Anwil Włocławek z niewielkimi problemami wywozi w Warszawy wygraną. W zespole Legii nie funkcjonowała obrona, a gra oparta na prostych rzutach nie zawsze może funkcjonować.
Pierwsze akcje przebiegały pod dyktando mistrzów Polski. Trafienia trzypunktowe Rolandasa Freimanisa (4/4 w pierwszej kwarcie) i Ricky Ledo oraz skuteczna dobitka Milovanovicia dała Anwilowi szybko prowadzenie dziewięcioma oczkami. Dopiero wtedy legioniści się trochę odblokowali niwelując część strat do stanu 7:11 dla gości. Jednak to był chwilowy przebłysk gospodarzy. Szybsze akcje Anwilu i kolejne trafienie trzypunktowe Freimanisa dało najwyższe prowadzenie ekipie z kujawsko-pomorskiego dziewięcioma oczkami połowie pierwszej odsłony. Legia oddawała rzuty w ostatnich sekundach pod presją czasu. Już w siódmej minucie prowadzenie mistrzów wzrosło do dwunastu oczek. Anwil wykorzystywał prezenty legionistów.
Po wznowieniu gry Anwil podszedł ospale do gry co wykorzystała Legia. W niespełna siedemdziesiąt sekund odrobili wszystkie straty z pierwszej kwarty. W tym momencie rozwiązał się worek punktowy w tej kwarcie. Po czasie dla Igora Milicia Anwil wrócił na swoje tory. W niespełna cztery minuty włocławianie zaliczyli serię 11:0. Jednak efektowne zagrania Romarica Belemene w ataku (dwa wsady) i trójka Michaela Finke poderwały Legię do walki. W szeregi Anwilu wkradła się nerwowość. Efektem tego były przewinienia techniczne dla Rickiego Ledo oraz Igora Milicicia. Jeszcze przed przerwą warszawianie potrafili dojść rywali na jeden (44:43) punkt, by w dwudziestej minucie po trójce Isaaca Sosy wyjść na chwilę na prowadzenie.
Po zmianie stron pierwsze akcje toczyły się kosz za kosz. W trzydziestej trzeciej minucie na tablicy najpierw remis, a potem Legia prowadziła 56:55 po dwóch celnych trójkach Isaaca Sosy. Jednak Anwil pokazał, że dalej seriami może zdobywać punkty. Szybka seria włocławian 8:0 pozwoliła objąć prowadzenie, które w następnych akcjach jeszcze wzrosło. Ponownie mistrzowie Polski prowadzili dwucyfrowo, a Legia powoli traciła skuteczność.
W czwartej kwarcie pojedyńcze trafienia Legii nic nie były w stanie zrobić Anwilowi. Sporo minut na boisku spędzał grający z urazem Drew Brandon. Niestety dla warszawian to rywale mogli sobie pozwolić na większy luz w swojej grze. Przewaga gości osiągneła poziom piętnastu oczek i oscylowała długo wokół kilkunastu punktów. Jeszcze w końcówce Legii udało się zmniejszyć straty do stanu 81:87, ale w najważniejszych momentach spudłowali Kowalczyk i w kontrze spod samego kosza Finke. Anwil już tej wygranej nie wypuścił z rąk.
LEGIA WARSZAWA – ANWIL WŁOCŁAWEK 87:94 (18:26, 28:24, 15:22, 26:22)