EBL: Śląsk wywozi wygraną. Czarne chmury nad Legią

Aktualizacja: 13 sty 2023, 14:35
19 gru 2019, 22:33

W jedynym rozegranym dziś meczu Energa Basket Ligi Legia podejmowała Śląsk Wrocław. Był to pierwszy mecz obu drużyn na poziomie ekstraklasy od sezonu 2002/2003. Dla Legii to spotkanie to szósta porażka z rzędu i dziesiąta w sezonie, a dla wrocławian to piąta wygrana w bieżących rozgrywkach.

 

Spotkanie lepiej zaczęli wrocławianie. Owszem przez pierwsze akcje obie drużyny nie mogły się specjalnie wstrzelić. Ale gdy Śląsk trochę przyśpieszył od razu odskoczył Legii. Po rzutach wolnych Michaela Humpreya było 9:2 dla gości. Legia nie specjalnie miała pomysł na grę. To szybko odbiło się na wyniku. Po kolejnej trójce wrocławian szybo przewaga Śląska osiągnęła poziom piętnastu oczek w siódmej minucie. Legioniści słabo bronili się przed penetracją rywali. Odważnie rozpoczął mecz Jakub Musiał. Rezerwowy Śląska mając pozycje nie bał się rzucać. po jego trafieniu wrocławianie prowadzili nawet 27:9. Mankamentem Legii były straty. W pierwszej kwarcie stołeczny zespół miał ich aż osiem.

W drugiej kwarcie Legia próbowała odrabiać straty. Legionistom udało się doprowadzić szybko do stanu 30:24 i po chwili było po kontrze skończonej przez Michalaka było 33:31 dla wrocławian.Po czasie dla trenera Olivera Vidina stołeczny zespół doprowadził do wyrównania. Gdy wrocławianie odskoczyli na sześć oczek, zapomnieli chyba o Michalaku. Rzucający Legii niemalże w ekspresowym tempie trafił dwukrotnie za trzy, czym doprowadził do kolejnego dziś remisu. Grający falami w tej kwarcie Śląsk również szybko ponownie odskoczył i tym razem. Ostatnie dwie minuty drugiej kwarty Śląsk wygrał 10:2 dzięki trafieniom Dannego Gibsona i Michała Gabińskiego oraz dobitce Wojciechowskiego. W ekipie gości w pierwszej połowie pojawiło się dziesięciu zawodników na boisku i każdy zdobył punkty. Właśnie w ekipie trenera Vidina rozkładała się na wszystkich, czego o Legii nie specjalnie dało się powiedzieć. Tu prawie wszystko zalezało od Michalaka (16 pkt i 4 trółjki do przerwy). Nowy nabytek stołecznej ekipy chciał się pokazać. Próbował momentami dając sygnał, że może być przydatny (5 pkt, 4 zbiórki i 6 asyst do przerwy).

To właśnie Kahil Dukes zaczął trzecią kwartę od dwóch szybki trójek przez co przewaga Śląska zmalała do stanu 51:47. Jednak z swoją energetycznością pokazał się Mathieu Wojciechowski. Dokładając do tego celną trójkę pochodzącego z Warszawy kadrowicza Kamila Łączyńskiego przewaga Śląska ponownie osiągnęła blisko dziesięć oczek. Ponownie obie ekipy grały falami.  Po czasie dla trenera gospodarzy to goście przyśpieszyli. Właśnie szybkie akcje gości powodowały zwiększanie przewagi Śląska nawet do trzynastu oczek.

W czwartej kwarcie Śląsk zaczął mocno bronić. Wyłączył w Legii Michalaka i Dukesa. W ataku przypomniał o sobie Danny Gibson. Szybko przewaga wrocławian przekroczyła dwadzieścia oczek. Legia zaczęła być bezradna. Trener Spanev też nie umiał zmienić grającej jak cień rywali Legii. Trzeci czas w drugiej połowie wykorzystał już na ponad sześć minut do końca meczu. Śląsk w ostatnich minutach pokazał kilka akcji, które mogły się podobać. Warszawianie byli już tłem dla rywali rzucając w niej tylko siedem punktów w finałowej kwarcie.

LEGIA WARSZAWA – ŚLĄSK WROCŁAW  71:98 (17:28, 24:21, 23:24, 7:25)

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA