W najwcześniej rozegranych dziś spotkaniach w ramach 1. kolejki rundy rewanżowej Fortuna I. Liga Podbeskidzie Bielsko-Biała wysoko pokonało Zagłębie Sosnowiec 4-1 i dogoniło w tabeli lidera – poznańską Wartę. Coraz większe przygnębienie w Olsztynie, gdzie nie mogący wygrać od dłuższego czasu Stomil stracił gola w końcówce i przegrał 0-1 z GKS Bełchatów. Dzisiaj jeszcze trzy pojedynki.
Fantastyczny mecz oglądali kibice w Bielsku-Białej. Podbeskidzie w ostatnich meczach gra nie tylko efektownie, ale też skutecznie. Po sosnowieckim Zagłębiu trzeba się spodziewać więcej.
Jeszcze sympatycy gospodarzy wygodnie nie usiedli w swoich krzesełkach, a już mogli fetować prowadzenie swojej drużyny. Roginić znalazł się w dogodnej sytuacji, ale nie skorzystał z okazji. Mecz coraz bardziej nabierał na jakości, aż wreszcie nadeszła 13., pechowa dla Zagłębia minuta gry. Figiel bez zastanowienia kropnął co sił z dystansu i Podbeskidzie miało pierwsze trafienie na koncie.
Sosnowiczanie od razu wzięli się w garść i byli kilkukrotnie bliscy wyrównania. Najpierw Małeckiemu po indywidualnej akcji zabrakło skutecznego wykończenia, a potem Piasecki miał przed sobą tylko golkipera miejscowych i też się sztuka zdobycia gola nie udała.
Zawodnicy z Bielska –Białej na egzekucję gości nie czekali, podrywając się do podwyższenia prowadzenia. W 22 min. idealnie na głowę Roginića nagrywał Sierpina, ale zawodnik z Chorwacji strzelił tam gdzie stał bramkarz.
Do trzech razy sztuka jednak ! W 29 min. najskuteczniejszy napastnik Podbeskidzia wyszedł na czystą pozycję i podwyższył rezultat meczu na 2-0. W 39. min. miała miejsce po raz kolejny akcja pary Sierpina – Roginić, ale ten ostatni mając przed sobą tylko bramkarza, tym razem przestrzelił. Kolejna bramka dla gospodarzy wisiała w powietrzu. W 41. min. zdezorientowana sosnowiecka obrona bez opieki pozostawiła Danielaka, który przed linią bramkową sfinalizował akcję i było już 3-0. 150 sekund przed przerwą na listę strzelców chciał się też wpisać Sierpina, ale piłka minęła lewy słupek bramki gości.
II połowa meczu rozpoczęła się lepiej dla ekipy z Sosnowca. W 50. min. sędzia dopatrzył się zagrania piłki ręką i Zagłębie, a konkretnie Piasecki z rzutu karnego zmniejszył stratę do gospodarzy do dwóch goli (1-3). Niebawem mogła paść bramka kontaktowa dla gości, aczkolwiek Mularczyk nie trafił głową do siatki rywali.
W 55. min. za faul drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Kraczunow i Zagłębie musiało zweryfikować swój impet, z którym piłkarze tego zespołu wyszli na drugą część spotkania. Dobre sytuacje do strzelenia kolejnych goli mieli już tylko gospodarze. W 63. min. w dobrej sytuacji znalazł się Sierpina, ale zbyt ostry kąt umożliwił skuteczną interwencję Stępniowskiemu w sosnowickiej bramce. W 74. min. Figiel kończył koronkową akcję miejscowych, ale piłka przemknęła obok słupka. Nie mogli przez dłuższy czas trafić do bramki gospodarze, wyręczyli ich przyjezdni. Po kolejnej akcji Sierpiny w 83. min. mocne dośrodkowanie odbiło się od Seedorfa, po czym piłka po raz czwarty wpadła do bramki Zagłębia.
„Górale” dowieźli bezdyskusyjne zwycięstwo 4-1 dowieźli już do końca, zadowalając coraz liczniejszą grupę kibiców. Warto nadmienić, że szkoleniowiec Podbeskidzia Krzysztof Brede oglądał te zawody z trybun. To kara za trenerski temperament z ostatniego meczu wyjazdowego piłkarzy z Bielska-Białej w Głogowie z Chrobrym.
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA 4:1 ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC
Figiel 13., Roginić 29. Danielak 41. Seedorf 83. (s) – Piasecki 50. (k)
Czekający na swoje kolejne zwycięstwo ligowe Stomil Olsztyn podejmował grający ostatnio w kratkę GKS Bełchatów.
Mecz był dość ciekawym widowiskiem. W 6 min. Siemaszko był bliski sfinalizowania szybkiej akcji gospodarzy, ale dobrym wyjściem popisał się bramkarz z Bełchatowa. W odpowiedzi Marzec nagrywał wzdłuż linii bramkowej gospodarzy, ale obrońca Stomilu był szybszy. W 18. i 24. minucie aktywniejsi byli bełchatowianie, wśród których brylowali Marzec i Thiakane. Bramkarz Stomilu zachował jednak czyste konto.
Przed upływem dwóch kwadransów mogli prowadzić gospodarze. Po błędzie bramkarza GKS-u do pustej bramki strzelał Biedrzycki, ale trafił w defensora Bełchatowa i skończyło się na strachu dla gości. W ostatnim kwadransie przed przerwą więcej się działo w polu karnym gości, lecz wynik pozostał bez zmian.
Po przerwie emocji było nieco mniej, a sytuacji z obu stron jak na lekarstwo. Przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść obie jedenastki zaczęły szukać dopiero w ostatnich 10. minutach. W 83. minucie część kibiców widziała już piłkę w bełchatowskiej bramce, ale ta po strzale Hajdy przeleciała nad poprzeczką. Czego nie dokonali gospodarze, zrobili przyjezdni. Dwie minuty później zespołowa akcja GKS-u zakończyła się golem Biela. Mimo starań miejscowych, nie byli oni w stanie odwrócić już losów tego pojedynku
STOMIL OLSZTYN 0:1 GKS BEŁCHATÓW
Biel 84.