skład, to coś Pana zaskoczyło, czy może brakuje Panu kogoś w tym składzie?
B.B.: Nie, ja uważam, że trener podejmuje zawsze dobre decyzje i absolutnie nie chcę podważać jego decyzji. To on śledził tę ligę, ja nie miałem tyle czasu, żeby śledzić każde spotkanie, więc też jest mi ciężko wytypować swoją listę, kto powinien być a kogo tu być nie powinno. Zostawię to ludziom, którzy się tym zajmują. Uważam, że każdy zasłużył na to, żeby być tutaj. Wiadomo, że nie ma tyle miejsca, żeby znaleźli się tutaj wszyscy, którzy na to zasługują, natomiast jest część, która na pewno w dużym stopniu może pomóc tej reprezentacji.
A.H. Terminarz spotkań też jest bardzo napięty. Na pewno najważniejszą imprezą będzie turniej kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich, ale na czym się Pan osobiście będzie najbardziej skupiał w tym sezonie? Jakie są Pana cele na ten sezon kadrowy?
B.B.: Zawsze się skupiam na meczu, w którym dane jest mi zagrać. Wiadomo, że takim najwyższym celem jest medal Igrzysk Olimpijskich. Miałem już jedną okazję, nie udało nam się wygrać medalu. Wierzę w to, że ta moja praca zostanie doceniona i być może będzie mi dane walczyć z reprezentacją o ten medal olimpijski, natomiast do tego jest jeszcze długa droga. Wszystko zależy od trenera. Moim celem jest to, żeby pomóc tej reprezentacji w jak największym stopniu i czy trener podejmie taką decyzję, to już zostawiam jemu. Ja absolutnie bez żadnej presji, spokojnie będę wykonywać swoją pracę, tak jak wykonywałem we Włoszech.
A.H.: Między Panem a trenerem Heynenem w ubiegłym sezonie były pewne zgrzyty. Nawiązuję tutaj do Pana ostatniej rozmowy w Prawdzie Siatki, bo mówi o tym świat kibiców, jest o tym dosyć głośno. Rozumiem, że teraz zaczynają Panowie od tak zwanego zera? Bo jednak atmosfera w drużynie jest w zasadzie jednym z podstawowych elementów.
B.B.: Jak najbardziej. Ja się śmieję z tego, że przyjechałem do Polski, udzieliłem jednego wywiadu, tak naprawdę bardzo luźnego, a z każdego słowa robi się burza. Ktoś coś jeszcze lekko przekręci i robi się naprawdę duży szum. Więc też się cieszę, że wyjeżdżając trochę sobie od tego odpocząłem, bo strasznie nie lubię takich sensacji. Człowiek jest tylko człowiekiem i każdy popełnia błędy i nie doszukujmy się sensacji w słowach, które tej sensacji nie tworzą. Jeżeli chodzi o jakieś konflikty, to wiadomo jaki jest trener. Jest dosyć impulsywny. Ja też przez ten rok sobie to wszystko… No tak, powiem, że sobie przemyślałem i będzie nagłówek, że Bednorz to sobie wszystko przemyślał (śmiech). Natomiast po pierwszej naszej rozmowie, którą odbyliśmy we Włoszech, kiedy Vital zadzwonił, absolutnie zaczęliśmy od zera. Tutaj nie ma żadnych zgrzytów, nie ma zawiłości. Po prostu jest nowy rozdział. Ja nie mam zamiaru tego rozgrzebywać, myślę, że on też nie.
A.H.: To jeszcze odbiegając od samej osoby trenera. Co Pan najlepiej wspomina z okresu reprezentacji?
B.B.: Myślę, że atmosferę, która tutaj panuje. Jestem ze wspaniałymi ludźmi i myślę, że to jest coś, co my, zawodnicy, najbardziej sobie cenimy.
A.H.: Na koniec wrócę do rozgrywek ligowych. Tęskni Pan za PlusLigowymi parkietami czy jednak Włochy to właśnie Pana bajka?
B.B.: Myślę, że jednak najbardziej tęsknię za rodziną w Polsce.