Udany powrót Wojtka Kamińskiego na ławkę trenerską do Polski. W swoim trenerskim debiucie zaliczył wygraną. Tej wygranej by nie było gdyby nie m.in. Michał Michalak. Najlepszy strzelec Legii zdobył 32 oczka, z czego aż 22 w ostatniej kwarcie.
Pierwsza kwarta to gra na wyczucie rywala i bez mocnej obrony. Trafienia gości dały MKS prowadzenie 3:0 po chwili 5:2. Jednak Legia powoli wykorzystała swoje szanse prowadząc nawet 19:14. Jednak zamiast iść za ciosem warszawianie dali spokojnie dojść rywalom. Pięć oczek na zakończenie pierwszej odsłony Darrella Harrisa dały gościom prowadzenie po pierwszej kwarcie. Prowadzenie, które po rozpoczęciu drugiej części gry MKS powoli, ale skrżętnie powiększał. W trzynastej minucie legioniści tracili do rywali sześć oczek. Grę MKS-u w ataku ciągnął w pierwszej połowie duet Filip Put (15 pkt i 5/5 za trzy) i Bryce Douvier (13 pkt). Dzięki ich trafieniom było 37:46 dla przyjezdnych po pierwszej połowie.
Po zmianie stron MKS szybko osiągnął dwucyfrową przewagę. W zespole Legii brakowało trafień Michalaka i powracającego po urazie Matczaka. Solidnie pokazał się Adam Linowski w tej kwarcie, ale wciąż brakowało celnych rzutów z prostych pozycji. Dopiero w końcówce kilkoma wolnymi legioniści zmniejszyli część strat.
Czwartą kwartę od dwóch trójek rozpoczął Michał Michalak. Legia po faulu niesportowym na Linowskim i punkcie Adam Linowskiego doprowadziła do remisu 62:62. Po wznowieniu gry ważne trafienie dołożył Kahil Dukes. Wciaż aktywny i co ważne dla Legii skuteczny był Michalak. Po jego osobistych w połowie ostatniej kwarty było 70:64, a i pokazywał skuteczną grę w obronie. Legia powoli kontynuowała skuteczną grę. Na trzy minuty do końca meczu to warszawianie pierwszy raz odskoczyli aż na dziesięć (76:66) punktów. I to nie był koniec.
LEGIA WARSZAWA – MKS DĄBROWA GÓRNICZA 90:83 (24:25, 13:21, 18:14, 35:23)
