Za nami emocjonująca gala Fight Exclusive Night 8, gdzie mogliśmy podziwiać walki na wysokim poziomie. Poniżej zamieszczamy Państwu podsumowanie Karty Głównej (ale także i jedną walkę wstępną) z wczorajszego wieczoru.
Jako ostatni z Karty Wstępnej pojawili się na ringu Akop Szostak i Łukasz Borowski. Na początku Borowski umiejętnie trzymał rywala w dystansie. Jednak dwie minuty przed zakończeniem 1. rundy Szostak sprowadził przeciwnika do parteru, ale Borowskiemu udało się przetrwać do końca.
Zawodnik ze śląskiego klubu fatalnie rozpoczął drugą rundę. Już na samym jej początku Szostak znowu sprowadził go do parteru i tam go obijał. Ale i z tych tarapatów Borowski potrafił się wydostać.
W trzeciej rundzie zaatakował Borowski, bo dobrze wiedział, że to znany w całej Polsce kulturysta ma przewagę w tym pojedynku. Kiedy w ringu przejął kontrolę Borowski, Szostak po raz kolejny… sprowadził go do parteru. Do ostatniego gongu nic się już nie zmieniło i o zwycięzcy mieli zadecydować sędziowie. Ci jednogłośnie wskazali na Szostaka, a o to ich punktacja – 30:28, 30:27, 30:26.
Tuż po godz. 22 na ringu mogliśmy zobaczyć pierwszych bohaterów Karty Głównej – Artura Piotrowskiego i Pawła Żelazowskiego. Wielu kibiców czekało na tę walkę. Piotrowski ma bardzo dobre warunki fizyczne, a Żelazowski to talent polskiego MMA.
To Żelazowski już na początku walki sprowadził mierzącego 190 cm, Piotrowskiego do parteru. Jednak koszalinianin dość szybko wybrnął z niego i to on zaczął obijać przeciwnika. Efektowny był prawy sierp, przez którego Żelazowski musiał skorzystać z interwencji medycznej (łuk brwiowy). W końcówce pierwszej części pojedynku znowu zaatakował Żelazowski i znowu sprowadził 30-latka do parteru.
Na początku drugiej rundy Żelazowski, widząc, że rywal jest osłabiony po parterze z zeszłej rundy, chciał jak najszybciej zakończyć walkę i to mu się udało. Zaczął bić i kopać Piotrowskiego, aż w końcu w 40. sekundzie posłał na niego, kończący ten pojedynek, prawy sierp.
Ciekawie zapowiadało się starcie w wadze lekkie, pomiędzy Pawłem Kiełkiem i Romanem Szymańskiego. Pierwsza runda zdecydowanie należała do zawodnika z Poznania, który trzymał olsztynianina w parterze.
Druga runda to identyczny scenariusz. Kiełek próbował jakoś temu zadziałać, ale nie dał rady. Jednak jakimś cudem udało mu się dotrwać do trzeciej, ostatniej rundy. W niej to właśnie Kiełek uzyskał przewagę. Gdy walka się zakończyła to Szymański zaczął się cieszyć i nie było w tym nic dziwnego, bo sędziowie punktowali 29:26, 29:26, 29:27 na jego korzyść. Chyba mało kto spodziewał się przegranej Kiełka, którego okrzyknięto już nowym Chalidowem. Jest to dla niego pierwsza porażka.
Po pojedynku “młodych wilków” do ringu wszedł pierwszy zawodnik z zagranicy – Emil Weber Meek. Z Norwegiem zmierzył się Albert Odzimkowski.
Norweg jako pierwszy był w parterze, ale szybko się z niego wydostał i znalazł się w nim Odzimkowski. Weber obijał Polaka, jednak Odzimkowski także nie przebywał długo w parterze i w ringu zaczęła się bijatyka. Bijatyka, którą 1:30 przed zakończeniem 1. rundy musiał zakończyć sędzia. Polak przez pół minuty posłał na głowę Norwega potworną ilość ciosów. Dla “Dzika” jest to ósme zwycięstwo, a dla Webera pierwsza porażka. Norweg nie będzie z sympatią wspominał Polaków, bo jeszcze z żadnym nie wygrał (w marcu tego roku zremisował z Piotrem Danelskim).
W walce wieczoru zmierzyli się Tomasz Sarara oraz Andre Schmeling. Był to jedyny pojedynek na zasadach K-1. Z początku to Niemiec uzyskał przewagę, przede wszystkim za sprawą efektownych kopnięć. Potem do głosu doszedł Sarara i ciężko ocenić kto wygrał pierwsze starcie. W drugim Polak uzyskał przewagę. Schmeling z każdą minutą wyglądał na coraz to bardziej zmęczonego, a jego ciosy nie były już tak szybkie i celne jak w pierwszej rundzie.
W ostatniej części tego starcia Niemiec znów był groźny. Obaj zadawali ogromną liczbę ciosów, ale znów lekką przewagę miał wielokrotny mistrz Polski w kickboxingu. Tryumfatora mieli wyłonić sędziowie. Jednogłośną decyzją (30:28, 20:27, 30:28) wskazali zwycięzcę – Tomasza Sararę. Z ich werdyktem nie mógł się pogodzić Schmeling. Co prawda walka stała na wysokim poziomie, ale przewaga Polaka w drugiej i trzeciej rundzie była widoczna.
Za nami już ósma odsłona Fight Exclusive Night. Z całą pewnością była to najlepsza gala w historii tej federacji. Przyszła gala FEN może odbyć się 6 listopada, ale to na razie pogłoski.