Pewnie wielu z Was do tej pory nie wierzy w to co się stało. Macie prawo, ale tak to prawda, zapisaliśmy kolejną piękną kartę w historii nie tylko polskiej, ale i światowej siatkówki. Polska reprezentacja po raz pierwszy w historii polskiego sportu obroniła tytuł najlepszej drużyny globu.
POLACY WŁADCAMI TURYNU
Przyznaję się bez bicia, że przed turniejem byłem optymistą i widziałem naszych chłopaków na podium tej imprezy. Pewnie wielu z Was popukałoby się wtedy w głowy ;). Przyznam szczerze, że po porażkach z Argentyną i Francją chwilowo zmieniłem zdanie, ale po awansie do Turynu moje myślenie o sukcesie polskich siatkarzy na tym turnieju znów wróciło na właściwe tory.
Wiadomo było, że kolejna potyczka z Serbami będzie zupełnie inną od tej w Warnie, bo wiedzieliśmy, że drużyna Nikoli Grbicia, to ekipa walczaków. Choć rezultat tego spotkania był taki sam, jak kilka dni temu w Warnie (3:0), to postawili nam dużo trudniejsze warunki, bo w pierwszych dwóch setach gra toczyła się na przewagi. Jednak to podopieczni Heynena zdobywali decydujące „oczka” w tych setach. Trzeci set choć, było gorąco na parkiecie, to naszym bohaterom udało się dokończyć dzieła zniszczenia na zawodnikach z Bałkanów. Do pełni szczęścia, czyli awansu do najlepszej czwórki na świecie, brakowało nam tylko seta. Przyznam szczerze, że nie sądziłem iż Włosi tak szybko spasują, bo na ogół doping własnych kibiców pomaga gospodarzom, jednak tym razem ten atut był bez znaczenia, bo włoskie gwiazdy odbijały się od bloku polskich siatkarzy jak od ściany i bili z uznaniem brawo, po naszych atakach. Po tym secie mecz mógłby się już dla nas skończyć 😉 „Koala” dał odpocząć podstawowym walczakom, a dał zagrać reszcie „amunicji”. Choć przegraliśmy w tie-breaku, to chyba nikt o tym nie pamięta 😉
Spotkanie z USA, którzy do tamtej pory byli uważani za głównych faworytów do złota, było według mojej i pewnie nie tylko mojej opinii najtrudniejszym w drodze po obronę mistrzowskiego tytułu. Co prawda pierwsza odsłona tego półfinałowego spotkania zakończyła się zwycięstwem naszych siatkarzy, to jednak w kolejnych dwóch partiach „Jankesi” kopali nas zagrywką i to oni byli od jeden set od finału z Brazylią. Mającego groszy dzień na przyjęciu Szalpuka zastąpił Aleksander Śliwka, którego pojawienie się na parkiecie przyniosło spokój w tym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Polacy na chwilę osiedli na laurach i pozwolili ekipie USA zbliżyć się na dwa oczka, a wszyscy wiemy, że gdy wpadają w trans, to trudno ich potem powstrzymać. Jednak w swoje ręce młotek wziął Bartek Kurek i wybił im do spółki z „Kubim” myśli o grze w wielkim finale 😉 Uwierzcie, o mało nie wstałem po ostatnim punkcie w tie-breaku – krzycząc: ZŁOTO BĘDZIE NASZE! Jestem prorokiem 😉
Nie oszukujmy się ten mecz mieliśmy pod kontrolą, choć Brazylia nas goniła, to nie dogoniła 😀 Może nie było to porywające spotkanie w naszym wykonaniu, bo nie sialiśmy tak spustoszenia zagrywką, jak we wcześniejszych meczach, ale „kurek” Bartka, był odkręcony na całego a i reszta kompanii dotrzymywała mu kroku. W konsekwencji tego to my znów przez najbliższe cztery lata jesteśmy najlepszą drużyną świata! Na kilku imprezach już jako kibic zęby zjadłem, ale na każdej był grany hymn triumfatora imprezy. W Turynie nie było nam to dane… Cóż organizatorom chyba śpieszyło się do domów i nie uroniliśmy łez podczas słuchania “Mazurka Dąbrowskiego”.
GRUNT TO DRUŻYNA!
Gdy w lutym tego roku trener Vital Heynen objął stery statku pod biało-czerwoną banderą byłem w gronie tych, którzy byli jego zwolennikami. Wiedziałem, że dzięki temu świrowi będziemy płakać ze szczęścia i wcale nie musieliśmy czekać do IO w 2020 roku, ale zaledwie siedem miesięcy. Jednak gdy wśród atakujących na ten mundial pojawiło się nazwisko atakującego szczecińskiej Stoczni, to uważałem, że trener strzelił sobie w stopę. Przyznaję się, nie miałem racji, bo ten jego „młotek” doprowadził mnie i wszystkich siatkoholików do łez szczęścia, a samego zawodnika do nagrody MVP turnieju. W szóstce turnieju znalazło się aż czterech „Orzełków”. To dowód na to, że tytuł obroniliśmy DRUŻYNĄ z gladiatorem – Michałem Kubiakiem na czele, a nie indywidualnościami! JEDEN ZA WSZYSTKICH, WSZYSCY ZA JEDNEGO!