Borek: Tomek nie jest już w stanie walczyć na najwyższym poziomie. Nie będzie pożegnalnej walki

Aktualizacja: 16 paź 2018, 00:52
8 paź 2018, 22:23

Tomasz Adamek (53-6, 31 KO) po szybkiej porażce z rąk Jarrella Millera (22-0-1, 19 KO) najprawdopodobniej zakończy 19-letnią karierę w boksie zawodowym. Mateusz Borek, który od 3 lat pomagał „Góralowi” w organizacji walk oraz obozów przygotowawczych, nie ukrywa, że najbardziej utytułowany polski bokser już nie nadaje się do walk z czołówką, a najrozsądniejszą teraz decyzją jest zakończenie kariery. Cała rozmowa z Kamilem Wolnickim z „Przeglądu Sportowego” poniżej.

Nie tak miała wyglądać walka Tomasza Adamka z Jarrellem Millerem.

Co mam powiedzieć? Mieliśmy trzy propozycje niezależne od siebie. Mogliśmy boksować w Bułgarii z kim chcemy, a później z Kubratem Pulewem za bardzo dobre pieniądze. Była możliwość zorganizowania pojedynku w Polsce, ale Tomek z trenerem wybrali najtrudniejszy wariant. Taki, który dawał największe możliwości sportowe, czyli pojedynek z Millerem. Czasem jednak dochodzi się o jeden most za daleko. Przyszła nadzieja na spełnienie marzeń i wtedy często się ją łapie. Zrobiliśmy wszystko, żeby efekt był dobry, ale teraz nie ma się co oszukiwać, bo okazało się, że Tomek nie jest już w stanie walczyć na najwyższym poziomie. Nie chcę szukać większej filozofii w samej walce. Dostał za ucho, poczuł ten cios i tyle. Z drugiej strony, walka dlatego budziła zainteresowanie, bo nie spotykał się z bumem, tylko z czołowym zawodnikiem wagi ciężkiej. Tomek chciał spróbować wielkiego wyzwania, bo wiedział, że jest na ostatniej prostej. Może jednak przeszacowaliśmy nasze możliwości?

Co dalej z Adamkiem?

Powiem tak: w przeciwieństwie do Tomka, który pewnych rzeczy do siebie nie dopuszczał, powinienem pomyśleć o godnym pożegnaniu. Może ktoś się ze mną nie zgadzać, ale mówimy o najwybitniejszym zawodowcu w polskim boksie. Pogadaliśmy sobie długo w nocy i doszliśmy do wniosku, że nie zorganizujemy pożegnalnej walki. To nie ma sensu. Zaprosiłem go na galę 17 listopada do Radomia. Jeśli Dorota, żona Tomka, dostanie urlop, przylecą do Polski. Chciałbym zaprosić władze boksu olimpijskiego i zawodowego, telewizje, które go pokazywały i przyjaciół. Odśpiewamy: „Sto lat” i podziękujemy za lata emocji. Swoją drogą, myślę, że dopiero za 10 czy 20 lat polski kibic doceni, kim ten facet był w tym biznesie.

To definitywnie koniec kariery Tomka?

Tak to widzę po naszej rozmowie. Jeśli ja sam będę dalej bawił się w boks, zaproponuję mu rolę ambasadora MB Promotions. Chcę, żeby fajnie gospodarował swoim życiem. Żona Dorota ma pracę, prawie dorosłe córki się uczą. Tomek ma 42 lata i nie chcę, żeby żył tym, że raz w miesiącu jeździ i zbiera czeki z wynajmowanych apartamentów. Przyjaźnimy się 15 lat i chcę mu pomóc wejść w nowe życie. A szkoda dla polskiego sportu, żeby marnować jego potencjał. Może pomóc boksowi olimpijskiemu, może robić inne rzeczy. Myślę, że długo poczekamy na kogoś takiego. Pewnie, też mi przykro, że tak to się kończy, chociaż… Od lat pracuję przy boksie jako dziennikarz, od pewnego czasu także jako promotor, ale to, co zobaczyłem po walce, odjęło mi mowę. Przyszedł do mnie Miller i poprosił o spotkanie z Tomkiem. Razem z jego teamem pojechaliśmy na 35. piętro do pokoju Adamka, wszyscy weszli do środka. Jarrell klęknął, popłakał się, przeprosił za nokaut, dodając, że idzie po swoje, ale wspominał, jak sam jeździł na walki Tomka w Newarku. Pocałował Dorotę w rękę, a my obiecaliśmy, że zawsze będziemy mu kibicować. I tak powinien wyglądać sport. Na starych mistrzach wybijają się młodzi. Taka kolej rzeczy.

Źródło: Kamil Wolnicki/Przegląd Sportowy

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA