Gdy spotyka się w klatce dwóch wybitnie stójkowych fighterów, bywa tak, że ostatecznie pojedynek kończy się w parterze. W przypadku starcia Fernando Rodriguesa Jr., aktualnego mistrza KSW w wadze ciężkiej, z Marcinem Różalskim, który zawsze szuka krwawych wojen ze swoimi przeciwnikami, taki scenariusz wydaje się być jednak mało prawdopodobny. Jak ostatecznie potoczy się ten bój w okrągłej klatce KSW, zobaczymy podczas zbliżającej się gali KSW 39: Colosseum.
Brazylijski mistrz organizacji KSW w wadze ciężkiej miał okazję zaprezentować się polskiej publiczności podczas gali KSW 37: Circus of Pain i pokazać, że szybkie, brutalne i efektowne boje w stójce są jego bardzo mocną stroną, a dominujący styl walki jaki próbuje narzucać swoim przeciwnikom trudno jest okiełznać. Styl ten jednak nie został wypracowanym przez lata na różnych arenach, ale od początku był naturalnym sposobem toczenia walki przez Fernando, który swoją przygodę z MMA rozpoczął dopiero w roku 2012. Okazało się jednak, że świetnie nadaje się do tego sportu. Z pierwszych pięciu walk wszystkie zakończył nokautami, a jedynie dwaj przeciwnicy dotrwali z nim w boju do rundy drugiej. Dopiero w roku 2014 przyszedł czas na pierwsze zwycięstwo po trzyrundowej walce oraz na pierwszą porażkę w karierze Brazylijczyka. Przegrana nie sprawiła jednak, że Fernando zmienił swój styl walki. W kolejnym boju, ponownie już w pierwszej rundzie zastopował oponenta, zmuszając go tym razem do poddania.
Dla Rodriguesa była to jak dotąd ostatnia walka w rodzinnej Brazylii. Dalsze boje zaprowadziły go do Japonii, gdzie toczył starcia dla organizacji Inoki. Tam też dwa razy w swoim stylu dominował rywali nokautując ich już w pierwszych rundach, raz jednak sam został znokautowany przez znanego z KSW Oliego Thompsona. W roku 2016 Rodrigues po raz pierwszy zawalczył w Europie. Podczas gali, która odbyła się w Finlandia szybko poddał swojego przeciwnika i dopisał do rekordu dziesiąte zwycięstwo. Zauważony przez KSW, już w grudniu roku 2016 stanął przed szansą walki o mistrzowski pas organizacji w starciu z Karolem Bedorfem. Młody pretendent wydawał się być skazany na porażkę z długo panującym mistrzem, jednak jak się okazało, został zwyczajnie niedoceniony. Fernando od samego początku starcia był stroną dominującą i brutalnie stopował mistrza w klatce. Ostatecznie w połowie drugiej rundy, Bedorf padł na deski, a sędzia nie miał innego wyjścia, jak tylko przerwać pojedynek. Tak oto upadł król, a na jego miejscu zasiadał nowy, młody, ambitny i mierzący wysoko Brazylijczyk, Fernando Rodrigues Jr.
Marcin Różalski, już kilka razy myślał o zakończeniu sportowej kariery, ale zawsze jednak znajdował motywację do dalszej walki. Dziś staje przed szansą zdobycia mistrzowskiego pasa organizacji KSW i nie zamierza zmarnować tej możliwości. Bezkompromisowy, barwny i waleczny wojownik z Płocka od dziecka związany był ze sportami walki. Zanim wkroczył do świata MMA miał bardzo bogatą karierę kickboxerską, podczas której dwukrotnie zdobywał tytuły mistrza świata. Z tak ogromnym bagażem doświadczeń i umiejętności w roku 2011 zadebiutował w nowej formule. „Płocki Barbarzyńca” od początku swojej drogi w MMA związał się z organizacją KSW i szybko zyskał uznanie kibiców pokonując przez techniczne nokauty Marcina Bartkiewicza i Siergieja Szemietowa. Rok później przyszły pierwsze przegrane, jednak „Różal” szybko powrócił na drogę zwycięstw i w pięknych walkach rozprawił się kolejno z Rodneyem Glunderem, Pawłem Słowińskim i Nickien Rossborough. W kolejnym starciu, po kontuzji kolana, przegrał z Peterem Grahamem. Po tej porażce wydawało się, że Marcin nie wróci już do MMA. Ostatnia kontuzja i wieloletnie występy w ringach dały wreszcie o sobie znać i „Różal” musiał podjąć trudną decyzję dotyczącą swojej dalszej kariery. Szczęśliwie podczas półtorarocznej przerwy od startów zawodnik z Płocka nie tylko zaleczył najgorsze urazy, ale również odzyskał siłę i chęci do dalszej walki. Powrót do klatki KSW nastąpił podczas gali Road to Wembley. „Różal” musiał jednak uznać wtedy wyższość Jamesa McSweeneya i z bilansem dwóch przegranych z rzędu stanąć przed kolejnym wyzwaniem, którym był sam Mariusz Pudzianowski. Porażka z „Pudzianem” zapewne znacząco zbliżyłaby Marcin do odwieszenia rękawic na kołek, ale starcie, do którego doszło podczas gali KSW 35, zdecydowanie ułożyło się po myśli „Różala”. Chociaż wydawało się, że parter będzie domeną Mariusza, to Marcin zakończył walkę na macie dusząc swojego przeciwnika i zmuszając go do odklepania.
Starcie mistrzowskie w wadze ciężkiej będzie zderzeniem młodzieńczego temperamentu z ogromnym, ringowym doświadczeniem. Niezależnie jednak od tego, warto pamiętać, że obaj zawodnicy zwyczajnie lubią się bić i to bić mocno i dynamicznie. Który jednak z nich wyjdzie zwycięsko z tego starcia? Przekonamy się już 27 maja, podczas gali KSW 39: Colosseum.
Źródło: KSW