Wielki mecz oglądali kibice w katowickim spodku. Finowie wrócili z dalekije podróży i wygrali z Kubą 3:2 mimo, że przegrywali już 0:2.
Pierwsze dwa sety Skandynawowie przegrali do 18 i do 21. Głównie przez wiele błędów własnych, lecz należy pamiętać, że nie bez zasługi był świetnie dysponowany Jimenez. Dobrze prezentowali sie też Mesa i Fielo. Jednak to by było na tyle, jesli chodzi o Kubańczyków. Finowie bowiem poczuli nóż na gardle i zaczęli grać składniej, w ich poczynaniach widać było wolę walki. Trzeci set wygrali na przewagi 27:25, bo błędach włąsnych Kubańczyków. Czwarta partia to znowu przewaga Kuby i prowadzenie 5:1 na początku. Finowie większą część seta gonili wynik, aż do stanu 19:18 dla nich. Reszta seta toczyła się prawie że punkt za punkt, lecz w decydujacych momentach biało-niebiescy popisali się dwoma asami serwisowymi i wygrali do 22. Tie-break to z kolei przewaga Finów, którzy znajdowali sposoby na Mesę czy Uriarte i wygrali piątego seta do 12.
Finlandia – Kuba 3:2 (18:25, 21:25, 27:25, 25:22, 15:12)
